Zeszły sezon był dla nas naprawdę udany - rozmowa z Łukaszem Wiśniewskim, środkowym Domexu Tytan AZS Częstochowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przed rozpoczęciem zeszłego sezonu nie brakowało malkontentów, którzy nie zostawili na zespole Domexu Tytan AZS Częstochowa suchej nitki i wróżyli Akademikom”rychły spadek z siatkarskiej PlusLigi. Częstochowianie zadziwili jednak wszystkich i nie tylko zajęli piąte miejsce na "krajowym podwórku", ale przede wszystkim awansowali do ćwierćfinału siatkarskiej Ligi Mistrzów, eliminując po drodze świeżo upieczonego Mistrza Włoch, Copre Piacenza. Duży wkład w sukcesy ekipy Radosława Panasa miał młody środkowy, <b>Łukasz Wiśniewski</b>, który w trakcie sezonu przebojem wdarł się do podstawowego składu częstochowskiej ekipy i należał do wyróżniających się zawodników w zespole.

W tym artykule dowiesz się o:

Adrian Heluszka: Jak w kilku słowach podsumujesz ubiegły sezon?

Łukasz Wiśniewski: Myślę, że zeszły sezon był dla nas naprawdę udany. Mimo nie największego budżetu udało się zbudować naprawdę silny zespół, który pokazał, że nie będzie walczył o utrzymanie w lidze, jak większość osób twierdziła przed rozpoczęciem sezonu, lecz o to by w przyszłym sezonie nadal grać w europejskich pucharach. Zajęliśmy 5 miejsce w Plus Lidze i myślę, że to naprawdę dobry wynik. Zaliczyliśmy również całkiem dobry występ w Lidze Mistrzów. Wystarczy przypomnieć, że pokonaliśmy, jak się później okazało obecnego mistrza Włoch, a dojście do ćwierćfinałów dla tak młodego i całkiem nowego zespołu było dużym sukcesem.

Spodziewałeś się, że w tak krótkim czasie wywalczysz sobie miejsce w składzie i będziesz należał do wyróżniających się zawodników?

- Szczerze mówiąc bardzo chciałem łapać się do meczowej dwunastki. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe, bo mieliśmy bardzo wyrównaną rywalizację na mojej pozycji. Czekałem dość długo na to, by dostać szansę od trenera, a gdy wreszcie taka się pojawiła bardzo chciałem ją wykorzystać i pokazać się z jak najlepszej strony.

Dwumecz z ZAKSA Kędzierzyn Koźle - przełamanie i uwierzenie w swoje umiejętności?

- To właśnie w meczu w Pucharze Polski z ZAKSĄ dostałem swoją szansę. Pamiętam, że byłem po meczu zadowolony ze swojego debiutu tym bardziej, że wygraliśmy 3:2.

Czy tak wyobrażałeś sobie jeszcze do niedawna PlusLigę? Jak ocenisz jej poziom?

- Myślę, że tak. Moim zdaniem w Polsce mamy naprawdę wysoki poziom siatkówki i oby z roku na rok ten poziom rósł.

W tym roku posmakowałeś występów w Lidze Mistrzów, dzięki czemu zwiedziłeś wiele krajów. Jak wrażenia po poznaniu różnych siatkarskich kultur?

- Moim zdaniem, żeby poznać siatkarską kulturę w jakimś kraju trzeba w nim trochę pograć. Jedyne co mogę stwierdzić to to, że mamy jednych z najlepszych kibiców w Europie. Jedynie kibice greccy mogliby rywalizować z naszymi o miano tych najlepszych.

Jaka atmosfera panowała w zespole w zeszłym sezonie? Chyba z racji młodego wieku większości graczy nie miałeś problemów ze znalezieniem wspólnego języka z zawodnikami...

- Atmosfera była naprawdę dobra. Mimo, że miedzy tymi najstarszymi zawodnikami, a najmłodszymi była spora różnica wieku, to od samego początku wszyscy się bardzo dobrze dogadywaliśmy.

Czy gra w częstochowskim AZS-ie to jest to, na co liczyłeś na początku swojej kariery?

- Szczerze mówiąc bardzo się cieszę, że podpisałem kontrakt w Częstochowie. Nie mówię tego, mając na myśli zeszły sezon, który był moim pierwszym, lecz dlatego, że to właśnie w Częstochowie zaczynali swoją karierę wszyscy czołowi polscy zawodnicy. To tutaj zdobywali swoje pierwsze seniorskie doświadczenie i tutaj rozwijali się sportowo. Mam nadzieję, że tak będzie nadal.

Jakie plany wiążesz z grą w Częstochowie? Chciałbyś tutaj zostać na dłużej, czy jednak to dla Ciebie jedynie krótki przystanek w karierze?

- Na razie mam za sobą dopiero pierwszy sezon w seniorskiej siatkówce więc nie mam co planować. Póki co, chcę się jak najlepiej rozwijać siatkarsko i walczyć o jak największe cele z AZSem, a co będzie dalej, czas pokaże.

Jaki mecz z tego sezonu wspominasz najlepiej?

- Myślę, że ten sam, co większość częstochowskich kibiców. Rewanż z Coprą Piacenza w Hali Polonia.

Kto jest twoim siatkarskim wzorem? Kogo starasz się podpatrywać?

- Jeżeli chodzi o kunszt siatkarski obserwuję grę i umiejętności środkowego drużyny USA Davida Lee.

Kiedy i w jakich okolicznościach rozpocząłeś przygodę z siatkówką?

- Podczas zawodów międzyszkolnych w gimnazjum, na które pojechałem tylko dlatego, że byłem wysoki. Jeden z trenerów tam obecnych wysłał mnie na zgrupowanie kadry wojewódzkiej do Białej Podlaskiej. Trenerem kadry był Maciej Sobieraj, który po kilku dniach zgrupowania zaproponował mi grę w swoim klubie UKS Serbinów Biała Podlaska. Była to dla mnie dosyć trudna decyzja, ponieważ wiązała się ona ze zmianą szkoły i przeprowadzką. Oczywiście przyjąłem propozycję i nie żałuję tej decyzji. Pod okiem trenera Sobieraja stawiałem swoje pierwsze kroki w siatkówce. Po zakończeniu gimnazjum dostałem się do SMSu w Spale no i tak to się mniej więcej zaczęło.

Czy ciężko jest pogodzić szkołę z siatkówką?

- Szczerze mówiąc łatwe to nie jest, ale i nie niemożliwe. Trzeba trochę chęci i silnej woli.

W Częstochowie musiałeś sobie radzić bez rodziców. Trudna dla młodego zawodnika jest taka rozłąka?

- Tak, jak wcześniej mówiłem z domu wyszedłem już w drugiej klasie gimnazjum. Wtedy początki były ciężkie poza domem, w nowym mieście. Później były trzy lata w Spale, więc już dawno przeszedłem przez tą pierwszą rozłąkę. Dlatego tutaj już nie miałem takiego problemu.

Jakie jest Twoje marzenie sportowe?

- Na pewno grać na najwyższym poziomie i być dobrym zawodnikiem, a jeśli już uda mi się osiągnąć ten wysoki poziom, to mam nadzieję, że przyjdą sukcesy.

Współpraca: Damian Trybulec (www.azsczestochowa.pl)

Źródło artykułu: