Pierwszy krok w kierunku startu w Lidze Mistrzów Jastrzębski Węgiel postawił 22 września we własnej hali, bez straty seta ogrywając białoruski Stroitel Mińsk, a dwa dni później holenderskie Dynamo Apeldoorn. Dało to awans do drugiej rundy kwalifikacyjnej. W niej rywalami miał być węgierski Fino Kaposvar VC i rumuńska Arcada Galati.
Plan rozstrzygnięcia rywalizacji zmieniał się kilkakrotnie. Pierwotnie miały odbyć się dwa turnieje - w Jastrzębiu-Zdroju oraz w rumuńskim Gałaczu. Mecze w Polsce nie doszły do skutku ze względu na zakażenia koronawirusem w polskim i węgierskim zespole. - Zespół był już w podróży do Polski, z nadzieją, że mecze się odbędą - mówi nam Marius Pirvu, team manager Arcady.
W tej sytuacji o awansie miał zadecydować jeden turniej - w Rumunii, 27-29 października - ten plan również spalił na panewce, tym razem przez koronawirusa w ekipie niedoszłego wówczas gospodarza. Rywalizację przeniesiono na termin 10-12 listopada, miejsce pozostało bez zmian.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie
Gehenna na ukończeniu
Jastrzębski Węgiel w podróż do Gałacza ruszył 8 listopada. Na krótko przed tym okazało się, że kolejne przypadki zakażenia koronawirusem pojawiły się u rywala z Węgier i Fino Kaposvar VC postanowił wycofać się z gry o udział w Lidze Mistrzów. W grze o awans ostatecznie jest już tylko Jastrzębski Węgiel i Arcada Galati.
Zadecyduje czwartkowy mecz, choć jego rozegranie jeszcze w poniedziałek było sprawą niepewną - oczekiwano na wynik testów na koronawirusa w drużynie Arcady. Wszystkie wyniki okazały się negatywne. Rumuński rywal testy przeszedł również 3 listopada, przed startem sezonu ligowego. Wszystkie dały wynik negatywny.
Wobec wcześniejszego przybycia polskiego klubu do Rumunii, obie drużyny chciały przełożyć rywalizację na któryś z wcześniejszych dni, na co nie przystała jednak Telewizja Polsat, która przeprowadzi transmisję spotkania, zaplanowano je na 18:00 czasu polskiego.
Jastrzębski Węgiel w tym sezonie rozegrał już jedenaście oficjalnych spotkań, przegrywając dwa z nich. W czterech ostatnich meczach jastrzębianie radzili sobie bez kontuzjowanego Tomasza Fornala, jednak polski przyjmujący udał się do Rumunii i znalazł się w kadrze meczowej.
Rywale z problemami
W trudniejszej sytuacji wydają się być gospodarze, którzy w tym sezonie rozegrali dopiero dwa oficjalne mecze. 24 września wygrali z fińskim Ford Levoranta Sastamala w ramach pierwszej rundy kwalifikacji do Ligi Mistrzów. 5 listopada z kolei przegrali 1:3 z CSS CNE LAPI Dej SCM Zalau. Był to ich pierwszy mecz w ramach nowego sezonu ligi rumuńskiej. Dzień później mieli zmierzyć się z Unirea Dej, jednak koronawirus u niedoszłego rywala doprowadził do wygranej walkowerem.
Walkowerem zakończyło się też kilka innych meczów już na samym starcie ligi rumuńskiej. - Częścią przyjętego systemu ligowego, której nie lubię, są porażki walkowerem jeśli nie masz wystarczającej liczby zdrowych graczy. Dlatego nasz ostatni mecz nie doszedł do skutku. Zaczęliśmy sezon tak późno, że federacja nie widzi możliwości, aby mecze odkładać na późniejsze terminy - tłumaczy nam Niels Klapwijk, atakujący Arcady.
Ze względu na epidemię koronawirusa rumuńscy siatkarscy włodarze ustalili nowy system rozgrywek ligowych. - Rozpoczęliśmy sezon późno, ponieważ w ostatniej chwili zmieniono format rozgrywek. Gramy w systemie turniejów z udziałem trzech drużyn, jedna z nich jest gospodarzem. W krótkim czasie czeka nas wiele meczów. Przed każdym turniejem przechodzimy testy. Myślę, że to całkiem niezłe rozwiązanie - ogranicza liczbę podróży, a kluby wydają mniej pieniędzy na testy - mówi dalej holenderski atakujący.
- Nasze przygotowania były trochę dziwne. Rozegraliśmy dotąd tylko dwa oficjalne mecze. Pomiędzy nimi - od 24 września do 5 listopada - nie graliśmy żadnego meczu. Dzieje się tak, ponieważ większość rumuńskich drużyn nie chce rozgrywać sparingów, nie chcąc ryzykować zakażeń - kontynuuje Holender.
- Również COVID-19 sprawił nam w ostatnim czasie trochę trudności. W sumie mieliśmy pięciu zakażonych graczy. U niektórych pojawiły się małe objawy, u reszty objawów nie było żadnych. Nie wiemy, jak doszło do zakażeń. Wszyscy trafiliśmy na dziesięciodniową kwarantannę. Potem musieliśmy trenować w małych grupach, czekając na negatywne wyniki pozostałych. Od niedawna trenujemy w komplecie. To zapewne nie jest idealne przygotowanie, ale przed sezonem wiedzieliśmy, że będzie dziwnie. Myślę, że mamy dobrą drużynę i na czwartkowy mecz jesteśmy gotowi - relacjonuje dalej 35-latek.
Jastrzębski Węgiel wielkim faworytem
Ostatnim reprezentantem Rumunii w Lidze Mistrzów był zespół S.C.M."U" Craiova w sezonie 2016/2017. Rok wcześniej niechlubnie zakończyła się przygoda Tomisu Constanta, klub wycofał się z rozgrywek już w trakcie trwania fazy grupowej, powodem była zapaść finansowa. Arcada Galati blisko awansu była w ubiegłym sezonie, przeszkodą okazał się przegrany "złoty set" w kwalifikacjach z Vojvodiną Nowy Sad.
- To jasne, że wielkim faworytem jest Jastrzębski Węgiel. To czołowy klub w Europie i szanujemy jego historię. Chcąc myśleć o awansie, będziemy musieli zagrać na naszym najwyższym poziomie, a rywal poniżej swojego maksimum. To tylko jeden mecz, który w dodatku zagramy u siebie, dlatego dostrzegam jednak nasze szanse. Dla nas udział w Lidze Mistrzów jest marzeniem, damy z siebie wszystko, aby ono się spełniło - mówi Klapwijk.
Rywal Jastrzębskiego Węgla od pięciu lat nie schodzi z podium rodzimej ligi, a od dwóch sezonów jest mistrzem kraju. - Arcada to najlepszy i najbardziej profesjonalny klub w Rumunii. W zeszłym sezonie przegraliśmy tylko jeden mecz. Sądzę, że w tym sezonie rozgrywki będą bardziej wyrównane, ale jesteśmy głównymi faworytami - przyznaje siatkarz wychowany w Amsterdamie.
Słowa Holendra potwierdza Dmytro Filippow, były rozgrywający Jastrzębskiego Węgla i Arcady Galati. - To najlepiej zorganizowany klub w Rumunii, z najwyższym budżetem. W lidze krajowej mają wysokie ambicje, dla mnie gra tam była dobrym doświadczeniem. Nie było też żadnych problemów z pieniędzmi, to duża zaleta. Aktualnie trenerem jest Sergiu Stancu, pracowałem z nim w PAOK-u Saloniki, to dobry szkoleniowiec - wspomina Filippow.
Wsparcie milionera
- Wpływ pandemii na finanse klubów jest obecny także w Rumunii, ale myślę, że ponownie udało się stworzyć silny zespół. Na warunki rumuńskie klub jest naprawdę duży. Stara się on również wziąć odpowiedzialność za rozwój rumuńskich talentów i prowadzić młodych graczy w możliwie najlepszy sposób. To pomoże tutejszej siatkówce w przyszłości - wyjaśnia Niels Klapwijk.
Głównym sponsorem rywala Jastrzębskiego Węgla jest firma Arcada Company, która realizuje między innymi państwowe projekty budowy dróg, autostrad i mostów. Według danych Dun & Bradstreet roczny dochód przedsiębiorstwa w 2019 roku wyniósł nieco ponad 59 milionów dolarów.
Finansowe wsparcie klubu prawdopodobnie nie miałoby miejsca, gdyby nie 67-letni Spiru Mantu, członek zarządu wspomnianej firmy. Jak można dowiedzieć się z rumuńskiej edycji "Forbesa", to jeden z najbogatszych ludzi w kraju, swoją działalność rozpoczął w 1990 roku, wtedy zarejestrował firmę, pożyczając pieniądze, aby wpłacić minimalny, wymagany przez prawo kapitał. Jak się okazuje, pasjonat siatkówki.
- Pan Mantu kocha tę dyscyplinę. Z tego co wiem, w młodości grał w siatkówkę. Ogląda wszystkie nasze mecze i regularnie pojawia się na treningach. Traktuje zespół jak swoją rodzinę. Czasami jesteśmy zapraszani przez niego na obiady, czasem bywamy też w jego domu. To wszystko świadczy o jego miłości do tego sportu. Ostatniego lata, podczas lockdownu ponownie obejrzał wszystkie nasze mecze z minionego sezonu. Arcada Galati to najstabilniejszy finansowo klub w Rumunii - zaznacza Klapwijk.
Małe miasto nad Dunajem
Rumunia według danych Worldometer jest aktualnie 29. krajem świata pod względem liczby zakażeń koronawirusem, przekroczyła ona 324 tysiące. Na początku listopada notowano rekordowe dzienne liczby nowych przypadków zakażenia. Najwięcej 6 listopada - 10260. 10 listopada odnotowano największą dzienną liczbę zgonów - 177.
W Gałaczu, gdzie zagra Jastrzębski Węgiel, sytuacja względnie wydaje się być nie najgorsza, ale mecz odbędzie się bez udziału publiczności.
- Obostrzenia w Rumunii są zależne od regionu. W czerwonych strefach obowiązuje pełny lockdown, dopóki liczby nie spadną. Gałacz aktualnie nie jest czerwoną strefą. Będąc tutaj wszędzie trzeba nosić maskę. Wnętrza restauracji i kawiarni są zamknięte, otwarte są jedynie ich zewnętrzne strefy. Wchodząc do sklepu lub galerii handlowej mierzona jest temperatura. Najważniejsze jest teraz bycie ostrożnym. Naprawdę mam nadzieję, że ten sezon uda się rozegrać w całości - mówi Klapwijk. Miniony sezon ligi rumuńskiej został przerwany niedługo po zakończeniu fazy zasadniczej, wygranej przez Arcadę Galati, za co klub uznano mistrzem kraju.
- To małe miasto nad Dunajem. Jest tutaj wszystko, czego potrzebujesz. Ale coś co niezbyt tutaj lubię, to wszędzie duże odległości. Wszystkie kluby, z którymi gramy są daleko. Lotnisko jest stąd o kilka godzin jazdy. To sprawia, że niemal zawsze spędzasz czas w mieście i nie odwiedzasz niczego innego - przyznaje nasz rozmówca.
Jak zapewniają organizatorzy - zachowane zostaną wszelkie restrykcje i zasady bezpieczeństwa narzucone przez Europejską Federację Siatkówki.
Zwycięzca meczu trafi do grupy C z Zenitem Kazań, ACH Volley Ljubljana oraz Berlin Recycling Volleys. Przegrany zagra w 1/16 Pucharu CEV z bułgarską Montaną. W fazie grupowej LM przewidziano po dwa turnieje. W grupie Jastrzębskiego Węgla ich organizatorami będą kluby z Berlina oraz Kazania. Z pary Jastrzębski Węgiel - Arcada Galati wyłoniony zostanie ostatni z 20 uczestników Ligi Mistrzów. Wcześniej przez kwalifikacje szczęśliwie przebrnął już Itas Trentino.
Czytaj również:
Koronawirus. PlusLiga. Kwarantanna zakończona. Siatkarzy PGE Skry Bełchatów czeka ligowy maraton
Daniel Pliński ostro o zachowaniu Anastasiego: polski trener straciłby za to pracę i miał problem ze znalezieniem nowej