Wielki powrót po ogromnym pechu w poprzednim sezonie

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Iga Wasilewska
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Iga Wasilewska

12 lutego znakomity sezon Igi Wasilewskiej przerwała poważna kontuzja. Zacisnęła jednak zęby i ciężko pracowała nad jak najszybszym powrotem. - Było zwątpienie, a teraz jest ekscytacja - mówiła nam siatkarka.

Sezon 2020/21 był dla niej znakomity. Wystąpiła w 16 ligowych spotkaniach, wyróżniała się w Lidze Mistrzyń. Grupa Azoty Chemik Police wracała na właściwe dla siebie tory. Na ćwierćfinał Pucharu Polski pojechała do Rzeszowa. W pierwszej odsłonie przy jednej z zagrywek wyskoczyła do góry... i upadła na parkiet.

Iga Wasilewska nie wróciła na boisko ani w tym spotkaniu, ani już do końca sezonu. Jej zespół wygrał w kraju wszystko, co było do wygrania, a następnie klub przedłużył z nią kontrakt. Po miesiącach rehabilitacji powróciła do treningów, a także do formy sprzed kontuzji.

Już w trzecim występie została nagrodzona statuetką MVP. Wzruszona, ale i szczęśliwa środkowa, w obecności rodziny, dostała wyróżnienie po meczu z Grotem Budowlanymi Łódź.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: spariodowała grę w tenisa. Padniesz ze śmiechu!

- Jestem bardzo podekscytowana, szczęśliwa. Każdy mecz to tak naprawdę dla mnie nagroda. Nawet taki ciężki i nie idący tak, jakbyśmy sobie tego życzyły. Siatkówka sprawia mi jeszcze więcej radości niż przed kontuzją. Każdy trening, mecz - mówiła zawodniczka Chemika.

Kilka miesięcy przerwy od rywalizacji meczowej i treningów były dla Igi Wasilewskiej prawdziwą próbą. - Musiałam mieć od groma cierpliwości. Było bardzo dużo zwątpień. Musieliśmy narzucić szybsze tempo. Był plan, żeby wrócić na 1 sierpnia, jeśli chodzi o kontuzję ścięgna Achillesa to naprawdę szybkie tempo - relacjonowała siatkarka.

Ostatecznie dzięki temu epizodowi zyskała coś pozytywnego. - Moi fizjoterapeuci są świetni, a teraz prywatnie są moimi bardzo dobrymi znajomymi. Rehabilitacja nas bardzo zbliżyła. Trzeba było być cierpliwym, rzetelnym, konsekwentnym. Jestem z siebie bardzo dumna - podkreśliła.

Choć ostatecznie dla Chemika niedzielna wyprawa do Łodzi zakończyła się dobrze, początek był niezwykle nerwowy. W wyjściowej szóstce miała pojawić się Marlena Kowalewska, ale ponieważ doznała drobnego urazu w końcowej fazie rozgrzewki, trener Jacek Nawrocki musiał postawić na Naiane.

- Oczywiście na treningach po równo trenujemy z obiema rozgrywającymi. Na meczu jest inaczej. Każda z nas chciała bardzo Naiane pomóc, żeby jak najlepiej weszła w mecz. I chyba... z pomocą przedobrzyłyśmy. Pogubiłyśmy się. Z Marleną świetnie się znamy, a z Naiane dopiero się poznajemy. Na pewno jej towarzyszył stres. Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze - zakończyła Wasilewska.

W sobotę Chemik zagra w swojej hali w Policach o godz. 18:00 z ŁKS-em Commercecon Łódź. Następnie pojedzie do Lublina, gdzie zagra o pierwsze trofeum w sezonie, Superpuchar Polski.

Czytaj też:
Dobry start drużyn Artura Szalpuka i Michała Filipa
O tych słowach będzie głośno. Smarzek mówi, co nie tak było w kadrze

Źródło artykułu: