Po trzech bardzo bolesnych porażkach, w czwartej kolejce PlusLigi drużyna Cerradu Enei Czarnych Radom niespodziewanie "przełamała się" w meczu z faworyzowanym Treflem Gdańsk. Radości z wygranej 3:1 nie ukrywał Jakub Bednaruk. - Bardzo dobrze smakuje to zwycięstwo, nie pamiętam za bardzo tego smaku - powiedział trener Wojskowych, nawiązując jeszcze do poprzedniego sezonu, w którym nie udało mu się uchronić MKS-u Będzin przed spadkiem z ekstraklasy.
Zdaje sobie sprawę z presji, jaka na nim ciąży
- Ale mamy nowy sezon, to nowa gra. Oczywiście byliśmy po trzech porażkach z rzędu bez wygranego seta. Projekt Warszawa nas zdominował, ZAKSA również, choć było ciut lepiej z naszej strony, z Resovią już było blisko - szkoleniowiec przypomniał wcześniejsze spotkania swojej nowej drużyny.
- Zaprezentowaliśmy dobrą siatkówkę, były fajne emocje, a zwycięstwo smakuje bardzo dobrze. Wiem, że w Radomiu jest duża presja na mnie, na drużynę, bo w tym mieście wszyscy wiedzą, jak należy trenować, jak się powinno kupować zawodników i jak się powinno prowadzić klub. Ja to przyjmuję, biorę to na siebie, ja to znam - podkreślił Bednaruk.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
Nie tylko jeden bohater
Przed kilkoma dniami do Czarnych dołączył Sebastian Warda, który uzupełnił skład na środku bloku. Przez moment w kadrze radomskiego zespołu znajdowało się zaledwie dwóch zawodników na tej pozycji - Bartłomiej Lemański i Jakub Sadkowski. - Przede wszystkim poprawiła się jakość naszych treningów, ponieważ doszedł do nas Sebastian i mogliśmy przeprowadzić zajęcia z trzema środkowymi. Zagrał świetny mecz jak na te kilka dni treningów - trener chwalił podopiecznego.
Statuetkę dla najlepszego siatkarza zawodów otrzymał Paweł Rusin, jednak szkoleniowiec wyróżnił nie tylko jego. - Zastanawiałem się, czy "Leman" dostanie MVP, czy Rusin. Alex Berger "trzymał" nas w ataku, "Kędzior" [Michał Kędzierski-przyp. P.D.] grał już taktycznie niemal to, co chcemy grać. Jestem szczęśliwy. Ten triumf to nie jest wielki sukces, teraz musimy skupić się na tym, żeby odpocząć, bo to był trudny fizycznie i mentalnie mecz. Później będziemy robić krok po kroku - kontynuował Bednaruk.
Mogłoby dojść... do masowego morderstwa
- Jestem dumny z zespołu, pomimo tego, że gdybyśmy przegrali trzeciego seta, to prawdopodobnie doszłoby do masowego morderstwa, ponieważ zabiłbym ich wszystkich, a potem sam strzelił sobie w łeb. Prowadząc 18:12, oddaliśmy pięć punktów z rzędu - błędami w ataku, przyjęciu i zagrywce - trener Czarnych przypomniał nerwową końcówkę trzeciej partii.
- Trefl nie zrobił nic, żeby zmniejszyć tę stratę i dojść na 20:20. Skończyłoby się to bardzo źle dla mnie i dla chłopaków, ale "wyciągnęliśmy" tego seta. Mam nadzieję, że teraz będzie trochę łatwiej - zaznaczył. Gospodarze wygrali tę odsłonę 31:29. Nie mniej emocji było w czwartej części, również rozstrzygniętej po walce na przewagi, tym razem 26:24.
W końcu "zaskoczył" blok
W poprzednich pojedynkach Wojskowi bardzo kiepsko zaprezentowali się w bloku. Po pierwszym secie starcia z Treflem mieli na swoim koncie już sześć punktów zdobytych tym elementem, a mecz zakończyli z dwunastoma "oczkami". - Jeśli serwujesz tak, jak my w pierwszym secie, kiedy Kampa biegał po boisku i szukał tej piłki, a my dochodziliśmy podwójnym blokiem do skrzydeł, to ten element zapunktuje - zwrócił uwagę Bednaruk.
- W drugim secie, do momentu, gdy "Leman" wszedł na zagrywkę, Trefl miał 91 procent przyjęcia. Cały czas uważam, że mamy ogromne rezerwy w zagrywce, i tym serwisem możemy bardzo mocno "kopać" przeciwnika, czego teraz jeszcze nie zrobiliśmy - zakończył trener.
Czytaj także:
>> Poziom gry Resovii faluje. "Zgranie i zespołowość przyjdą z czasem"
>> Poznaliśmy nowego lidera Tauron Ligi. W spotkaniu domowym nie stracił nawet seta