Z Paryża - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Jak to często bywa w mistrzostwach Europy siatkarzy, skład finału mocno różnił się od tego, który przewidywano przed startem turnieju, czy nawet przed półfinałami. Gdy na placu boju pozostały tylko cztery drużyny, większość ekspertów typowało, że w meczu o złoto zmierza się Francuzi i Polacy. Tymczasem ci pierwsi ulegli w Paryżu 2:3 Serbom, drudzy przegrali w Ljubljanie ze Słoweńcami 1:3.
Finał był zatem starciem dwóch drużyn, które sprawiły duże niespodzianki. Słowenia nawet dwie, bo zanim wyeliminowała Biało-Czerwonych, w ćwierćfinale rozprawiła się z Rosją.
Nic dziwnego, że w tym niewielkim bałkańskim kraju zapanowało prawdziwe siatkarskie szaleństwo. Słoweńscy kibice skorzystali na tym, że do meczu o złoto nie dotarli "Trójkolorowi" i wykupili te bilety, których francuscy fani już nie chcieli.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Vital Heynen podsumował turniej. Jego słowa dają do myślenia
Pod halę Bercy ściągali w niedzielę autokarami od wczesnych godzin porannych. Na trybunach pojawiło się ich kilka tysięcy, nad kibicami Serbów mieli miażdżącą przewagę. Atmosfera, którą stworzyli, przypominała momentami "kocioł czarownic" ze Stożice Areny w Lublanie.
Zobacz także:
ME siatkarzy. Marcin Komenda: Docenimy ten brąz
ME siatkarzy. Vital Heynen podsumował turniej. Jego słowa dają do myślenia
W tej atmosferze słoweńscy siatkarze odnaleźli się znakomicie, ale tylko w pierwszym secie. Zdominowali w nim rywali, głównie dzięki bardzo dobrej grze w zagrywce i w bloku. Dwa razy zatrzymali Aleksandar Atanasijevicia, dwukrotnie "zaczapowali" Urosa Kovacevicia, dołożyli kilka udanych akcji w obronie, niezłą skuteczność w ataku i w efekcie pokonali niewyraźnych Serbów aż 25:19.
W drugiej partii role się odwróciły i już do końca meczu to Serbowie bili, a Słoweńcy przyjmowali ciosy. Przebudził się Atanasijević, środkowi Srećko Lisinac i Marko Podrascanin raz po raz zatrzymywali słoweńskich graczy na siatce i budowali w ten sposób wysoką przewagę swojej drużyny.
Gdy Kovacević pięknym pojedynczym blokiem zatrzymał na prawym skrzydle Tonceka Sterna, ekipa trenera Slobodana Kovaca prowadziła już 17:10, a Słoweńcy mogli już oswajać się z myślą o remisie 1:1. Seta oddali bez walki, zdobywając w nim tylko 16 punktów. Serbowie ze swoich 25 aż 8 uzyskali blokiem.
Partia numer trzy nie stała już pod znakiem kapitalnego serbskiego bloku, ale wciąż to Atanasijević i jego koledzy dominowali na boisku. Klubowy kolega Wilfredo Leona z Sir Safety Perugia atakował ze znakomitą skutecznością, a w sytuacyjnych piłkach Słoweńców raz po raz wywodził w pole Kovacević.
Do tego drużyna Alberto Giulianiego miała olbrzymie problemy w ataku. Zawodzili i Tine Urnaut i Klemen Cebulj i Mitja Gasparini. Selekcjoner słoweńskiej kadry próbował ratować się zmianami, ale to nie podniosło jakości gry jego zespołu. Serbowie prowadzili 12:8, 16:11, potem 24:16. As serwisowy Cebulja i blok Jana Kozamernika na środku zdały się już na nic, bo wcześniej poniesione straty były po prostu ogromne.
Choć słoweńska drużyna z każdą minutą wyglądała na boisku coraz słabiej, jej kibice nie tracili wiary i nieustannie głośno dopingowali swoich ulubieńców. Ci na początku czwartej odsłony zerwali się do walki i objęli prowadzenie 4:2, ale nie cieszyli się nim długo. Po kolejnym kapitalnym pojedynczym bloku Kovacevicia był remis, a potem cierpliwa, czujna i efektowna gra Serbów rozbiła szyki przeciwników.
Kolejnymi chytrymi atakami oraz "czapami" na lewym skrzydle Kovacević pracował na tytuł MVP turnieju i odbierał Słoweńcom wiarę w złoty medal. Przy wyniku 20:14 dla Serbów trener Giuliani poprosił o czas, ale jemu i jego drużynie nie mogła już pomóc najdoskonalsza nawet taktyka, a jedynie siatkarski cud.
Ten się nie wydarzył. Serbscy siatkarze już do końca trzymali głowy rywali głęboko pod wodą i nie pozwolili im zaczerpnąć choćby odrobiny powietrza. W końcówce Słoweńcy zdołali jeszcze zmniejszyć trochę wysoką stratę, pod siatką doszło do spięcia między Kovaceviciem a Alenem Pajenkiem, ale w końcu stało się też to, co stać się musiało. Nemanja Petrić pewnym atakiem dał swojej drużynie meczbola, a chwilę później zdobył punkt zagrywką. Serbia wygrała 25:19, cały mecz 3:1 i po raz trzeci w swojej historii została siatkarskim mistrzem Europy!
Mistrzostwa Europy siatkarzy, Paryż, finał:
Serbia - Słowenia 3:1 (19:25, 25:16, 25:18, 25:20)
Serbia: Nikola Jovović, Aleksandar Atanasijević, Nemanja Petrić, Uros Kovacević, Marko Podrascanin, Srecko Lisinac, Neven Majstorović (libero) oraz Marko Ivović, Nikola Peković (libero) Petar Krsmanović.
Słowenia: Dejan Vincić, Mitja Gasparini, Tine Urnaut, Klemen Cebulj, Alen Pajenk, Jan Kozamernik, Jani Kovacić (libero) oraz Alen Sket, Ziga Stern, Toncek Stern.