Zdążyliśmy się już przekonać, że nie ma rozwiązania, które zadowoli wszystkich. Tak jak było przy okazji ustalania rozstrzygnięcia sezonu, tak będzie przy układaniu terminarza siatkarskiego na przyszłość. Ale - kolokwialnie rzecz ujmując - skoro wszystko się rozsypało, to może to jest okazja, by zbudować wszystko od początku? W dużym stopniu jest to apel do władz światowych, bo w kraju jesteśmy od nich uzależnieni.
Chodzi o to, żeby znów się nie okazało, że zawodnicy czy zawodniczki, którzy w sobotę grają finał Ligi Mistrzów, musieli się spieszyć z pakowaniem i lotami, aby zdążyć na wtorkowy mecz o pierwsze punkty z reprezentacją, z którą widzą się pierwszy raz od roku. Albo żeby się nie okazało, że w niedzielę wieczorem w Paryżu grasz finał Mistrzostw Europy, a we wtorek rano w Tokio czeka cię pierwszy mecz na turnieju o złotą bułkę, zwanym też Pucharem Świata.
"Wszyscy płyniemy na tej samej łodzi"
Nie trzeba nikogo przekonywać, że wzięło się to po prostu z braku terminów, które z kolei są efektem rozbudowania poszczególnych turniejów. Dość powiedzieć, że 24-zespołowe Mistrzostwa Europy w takiej formule zajmują dwa i pół tygodnia, a więc o kilka dni więcej niż poprzednio, gdzie sięgały 10 dni (dwa weekendy i tydzień pomiędzy nimi).
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Bednorz o Lidze Narodów, graniu w maseczkach i narodowej kwarantannie
W niedawno opublikowanym przez CEV wywiadzie z prezydentem Aleksandarem Boriciciem czytamy: "Wszyscy płyniemy na tej samej łodzi, najważniejszy będzie teraz otwarty, szczery i ciągły dialog. Do tego właśnie dążymy w CEV od dłuższego czasu i będziemy to robić dalej". Czasami można odnieść jednak wrażenie, że Europejska Konfederacja Siatkówki to ucieszyłaby się, jakby federacja światowa - FIVB - parafrazując jeden z hitów internetu - upadła i sobie ten głupi (tu pada brzydkie słowo w kontekście twarzy) rozwaliła.
W siatkarskim kalendarzu od lat właściwie nie ma okresu... przerwy. Po to, żeby można było od tej pięknej dyscypliny odpocząć. Po to, żeby kibice i zawodnicy mogli choćby na chwilę zgłodnieć, a później z nową energią przystąpić do kolejnych rozgrywek. Tak jak w NBA koszykarze mają zdaje się taki okres, w którym po prostu w ogóle nie trenują. Rozumiem argumenty finansowe w takich turniejach jak Liga Narodów (dawniej Liga Światowa) czy Puchar Świata, ale nie zapominajmy, że głównymi bohaterami widowisk są siatkarze.
Eurovolley co cztery lata
I teraz znów pojawia się kolejny z problemów. Bo ci zwykli ligowcy, którzy kończą grę w marcu lub kwietniu, mają wolne do sierpnia lub września, zależnie od tego, kiedy rozpoczną się przygotowania. Zresztą co to za przygotowania, jeśli się zdarza, że trenujesz w pięciu czy w siedmiu, bo reszta jest na kadrze. W naszej PlusLidze sytuacja dość znajoma, prawda? Dwa okienka na kadrę - letnie i zimowe (kiedy piłka nożna częściowo jest w zawieszeniu!) to rozwiązanie optymalne.
W każdym roku kalendarzowym, jeśli chodzi o reprezentacje, do rozegrania są: impreza najważniejsza (igrzyska olimpijskie/mistrzostwa świata/mistrzostwa kontynentalne), eliminacje do niej oraz Liga Narodów. Pal licho już ten cały Puchar Świata (który nie wiadomo, czy jeszcze kiedykolwiek się odbędzie), jeśli udałoby się go wkomponować w któryś z luźniejszych sezonów. Jak? W bardzo prosty sposób - poprzez organizację mistrzostw kontynentów co cztery, a nie co dwa lata. Dzięki temu oba turnieje zyskają na elitarności. A Puchar Wielkich Mistrzów? A po co to komu?
Ponadto warto premiować najlepszych. To, że mistrz świata lub kontynentu, nie ma zagwarantowanego prawa startu w igrzyskach olimpijskich, jest skandaliczne i nielogiczne zarazem. Podejrzewam, że jest tak dlatego, że światowe władze boją się, iż wtedy kwalifikacje stracą na atrakcyjności. A tak naprawdę to będzie zaoszczędzenie bardzo cennego czasu.
W ligach mierz siły na zamiary
Inna sprawa to ta, czy rzeczywiście stać siatkówkę na marnowanie aż sześciu tygodni na wielce prestiżową, ale de facto towarzyską Ligę Narodów? Rozgrywki, które i tak są traktowane jako przygotowanie do większej imprezy spokojnie można byłoby zamknąć w miesiąc. A jak komuś by było mało, może sobie umówić mecz towarzyski. Pomijam już kuriozalny pomysł z tym, by kobiety grały od wtorku do czwartku, a mężczyźni od piątku do niedzieli. Niech na przykład czerwiec należy do pań, a lipiec do panów!
Tymczasem bardzo dobre wieści płyną z PLS, bo na wideokonferencji z prezesami najprawdopodobniej udało się ustalić taki terminarz PlusLigi, by nie grać w środku tygodnia. To również bardzo dobra wiadomość, biorąc pod uwagę że będzie można spokojnie wpasować europejskie puchary. Jeśli okazałoby się, że terminów meczowych zaczęłoby brakować, naturalną rzeczą byłoby zmniejszenie ligi. Elita to elita.
Podsumowując, przykładowy zdrowy i najmniej inwazyjny kalendarz siatkarski to:
styczeń - miesięczny okres przerwy na kadrę. Być może nawet na mistrzostwa kontynentalne lub kwalifikacje do większych imprez
luty-kwiecień - dokończenie rozgrywek ligowych
maj - miesiąc (lub chociaż 2-3 tygodnie) przerwy absolutnej
czerwiec-sierpień - czas na kadrę. Tu trzeba jednak być uzależnionym od terminów igrzysk, które najczęściej wypadają w lipcu/sierpniu. Jest miejsce na dwa turnieje
wrzesień-grudzień - okres przygotowawczy i rozpoczęcie rozgrywek ligowych
[b][urlz=/inne/krzysztof-sedzicki]Felietony Krzysztofa Sędzickiego ->
[/urlz][/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)