Z Gdańska - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Reprezentacja Polski we wtorkowym spotkaniu 1/4 finału w gdańskiej Ergo Arenie rozbiła Rosję w trzech setach - do 14, 24 i 19. Dzięki temu po raz drugi z rzędu Biało-Czerwoni znaleźli się w najlepszej czwórce europejskiego czempionatu (zobacz nasze oceny za ten mecz)
- To spotkanie miało wyjaśnić moje plany na środę - czy planować powrót do Belgii czy lecieć do Katowic. Taka mała różnica. Cieszy mnie zwycięstwo, ale jeszcze bardziej cieszy mnie to, że zrobiliśmy to wszyscy razem - siatkarze zagrali świetnie, a publiczność ich poniosła. Każdy z nas miał satysfakcję z tego, że tu był - opowiadał w strefie wywiadów Vital Heynen.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Semeniuk wprost o presji na mistrzostwach Europy. "Każdy medal będzie fajny. Czekamy na kolejnego rywala"
Trzeba jednak przyznać, że za Biało-Czerwonymi znakomite zawody w każdym elemencie. Na nowo na skrzydłach odżyli Wilfredo Leon i Bartosz Kurek, którzy poprowadzili zespół do efektownej wygranej w nieco ponad 90 minut.
- W takich momentach łapie się tzw. "flow". Jedynie w drugim secie był moment krytyczny, ale po chwili z tego wyszliśmy. Pozostała część meczu z Rosją to była eksplozja możliwości tego zespołu. Takie momenty były już widoczne w poprzednim spotkaniu, ale przed ćwierćfinałem mówiłem chłopakom: "to dobry dzień na zrobienie czegoś wspaniałego dla siatkówki" - zdradził trener Polaków.
Polacy imponowali też zagrywką. Zanotowano im siedem asów serwisowych, ale do tego odrzucali rywali od siatki, a później blokowali lub kontrowali. Pod tym kątem był to ich najlepszy mecz w tegorocznym EuroVolley.
- To nie jest kwestia tego, czy trenujesz zagrywkę przez godzinę, a tego, że dziesięć tysięcy ludzi skanduje w hali "Bieniu", "Leon" czy "Kuba". To naprawdę pobudza i działa - przekonuje Heynen.
- Nie potrzebujemy meczów idealnych. My po prostu mamy walczyć. Tak właśnie było we wtorek z Rosją i wcześniej w sobotę z Finlandią. A może po prostu my już gramy dobrze? - pyta.
Mecz o finał polscy siatkarze rozegrają w sobotę w katowickim Spodku. Rywalem w półfinale będzie reprezentacja Czech lub Słowenii. Jak przyznaje selekcjoner, nie ma znaczenia, na kogo trafi jego zespół.
- Mamy jeszcze trzy dni do meczu półfinałowego. Jest czas, żeby się zastanowić, jak zagramy i z kim w składzie. Będziemy też wiedzieli, w jakim stanie fizycznym jesteśmy. Tu przed meczem z Rosją pojawiły się małe kłopoty. Trzeba je wyeliminować i złapać świeżość na sobotę. Nawet jeśli trafimy na Słowenię, będzie to inne granie niż dwa lata temu w półfinale. Wtedy to my jechaliśmy do nich. A nasza publiczność pokazuje znów, że jest niesamowita. To ona nas niesie w tym turnieju i nie ma w tym ani krzty przesady - powiedział Belg.
Vital Heynen zwraca też uwagę na to, że Polska jest jedyną drużyną, która grała na igrzyskach w Tokio i dotarła do półfinału mistrzostw Europy. W Mistrzostwach Europy pozostali jeszcze Włosi, ale grają inną kadrą niż tą, która brała udział w turnieju olimpijskim.
- Nikt nie zaprzecza, że wynik na igrzyskach był rozczarowujący, ale ta grupa wróciła do gry i prezentuje taki poziom. Ja mogę jedynie wejść do szatni i bić brawo. Jestem z nich dumny. Podnieść się z tak trudnej chwili i miesiąc później grać tak fantastycznie to naprawdę sztuka. Na to trzeba zwrócić uwagę. Oczywiście łatwiej jest powiedzieć: "Ach, nie udało się. Zwijamy interes i jedziemy do domu". A my jednak tego nie zrobiliśmy - zakończył Heynen.
Półfinałowy rywal Polaków wyłoni się w środę wieczorem. Mecz Czechy - Słowenia zaplanowano w Ostrawie na godzinę 19:00.
Sprawdź także: To był ogień. Michał Kubiak w swoim żywiole [WIDEO]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)