Z powodu koronawirusa musiał poprowadzić zespół, choć nigdy tego nie robił. "Tysiąc myśli na minutę"

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki i sztab Grupy Azoty Chemika Police
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki i sztab Grupy Azoty Chemika Police

Został rzucony na głęboką wodę przez to, że koronawirus zaatakował sztab. - Najgorsza była pierwsza noc, kiedy się dowiedziałem, jaka jest moja sytuacja - wspomina Przemysław Kawka, który podczas turnieju LM w Novarze był pierwszym trenerem.

W Lidze Mistrzyń zasady bezpieczeństwa związane z koronawirusem są restrykcyjne. Testy przed wylotem, testy na miejscu. Z powodu pandemii zmieniono zasady i zamiast trzech meczów domowych i trzech wyjazdowych, rozgrywane są dwa turnieje. Grupa Azoty Chemik Police pod koniec listopada grała w Novarze.

Wydawało się, że korona-kryzys w zespole został opanowany, bo większość siatkarek przeszła już zakażenie. Tymczasem na dzień przed wylotem Ferhat Akbas otrzymał pozytywny wynik. Do Włoch lecieć nie mógł też asystent Marek Mierzwiński. Oznaczało to, że drużynę poprowadzi Przemysław Kawka, drugi z asystentów, który pracuje w tej roli dopiero drugi sezon. - Nie mieliśmy innego wyboru - mówi Kawka rozmowie z WP SportoweFakty.

Sam na placu boju

Oznaczało to, że drugi z pomocników Ferhata Akbasa z konieczności debiut  w roli pierwszego trenera zaliczy w najważniejszych europejskich rozgrywkach klubowych.  - Moja pierwsza reakcja? Tysiąc myśli, jak to będzie i jak sobie poradzimy - wyjawił Kawka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarz z Serie A uczcił pamięć Bryanta. Niezwykły popis!

Debiutant miał na szczęście duże wsparcie Akbasa, który od razu zapewnił go, że da sobie radę. - Wszyscy inni też bardzo mnie wspierali, więc z czasem obawy zniknęły. Jedyną było to, że jadę bez statystyka, innych trenerów. Gdyby tylko się grało mecze, to ok, ale jednak było wideo, treningi, a ja byłem sam. No i to w końcu Liga Mistrzów, topowe zespoły. Zastanawiałem się, jak sobie poradzę - opowiada członek sztabu szkoleniowego Chemika Police.

Do Novary ostatecznie pojechali: trener od przygotowania fizycznego Łukasz Filipecki, fizjoterapeuta Karol Subocz, lekarz Maciej Karczun oraz dyrektor zarządzający Radosław Anioł. Przez cały czas sztab będący w Novarze miał łączność z pozostałymi członkami, którzy pozostali w Polsce.

Mistrz meczowej logistyki

Wydawało się, że sytuacja jest opanowana, pozostała jednak kwestia statystyk. Okazało się jednak, że znajomości nawiązywane przez lata, kiedy Przemysław Kawka pracował jako statystyk, zaprocentowały. 

- Miałem sporo szczęścia. Znam bardzo dobrze chłopaków z Kazania, udostępnili mi swój streaming, sieć i statystyki. Wszystko było co prawda zapisane cyrlicą, ale dałem radę. Dziewczyny też pięknie sobie poradziły, nie tylko na boisku. Mieliśmy wszystko rozpisane, kto za co odpowiada. Na przykład za zapisywanie kierunków ataków - mówił szkoleniowiec.

Ostatecznie wszystko wyszło dobrze. Chemik wygrał pierwszy mecz z czeską drużyną z Ołomuńca, a następnie zdemolował faworyta z Kazania. Na koniec policzanki zagrały z gospodyniami turnieju, Igor Gorgonzola Novara. Zespół, w którym w ataku przewodzi Malwina Smarzek-Godek, był niemal murowanym kandydatem do wygranej. Tymczasem polska ekipa, borykająca się z wieloma trudnościami w rozgrywkach Tauron Ligi, grała z włoską drużyną, jak równy z równym. Dopiero w tie-breaku zabrakło sił. Jednak siedem przywiezionych z Włoch punktów było wynikiem powyżej oczekiwań.

Bezcenne doświadczenie

Choć Przemysław Kawka tylko przez 10 dni sprawował funkcję pierwszego trenera, sporo mu to dało. Nie tylko musiał szukać rozwiązań na to, jak sprostać logistycznemu wyzwaniu, ale przede wszystkim miał okazję sprawdzić na własnej skórze, jak wyglądają obowiązki głównego trenera.

- Każdy, kto pracuje w siatkówce, idzie po szczeblach, ma na celu zostać pierwszym szkoleniowcem. Na pewno złapałem sporo doświadczenia. Te 10 dni utwierdziło mnie w przekonaniu, że chcę być głównym trenerem - podkreślił.

Siedem punktów przywiezionych z Włoch stawia w dobrej sytuacji ekipę Chemika Police przed turniejem rewanżowym. Odbędzie się on w domowej hali, ale niestety bez udziału kibiców. - Czasami można faktycznie postrzegać to, jako liczenie, ile potrzebujemy punktów do awansu. Jednak my musimy skupiać się z meczu na mecz, krok po kroku. Możemy na pewno zagrać lepiej niż w Novarze - zapewnił Kawka.

Nowy rok, nowy Chemik

Przed startem sezonu w szeregach Chemika pojawił się pozytywny przypadek zakażenia koronawirusem. Cały zespół został zamknięty na kwarantannie. Taka sama sytuacja przytrafiła się w październiku.

Od dłuższego czasu sytuacja wciąż aktualnych mistrzyń Polski wygląda lepiej. Udało się w końcu zakontraktować zawodniczkę, która zastąpiła kontuzjowaną Wilmę Salas - Olgę Stranzali. Jest też alternatywa dla Katarzyny Połeć w postaci Sonii Kubackiej.

Choć nadal forma zespołu nie jest ustabilizowana, przeplata on mecze lepsze ze słabszymi, to jednak w końcu radzi sobie z trudnymi chwilami na boisku. - Mieliśmy po zakażeniach koronawirusem w zespole bardzo duży problem. To poważna sprawa. Analizowaliśmy z Łukaszem Filipeckim sytuację zespołu, było nieciekawie, potrzebowaliśmy sporo czasu, żeby wrócić do pełni możliwości. Teraz mamy lepszą sytuację wyjściową, bo w tym roku jeszcze nie przegraliśmy. Mam nadzieję, że po turnieju dalej będziemy mogli mówić, że jesteśmy niepokonani - przyznał Kawka. - Myślę, że ten zespół stać na trzy zwycięstwa - zakończył.

Czytaj też: 
Serie A kobiet. Stysiak wróciła do szóstki, ale Scandicci wciąż w kryzysie. W kolejnym polskim starciu górą Smarzek
Tauron Liga: Grupa Azoty Chemik Police wygrał przed powrotem do Ligi Mistrzyń

Komentarze (0)