Bez Zbigniewa Bartmana, który za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt ze Stalą Nysa, oraz Bartłomieja Lemańskiego zaprezentował się w Warszawie zespół prowadzony przez Krzysztofa Stelmacha. Bardzo szybko siłę bloku zdecydowanych faworytów tego starcia odczuł atakujący Wassim Ben Tara, po chwili podobny "chrzest bojowy" przeszedł Łukasz Łapszyński (5:3). Zbyt miękko w pierwszej akcji atakowali goście i trener Stelmach przy linii bocznej miał coraz więcej uwag do swoich podopiecznych.
Przy stanie 15:9, kiedy ten set wymykał się nysanom spod kontroli, przywołał ich do siebie. Mimo przemeblowania boiskowej szóstki przyjezdnym nie udało się nawiązać walki w premierowej odsłonie, a egzekucji dopełnił Nowakowski (25:10).
W kolejnym secie z chłodnego kwadratu dla rezerwowych wyrwany został Kamil Długosz. Siatkówka należy do takich sportów, gdzie za zlekceważenie siły rywala można słono zapłacić i wkrótce mieli przekonać się o tym gospodarze. As serwisowy Łapszyńskiego, czy blok na Grobelnym sprawiły, że "z niczego" w Arenie Ursynów zrodziły się większe emocje (14:16). Jak się okazało nie taki diabeł straszny i stołeczna ekipa pod presją również popełniała błędy. Kosztowny okazał się szczególnie ten przy piłce setowej, kiedy to Trinidad nie zrozumiał się z Nowakowskim i ten minął się z piłką (22:25).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cybertrening dał popalić gwiazdom Bayernu. Ta reakcja Lewandowskiego mówi wszystko
Od tego momentu w poczynaniach siatkarzy Stali Nysa nie było już widać respektu dla rywali. Dwie niedokładne piłki posłane przez hiszpańskiego rozgrywającego przelały szalę goryczy, bo przy rezultacie 9:11 na parkiecie gasić pożar zmuszony był Michał Kozłowski. Los trzeciej partii do samego końca wisiał na włosku, Superlak i Ben Tara nie żałowali siły i raz za razem rozbijali blok przeciwników. Po czasie zagrywkę w siatkę posłał Szalpuk, a w przyjęciu przysnął Kwolek i warszawianie nieoczekiwanie musieli bronić się przed utratą kompletu punktów (23:25).
Frustracja i momentami niedowierzanie malowały się na twarzach gospodarzy. Błąd techniczny Bartosza Kwolka i piłka przerzucona na drugą stronę siatki przez Kozłowskiego zwiastowały trudną dla nich przeprawę. Jednak warszawianie mieli w swoich szeregach zbyt wiele doświadczenia, by gra VERVY Warszawa Orlen Paliwa posypała się tylko ze względu na ładunek emocjonalny. Faworyci byli już niemal pewni doprowadzenia do tie-breaka, po tym jak floatem Długosza ustrzelił Nowakowski (19:14). Atakiem pod górę po bloku rywali do piątego seta doprowadził Superlak (25:22).
Ekipa z Nysy z pewnością chciała po raz kolejny przełamać klątwę porażek w tie-breakach. Beniaminek PlusLigi sześciokrotnie rozgrywał w tym sezonie partię "prawdy" i za każdym razem schodził z parkietu na tarczy. Przy zmianie stron po ataku blok-aut w wykonaniu Szalpuka na uprzywilejowanej pozycji byli warszawianie (8:5).
Jakby problemów gospodarze mieli w tym meczu zbyt mało, to na domiar złego w końcówce na nogę kolegi upadł właśnie Szalpuk i kontuzjowany opuścił boisko. Ostatecznie goście mieli dwie piłki meczowe przy swojej zagrywce, ale to warszawianie wyrwali zwycięstwo po walce na przewagi.
VERVA Warszawa Orlen Paliwa - Stal Nysa 3:2 (25:10, 22:25, 23:25, 25:22, 20:18)
VERVA: Kwolek, Trinidad De Haro, Wrona, Nowakowski, Grobelny, Superlak, Wojtaszek (libero) oraz Ziobrowski, Szalpuk
Stal: Zajder, Komenda, Bućko, Ben Tara, M'Baye, Ruciak (libero), Łapszyński oraz Dembiec, Szchamlewski, Szczurek, Filip, Długosz
MVP: Bartosz Kwolek (VERVA Warszawa Orlen Paliwa)
Zobacz również:
PlusLiga. Zawodnicy PGE Skry Bełchatów rozpoczynają pogoń w tabeli. "Wszyscy oczekiwaliśmy lepszego miejsca" [WYWIAD]
Siatkówka. Pech Magdaleny Stysiak. Reprezentantka Polski doznała kontuzji