Siatkówka. Andrzej Wrona: Takie już nasze życie, że gramy tam, gdzie nam każą

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrzej Wrona
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Andrzej Wrona

Po serii plusligowych zwycięstw, VERVA Warszawa Orlen Paliwa niespodziewanie przegrała 1:3 z Cerrad Eneą Czarni Radom. Andrzej Wrona, kapitan drużyny, nie chce zwalać winy na ciężki terminarz. - To my nie dostosowaliśmy się poziomem - stwierdził.

Lider tabeli VERVA Warszawa Orlen Paliwa po serii kolejnych 11 zwycięstw w PlusLidze doznał dość niespodziewanie porażki z Cerrad Eneą Czarni Radom. Radomianie, którzy nadal walczą o miejsce w czołowej ósemce na koniec rundy zasadniczej, na pewno nie byli faworytem w meczu 19. kolejki. Jednak już w poprzednim swoim spotkaniu, przeciwko Asseco Resovii Rzeszów, pokazali, że nie można ich lekceważyć. Wykorzystali słabość rywala i rozbili go w trzech setach.

- Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. Wiedzieliśmy, że to nie ekipa z Rzeszowa przegrała, tylko po prostu radomianie zagrali bardzo dobrą siatkówkę - powiedział Andrzej Wrona, środkowy VERVY.

Dobry poziom podopieczni Roberta Prygla zaprezentowali także przeciwko wicemistrzowi Polski. - Widzę, że znaleźli swój optymalny skład. Ten zespół walczy i zależy im na zwycięstwie, a że złapali fajny rytm i gra się tutaj ciężko, to spodziewaliśmy się niełatwej przeprawy. Rywale zagrali świetny mecz, a Karol Butryn był jak Ivan Miljković za najlepszych czasów, im trudniejsza piłka, tym pewniej kończył. Radomianom to zwycięstwo się na pewno przyda - analizował gracz lidera PlusLigi.

ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii

Zawodnik sam podkreślił, że taki mecz przyda się też jego drużynie. -  Musimy zejść na ziemię i ciężko pracować. Mamy teraz trudny okres, ale to nas nie tłumaczy. Tak sobie w sobotę powiedzieliśmy, że jak byśmy teraz przed tym meczem skończyli ligę, to byśmy grali z Czarnymi play-off, więc to pokazuje, że nie ma takiej pozycji w tej fazie, która będzie gwarantowała łatwy ćwierćfinał. Gratulacje dla zespołu z Radomia, dla kibiców, bo stworzyli super atmosferę, a my nie dostosowaliśmy się poziomem do widowiska - stwierdził krytycznie siatkarz.

Przegrana z Cerradem to druga z rzędu porażka po przegranym meczu w Lidze Mistrzów z Tours VB. Trudno w tym dopatrywać głębokiego kryzysu, ale dwie przegrane z rzędu po dobrej passie to fakt. - Do tej pory było tak, że trochę dostosowywaliśmy się poziomem do przeciwnika i na tym poziomie wygrywaliśmy, a w Radomiu i w Tours nie potrafiliśmy się dostosować do świetnie grających rywali i dlatego przegraliśmy. Przecież z Czarnymi w tym czwartym secie mieliśmy chyba cztero- czy pięciopunktową przewagę i jakimiś głupimi piłkami tę przewagę straciliśmy. Rywal grał konsekwentnie, wierzył do końca w zwycięstwo i to się opłaciło - analizował Andrzej Wrona.

Co do rozgrywek w europejskich pucharach, to w najbliższą środę warszawianie rozegrają na wyjeździe mecz z Sir Safety Conad Perugia. Po krótkiej analizie sytuacji jest jasne, że to może być ostatni mecz wicemistrza Polski na zagranicznych parkietach w tym sezonie. - Oczywiście szkoda byłoby zakończyć rozgrywki na meczach grupowych. Wiadomo, że nie mamy zbyt dużych szans, ale serce sportowców nie pozwoli nam pojechać, przestać na boisku trzy sety i wrócić do domu. Jeżeli mamy tym meczem zakończyć Ligę Mistrzów, to może warto by było w jakimś fajnym stylu, bo wygraliśmy tylko dwa mecze jak do tej pory i myślę, że inaczej sobie wyobrażaliśmy te rozgrywki przed ich startem - przyznał gracz VERVY Warszawa Orlen Paliwa.

Szalony kalendarz nie pozwoli podopiecznym Andrei Anastasiego na długi odpoczynek po meczu z wicemistrzem Włoch, bo już trzy dni później podejmą PGE Skrę Bełchatów, z którą już raz w tym sezonie przegrali. - Mam nadzieję, że będzie to fajne widowisko. To jest bardzo ważny mecz, bo dzieli nas mało punktów. To są starcia decydujące o lepszej pozycji przed play-off, tak więc przed własną publicznością będziemy chcieli przełamać niemoc w konfrontacjach ze Skrą, bo od dwóch lat nie możemy z nimi wygrać - powiedział siatkarz warszawskiej ekipy.

Konfrontacja z żółto-czarną ekipą odbędzie się w Hali Torwar, gdzie warszawianie rozgrywają w tym sezonie większość spotkań. Jednak na kolejny mecz u siebie, stołeczni będą musieli wybrać się... do Płocka. Już zostało bowiem oficjalnie ogłoszone, że zaplanowany na 29 lutego mecz z GKS Katowice, zostanie rozegrany w tym mieście, oddalonym o jakieś 100 kilometrów od stolicy. Siatkarze do tego pomysłu podchodzą ze spokojem. - Prawda jest taka, że my gramy każdy mecz na wyjeździe, bo na Torwarze nie trenujemy na co dzień - stwierdził Andrzej Wrona.

Środkowy wicemistrza Polski szukał pozytywów takiego rozwiązania. - Bartek Kwolek jest z Płocka, więc na pewno się cieszy, że zagra w swoim rodzinnym mieście. Oczywiście wiadomo, jest to komplikacja dla kibiców, ale mam nadzieję, że się wybiorą, bo to nie jest aż tak daleko. Z tego co wiem, to nasz Klub Kibica wybiera się do Perugii, do Płocka jest trochę bliżej, może więc kibice z tego miasta i okolic też wpadną, zobaczyć mam nadzieję fajne widowisko. Takie już nasze życie, że tam gdzie nam każą, tam jedziemy i gramy - zakończył swoją wypowiedź kapitan VERVY.

Czytaj także:
-> PlusLiga. Jan Hadrava: Ciągle mam nadzieję na grę na igrzyskach
-> PlusLiga. Zespołowość kluczem do zwycięstw PGE Skry Bełchatów. "Jesteśmy jak jedna, zaciśnięta pięść"

Komentarze (0)