Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Wyszłyście na boisko dzień po porażce z Belgią, jakby absolutnie nic się nie stało. Pewne siebie, nie zważając na to, kto jest po drugiej stronie siatki.
Martyna Grajber, przyjmująca reprezentacji Polski: Cieszę się, że w końcu zagrałyśmy od początku do końca, poza jednym setem, swoją siatkówkę. To była nasza gra, prowadzenie jej. Jak widać można walczyć nawet z wicemistrzyniami Polski, jeśli tylko wchodzimy na swój poziom. Udało nam się to i doszło do piątego secie. Forma dnia i wygrana należy do nas.
Można powiedzieć, że odrobiłyście lekcje? Działało to, czego brakowało w starciu z Belgią.
Żeby walczyć z takim zespołem jak Włochy, to trzeba wszystko postawić na jedną kartę. W środę zrobiła to Belgia w meczu z nami, natomiast my zaryzykowałyśmy na sto procent w zagrywce, co przyniosło skutki, bo parę razy ukłułyśmy rywalki z Włoch i już nie tak dobrze grały na wysokiej piłce. Egonu też ma swoje limity i nie jest w stanie skończyć wszystkich ataków. Zagrywka była na pewno kluczem.
Czy ze względu na to, że nie byłyście faworytkami, to czułyście mniejszą presję? Niecałe 30 godzin i dwa różne oblicza.
Mogło to tak wyglądać. Presja była, ale nie byłyśmy pod ścianą, bo gdybyśmy przegrały z Włoszkami, to turniej nadal się nie kończył i trzeba było dalej grać. Mogłyśmy tylko sprawić miłą niespodziankę i ułatwić sobie drogę do kolejnego grania i tak zrobiłyśmy. W środę przerosła nas presja, właśnie przez przeciwnika, z którym powinnyśmy wygrać. W czwartek mogłyśmy próbować i ta próba się udała. Z Belgijkami to jeden z tych meczów, który powinnyśmy wygrywać, nawet za trzy punkty. Przeciwniczki zagrały swoje najlepsze spotkanie. Dobrze, że się odbudowałyśmy po porażce, szczególnie, jeśli chodzi o pewność siebie.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Zatorski narzeka na kalendarz rozgrywek. "Co roku działacze nam to fundują. Balansujemy na krawędzi ryzyka"
A więc po prostu role się odwróciły.
Rzeczywiście. W środę i czwartek nie wygrał faworyt, może takie mecze się łatwiej gra, jeżeli nic się nie musi, a można na pełnej fantazji i pełnym ryzyku rywalizować. Wtedy wynik przychodzi sam.
Wyjście z grupy jest już zapewnione. Wszystko, co wygracie ponad, jest już na plus.
To będzie lepszy wynik niż podczas poprzednich mistrzostw Europy. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Każda z nas ma w serduchu jakieś swoje marzenia, które będziemy chciały zrealizować. Nie wiem czy presja będzie nas omijać, a może nawet będzie większa? Wygrana z wicemistrzyniami świata nakłada ją na kolejne spotkania.
Czytaj też:
-> Mistrzostwa Europy siatkarek. Rankingi po fazie grupowej. Sprawdź, jak wypadły Polki
-> Mistrzostwa Europy siatkarek. Jacek Nawrocki: Jestem pełen podziwu dla dziewczyn
Podczas meczu z Włoszkami z trybun pomagał wam komplet publiczności. Dziewczyny po poprzednich meczach mówiły, że to początkowo przytłaczało, bo takich tłumów na swoich spotkaniach jeszcze nie widziały. Oswoiłyście się z tym?
To dodało nam skrzydeł. Pięknie było grać przed taką publicznością. Wszyscy fantastycznie się bawili i dopingowali. To są takie piękne chwile, które na początku mogą rzeczywiście przytłaczać. Teraz jednak jesteśmy na etapie, gdzie nas to niesie do pozytywnych emocji.
Przed wami Hiszpania, a nie Rosja, bo tego przeciwnika dzięki pokonaniu Włoszek udało się uniknąć. To najlepsza wiadomość po tym spotkaniu?
Ostatecznie pomimo porażki z Belgijkami wszystko ułożyło się dobrze dla nas. Hiszpania jest teoretycznie słabszym rywalem, ale nie ma co bagatelizować żadnego zespołu grającego na mistrzostwach Europy. Belgia też pokazała swoje. My do tej pory też wygrywałyśmy z nimi w VNL czy w sparingach, a tu na ME przegrałyśmy pierwsze spotkanie od dawna. Będzie grało nam się łatwiej i pewniej z Hiszpanią niż z Rosją. Cieszę się, że tak dla nas się to ułożyło.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)