Gdy podpisał kontrakt z bełchatowskim klubem, jego transfer z miejsca okrzyknięto wielkim hitem. Niektórzy uznali nawet, że do PlusLigi przychodzi największa zagraniczna gwiazda w całej historii rozgrywek. Wielokrotny reprezentant USA, brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro, zwycięzca Ligi Światowej 2014 i Pucharu Świata 2015, długo kazał na siebie czekać. W środę 28-letni przyjmujący z Kalifornii wreszcie zadebiutował w oficjalnym meczu swojego polskiego klubu.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Długo czekaliśmy na twój debiut oficjalnym meczu PGE Skry Bełchatów. W środę wreszcie zagrałeś, i to od początku. Z Lindemans Aalst wygraliście w Lidze Mistrzów 3:0. Denerwowałeś się, wracając po tak długiej przerwie?
Taylor Sander, siatkarz PGE Skry Bełchatów i reprezentacji USA: Trochę tak, ale było OK. Nie miałem okazji grać w tak ważnym meczu od długiego czasu. Za mną bardzo dużo ciężkiej pracy, trudnych dni. Przez ostatnie cztery miesiące w zasadzie nie miałem wolnego. Bardzo się cieszę, że dostałem szansę gry i mogłem być z chłopakami na boisku, a do tego pomóc wygrać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk i droga na obiad. Nagranie jest hitem sieci
Skoro zagrałeś już w Lidze Mistrzów, to twój debiut w PlusLidze jest pewnie kwestią dni.
To zależy od lekarzy i mojej dyspozycji. Trenuję, a przy tym wciąż przechodzę rehabilitację, z moim barkiem jest coraz lepiej. Wiem jedno: nie należy się spieszyć.
Czy kontuzja barku, która na długo wykluczyła cię z gry, komplikowała ci też codzienne życie?
Przez pierwsze cztery miesiące rehabilitacji ból uniemożliwiał mi wiele czynności. Nie mogłem brać na ręce syna, bawić się z nim, ale teraz ciężko ćwiczę, choć nie jest łatwo. Powrót po kontuzji to dla sportowca najgorszy czas. Pracujesz więcej niż inni i nie możesz jeszcze grać.
Bądźmy szczerzy - gdyby nie ten uraz, pewnie nie zobaczylibyśmy cię w PlusLidze.
Nie zgadzam się. Wybrałem PGE Skrę spośród wielu ofert, bo uważam, że Polska ma naprawdę silną ligę. Klub jest w świecie siatkówki bardzo znany i ma historię pełną zwycięstw. Pomyślałem, że to dla mnie dobre miejsce, że mogę pomóc dopisać do tej listy jeszcze więcej wygranych. Na razie muszę się ograniczyć do roli cheerleaderki.
Przyjeżdżając grać do Polski, zostałeś uznany za największą zagraniczną gwiazdę w historii rozgrywek. Czujesz presję oczekiwań?
W końcu po to mnie sprowadzono, żeby Skra zwyciężała i odzyskała tytuł. Postaram się dawać na boisku dobry show.
Słyszałem opinie, że w PlusLidze wywyższa się dobrych zagranicznych zawodników, a nie docenia polskich, chociażby mistrzów świata z 2018 roku.
Jestem tu za krótko, by mieć w tej kwestii opinię. Ale wiem, że Polska jako kraj ma najlepszy ogólny poziom swoich siatkarzy. W każdej ekipie są świetni zawodnicy, których wcześniej nie znałem, bo nie grają na przykład w reprezentacji.
Jaki są twoje relacje z tymi polskimi graczami, których znasz z występów w kadrze?
Lubimy się z Polakami, ale nie możemy być dobrymi przyjaciółmi, ponieważ i wy, i my jesteśmy najsilniejszymi reprezentacjami świata i walczymy o najwyższe laury. Ale kiedy zawody się kończą, z chęcią rozmawiam i spędzam czas z polskimi siatkarzami, na przykład z Grzegorzem Łomaczem czy Mateuszem Bieńkiem, którzy teraz są moimi klubowymi kolegami.
A Michała Kubiaka też lubisz? Jak gracie z naszą reprezentacją, z waszej perspektywy często to właśnie on jest czarnym charakterem.
Szanuję go jako zawodnika. To fajny gość. W trakcie wojen, które toczymy, on wywiera na mnie presję, zmusza do jak najlepszej gry. Mam nadzieję, że ja też go do tego zmuszam. Jednak kiedy gramy przeciwko sobie, towarzyszą temu duże emocje. I stąd biorą się spięcia. W przeszłości mówiliśmy sobie różne rzeczy, ale to nic osobistego. Po prostu efekt uboczny tych silnych sportowych emocji.
Mówiąc "w przeszłości" masz pewnie na myśli wspomniany już półfinał MŚ sprzed dwóch lat, który Polacy wygrali 3:2. Wymieniasz tę porażkę jako jedną z najbardziej bolesnych w swojej karierze.
Wtedy naszym celem było mistrzostwo. Graliśmy świetną siatkówkę i wierzyliśmy, że się uda. My i Polska byliśmy najlepszymi drużynami turnieju. W Turynie zagraliśmy kapitalny mecz. Mnóstwo emocji, wielka presja. Przegraliśmy o włos, a wtedy porażka jest najbardziej bolesna.
Byłem na tym meczu i zgadzam się, że stał na niesamowicie wysokim poziomie. Wymienialiście ciosy jak pięściarze w filmie o Rockym.
Właśnie tak było. Dwie drużyny zagrały na niezwykle poziomie i robiły, co w ich mocy, żeby wygrać. Po to uprawiamy ten siatkówkę, żeby uczestniczyć w takich widowiskach, żeby dawać takie spektakle.
Od kilku miesięcy prawie wszyscy sportowcy na świecie dają te spektakle tylko dla fanów przed telewizorami, bo z powodu koronawirusa trybuny są puste. Brakuje ci publiczności?
Najważniejsze, że mimo wszystko możemy wykonywać swoją pracę. Ale - jasne że z niecierpliwością czekamy na powrót fanów.
Na pewno trudniejsza jest dla ciebie rozłąka z rodziną. Twoja żona i twój syn są z tobą w Bełchatowie, ale pozostali mieszkają daleko.
Nie wszyscy, bo w Polsce jest też mój brat Brendan, który gra w Radomiu. To świetna sprawa, widujemy się tak często, jak to możliwe. Zawsze jest trudno, gdy mieszkasz w obcym kraju, z dala od osób i rzeczy, które sprawiają, że czujesz się komfortowo. Staramy się przystosować do tej sytuacji, ale każdego dnia rozmawiamy o tym, jak bardzo chcielibyśmy pojechać do domu i być z rodzinami. Codziennie rozmawiamy też z naszymi rodzicami, którzy są w Stanach. Przypominamy im, żeby na siebie uważali.
Tęsknisz za Kalifornią, ale to chyba nie oznacza, że w Polsce czujesz się źle?
Oczywiście, że wolałbym być w Kalifornii. Każdy by wolał. Ale nie jestem tutaj, żeby odpoczywać, tylko żeby pracować. W Polsce mi się podoba, żonie i synowi też. Znaleźliśmy nowych przyjaciół, a to bardzo ważne. Dla nas to trochę trudne, że już o 15:00 zaczyna się robić ciemno, ale staramy się znajdować ciekawe zajęcia i chłonąć tutejszą kulturę. Chodzimy na długie spacery, żeby syn mógł pojeździć na rowerze. W domu gram z nim w piłkę i rysuję. Zabieram go też na nasze treningi. Bardzo lubi je oglądać i biegać po trybunach. Ostatnio zakładaliśmy świąteczne ozdoby, żeby poczuć się bardziej jak w domu.
Czytaj także:
Liga Mistrzów: PGE Skra wybiła z głowy siatkówkę Lindemans Aalst. Bełchatowianie z pierwszą wygraną
Najbardziej lubiani, polscy sportowcy - rozpoznajesz ich na zdjęciach?