Do spotkania z Indykpolem AZS-em Olsztyn bełchatowianie przystępowali w zmienionym składzie. W wyjściowej "szóstce" gospodarzy wystąpił amerykański przyjmujący Taylor Sander powracający do gry po kontuzji. Na środku w duecie z Mateuszem Bieńkiem wystąpił Norbert Huber. Na ataku od początku grał za to serbski zawodnik Dusan Petković, a wszystko przez to, że trener Michał Gogol nie mógł korzystać z umiejętności Bartosza Filipiaka.
Polski atakujący na jednym z ostatnich treningów przed spotkaniem z olsztyńską ekipą doznał urazu stawu skokowego. To wyeliminowało go z gry w środowym meczu PlusLigi, ponieważ kontuzja okazała się na tyle poważna, że sztab szkoleniowy nie zamierzał ryzykować zdrowiem swojego podopiecznego. Na razie nie wiadomo, jak długo potrwa przerwa w grze Bartosza Filipiaka.
Roszady w składzie i problemy ze zdrowiem jednego z kluczowych zawodników nie wpłynęły negatywnie na postawę PGE Skry. Wręcz przeciwnie. Bełchatowianie w partii otwierającej rywalizację z zespołem pod wodzą Daniela Castellaniego prezentowali się pewnie i swobodnie. Od pierwszych akcji grali skutecznie w ofensywie, a także twardo na siatce. Przez całego seta kontrolowali przebieg gry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Karolina Owczarz pochwaliła się nowymi "ciuszkami"
Grzegorz Łomacz chętnie rozgrywał do wszystkich ofensywnie nastawionych zawodników, także środkowych, a ci wypełniali swoje zadania. Po stronie olsztyńskiego zespołu jasnym punktem był środkowy Dmytro Teryomenko, który okazywał się niebezpieczny nie tylko w ataku, ale też na zagrywce. To było jednak za mało, by przeciwstawić się dobrze dysponowanej PGE Skrze. Bełchatowianie pewnie wygrali pierwszą partię 25:17.
Kolejną odsłonę spotkania asami serwisowymi rozpoczął ten, na którego powrót na boisko tak bardzo czekali kibice zespołu z województwa łódzkiego, czyli Taylor Sander. Dobre zagrywki także pozostałych graczy oraz twarda postawa na siatce pozwoliły gospodarzom już na początku wypracować przewagę (6:1). Olsztynianie robili, co mogli, by pokrzyżować plany PGE Skry na wygraną w kolejnym secie. Skuteczne odrabianie strat było jednak trudne przez proste błędy popełniane przez Indykpol AZS, których było wiele.
Zespół Castellaniego wydawał się nieco ospały i ewidentnie potrzebował zastrzyku nowej energii. W połowie partii sygnał do walki dał kapitan olsztyńskiej drużyny, Robbert Andringa, który kilka razy skutecznie poruszył defensywne szyki bełchatowian. Do tego w ataku ze skrzydeł bezkompromisowo grał 20-letni Remigiusz Kapica. To spowodowało, że olsztynianie dogonili rywala (19:19) i doprowadzili do ciekawej końcówki. W decydujących akcjach PGE Skra w pełni zachowała jednak zimną krew. Po skutecznym ataku Sandera ze środka z drugiej linii bełchatowianie mogli cieszyć się z wygranej w drugim secie 25:21.
Początek trzeciej partii był bardzo podobny do poprzednich - gospodarze zaczęli ją z wysokiego "c" (5:0). Podopieczni trenera Michała Gogola nie zamierzali zejść z obranej linii kursu do zdobycia kompletu punktów w tym meczu. Ich głównym atutem cały czas była zespołowość - każdy z graczy PGE Skry Bełchatów cierpliwie dokładał swoją cegiełkę do triumfu drużyny. Zawodnicy z Warmii i Mazur wciąż mieli problem ze skutecznością w ataku, ale znów udało im się złapać kontakt z przeciwnikiem (19:20). Końcówka ponownie należała jednak do gospodarzy. Po autowym ataku ze środka Teryomenki ze zwycięstwa w trzecim secie cieszyła się PGE Skra (25:22). Bełchatowianie tym samym zapisali na swoim koncie szóstą wygraną w sezonie.
Mecz 8. kolejki PlusLigi:
PGE Skra Bełchatów - Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:17, 25:21, 25:22)
Bełchatów: Łomacz, Petković, Huber, Bieniek, Sander, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Kłos.
Olsztyn: Stępień, Schulz, Teryomenko, Poręba, Schott, Żaliński, Gruszczyński (libero) oraz Kapica, Droszyński, Woch.
MVP: Norbert Huber (PGE Skra Bełchatów).
Czytaj także:
Earvin Ngapeth kolejny raz zaszokował. Francuski przyjmujący opuścił Zenit Kazań
Aluron CMC Warta Zawiercie nie dał szans Cuprum Lubin