- Było minęło, to temat zamknięty, najlepiej do niego nie wracać i nie ma co go roztrząsać. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie i skupiamy się na kluczowym turnieju - podkreśliła Magdalena Stysiak podczas rozmowy z "Super Expressem".
Młoda przyjmująca, a właściwie atakująca, bo na tej pozycji gra w klubie, nie podpisała listu od drużyny, który wylądował w listopadzie PZPS. Uznała, że za krótko jest w drużynie, żeby móc podpisać się pod zdaniem reszty koleżanek. Teraz, podobnie jak reszta zespołu, skupia się już na przygotowaniach.
Czytaj też:
-> Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Bułgarki pewne siebie przed meczem z Polską. "Mamy 80-85 procent szans na awans"
-> Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Joanna Wołosz: Turniej w Apeldoorn to takie mini mistrzostwa Europy
Stysiak w reprezentacji musi jednak zmienić pozycję. Na ataku trener Jacek Nawrocki stawia bowiem na Malwinę Smarzek-Godek. W lidze włoskiej nie grałam na przyjęciu, ale po treningach zostawałam i prosiłam trenera, by na mnie zagrywał - wyjawiła Stysiak. Zresztą przez całe lato rywalizowała na tej pozycji, więc z pewnością nie zapomniała, jak się to robi.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: skandal podczas biegu. Klepnął dziennikarkę w pośladki
W Apeldoorn Polki będą grać w grupie z Holandią, Bułgarią i Azerbejdżanem. Potem zagrają półfinał i ewentualny finał. Bilet do Tokio zdobędzie tylko jedna ekipa. Stysiak uważa, że nie jest to sprawiedliwe. - W końcu Europa jest najmocniejsza w siatkówce, a na przykład z Azji pojedzie jakiś słabszy zespół. Trudno, takie jest życie, z kwalifikacji wychodzi jedna drużyna, co oznacza, że nie będzie tam nieważnych meczów. Dlatego trzeba wyjść i zagrać na 200 procent w każdym spotkaniu - zakończyła.
Do Apeldoorn polskie siatkarki wylecą w niedzielę, a pierwszy mecz rozegrają we wtorek z Bułgarkami.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)