Zarówno Cuprum Lubin, jak i PGE Skra Bełchatów, przystępowały do spotkania z nowymi szkoleniowcami. Od sezonu 2021/2022 lubinian prowadzi Paweł Rusek, a bełchatowian Slobodan Kovac. To właśnie zespół pod wodzą serbskiego trenera był wyraźnym faworytem spotkania.
Mecz rozpoczął się od asa serwisowego Marcina Walińskiego, ale później trzy punkty z rzędu zdobyli goście. Wszystkie były udziałem Dicka Kooy’a. Bełchatowianie nie oddali prowadzenia już do końca seta, utrzymując bezpieczną przewagę. Spora w tym zasługa Mateusza Bieńka, który robił różnicę swoją zagrywką, odrzucając rywali od siatki. W trakcie pierwszej partii na swój wysoki poziom wszedł także Aleksandar Atanasijević. W szeregach zespołu gospodarzy wyróżniał się Remigiusz Kapica, który efektownie kończył swoje ataki. To jednak nie wystarczyło na dopadnięcie Skry, która wygrała inauguracyjnego seta 25:22.
Początek drugiej partii przyniósł nam serię błędów w polu zagrywki w obu zespołach. Cuprum następnie zaczęło nawiązywać wyrównaną walkę z drużyną gości. Nie trwało to jednak długo. Skra wyszła na prowadzenie 6:4, a później powiększyła przewagę do czterech punktów (10:6). Ponownie w zagrywce świetnie spisywał się Bieniek, który zaserwował jednego asa oraz odrzucał rywali od siatki.
ZOBACZ WIDEO: Internauci przecierają oczy. Co zrobiła polska gwiazda?!
Z biegiem czasu bełchatowianie zaczęli coraz lepiej spisywać się w obronie, a Cuprum nie miało argumentów, by zagrozić swoim przeciwnikom. W trakcie seta trener Paweł Rusek starał się jeszcze ratować sytuację zmianami. Punkty zdobywał choćby Dawid Gunia, a nieźle spisywał się także Przemysław Stępień na rozegraniu.
Na nic to się jednak nie zdało, patrząc na bardzo dobrą dyspozycję Skry. W końcówce drugiej partii swój koncert grał Grzegorz Łomacz, który rozegraniem gubił blok rywali, otwierając swoim kolegom z zespołu przestrzeń w ataku. Skra osiągnęła przewagę ośmiu punktów. Tym razem nieskuteczny po stronie Cuprum Lubin był Remigiusz Kapica. Ostatecznie jednak gospodarze lekko zmniejszyli rozmiary porażki w drugim secie, bo przegrali go 19:25.
Pierwsze minuty trzeciej partii przyniosły przewagę drużyny z Lubina. Już przy stanie 3:0 o czas poprosił Slobodan Kovac. Skra grała jednak nadal, jakby była uśpiona. Cuprum wykorzystywało błędy rywali i budowało przewagę. Drużynę do powiększania przewagi prowadził Marcin Waliński i zrobiło się 14:7. To był moment, w którym Skra się przebudziła i po kilku minutach objęła prowadzenie 18:17. Kovac odświeżył skład i wprowadził na boisku Damiana Schulza oraz Mihajlo Miticia.
Kiedy wydawało się, że sytuacja wróciła do normy, to ponownie do ataku ruszyli lubinianie i to oni wygrali trzeciego seta. Można powiedzieć zatem, że ta partia była istnym rollercoasterem. Po raz kolejny ważny był serwis. Dawid Gunia zaserwował asa, a do tego sprawiał rywalom ogromne problemy w przyjęciu. Cuprum w końcówce wytrzymało napięcie i zwyciężyło 25:22.
Czwarty set to kontynuacja dobrej gry gospodarzy spotkania. Zdecydowanie do lepszej postawy Cuprum przyczynił się Przemysław Stępień, który urozmaicił grę w rozegraniu. Do dobrej gry w ataku wrócił Kapica. Po drugiej stronie barykady często mylił się Atanasijević. Gospodarze prowadzili już 16:13, ale podobnie jak w trzecim secie bełchatowianie wyrównali. Następnie mieliśmy do czynienia z wymianą ciosów. Do rozstrzygnięcia w czwartym secie potrzebna była gra na przewagi. W niej lepsi okazali się bełchatowianie, wygrywając 27:25.
Cuprum Lubin - PGE Skra Bełchatów 1:3 (22:25, 19:25, 25:22, 25:27)
Cuprum: Sekita, Waliński, Pietraszko, Kapica, Ferens, Krage, Szymura (libero) oraz Stępień, Maruszczyk, Gunia, Sas (libero)
Skra: Łomacz, Kooy, Kłos, Atanasijević, Ebadipur, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Mitić, Schulz
MVP: Dick Kooy
Czytaj także:
Projekt zgodnie z planem w Radomiu
Fabian Drzyzga wytknął błąd Vitalowi Heynenowi. Jest reakcja trenera