Drożej znaczy lepiej?

Ostatnio, przeglądając popularne portale internetowe, znalazłem ciekawą i początkowo nieprawdopodobną dla mnie wiadomość: Paweł Abramov, siatkarz Sbornej, swego czasu najbardziej obiecujący przyjmujący w Europie, zamienił mającą problemy finansowe Iskrę Odincowo na Jastrzębski Węgiel. Właśnie ta informacja skłoniła mnie do refleksji nad zmieniającym się rynkiem transferowym w polskiej lidze siatkówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Jastrzębski Węgiel jest jednym z pierwszych zespołów naszej ligi, który w tak wyraźny sposób zaczął budować swój skład wokół siatkarzy z zagranicy. Najpierw były próby z Jose i Victorem Rivera (sezon 2004/2005), bułgarski zaciąg w postaci Plamena Konstantinova (2005/2006) i Nikołaja Iwanowa (sezon 2006/2007), Guillaume Samica (w zeszłym sezonie) czy największy chyba hit - Paweł Abramov. Tutaj należy postawić sobie pytanie, czy taka polityka transferowa się opłaca. Trudno jednak na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony mieliśmy w zeszłym roku przykład Trefla Gdańsk, z dwoma reprezentantami Serbii i Brazylijczykiem, który to zespół z hukiem spadł z Plusligi, a na przeciwnym biegunie jest Skra Bełchatów, która ściągnęła Antigę i Falascę i bez większych problemów zdobyła po raz kolejny mistrzostwo Polski. Czy to kwestia szczęścia, właściwego doboru trenera? Moim zdaniem największe znaczenie ma tu jednak dobór całej kadry zawodników, odpowiednia selekcja, również pod względem mentalnym. Wystarczy zobaczyć kto oprócz siatkarzy zagranicznych występował w Treflu: konfliktowy Kadziewicz, dwóch dość znanych rozgrywających (Kruk, Bednaruk), a reszta stanowiła uzupełnienie (może jeszcze momentami Winnik pokazywał, że szansa gry w Pluslidze mu się należy), co sprawiało wrażenie, że zespół z Trójmiasta jest zbieraniną, która nigdy nie tworzyła grupy. W Skrze natomiast od dawna inwestuje się w młodzież. Kupowani i wypożyczani do innych zespołów są najlepsi młodzi zawodnicy, aby mogli się rozwijać, czego najlepszym przykładem jest wypożyczenie Jarosza do ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, czy też sytuacja Milczarka, który złapał kontuzję, tułał się po rezerwach Skry, a w zeszłym sezonie, wypożyczony do zespołu Politechniki Warszawskiej, był jednym z najlepszych libero ligi! Uzupełnieniem kadry są siatkarze doświadczeni, ale ambitni i bezkonfliktowi, jak Bąkiewicz, Dobrowolski czy Pliński. Do ideału nie pasuje mi nieco Falasca, który zawodził w najważniejszych momentach.

Jak na tym tle będzie wyglądał Abramov? Moim zdaniem zostanie jednym z najlepszych zawodników naszej ligi, a mimo to uważam ten transfer za błąd. Zdziwieni? Już odpowiadam dlaczego tak sądzę. Kto Waszym zdaniem w zeszłym roku osiągnął najwięcej, pomijając Skrę oczywiście? ZAKSA? Owszem, ale tylko w fazie zasadniczej Plusligi. Jastrzębski Węgiel, dochodząc do finału Challenge Cup 2009? Nie. Największym wygranym zeszłego sezonu jest drużyna z Częstochowy, która tak dzielnie walczyła w Lidze Mistrzów, eliminując włoską Piacenzę. Drużyna złożona naprędce z bardzo młodych zawodników, uzupełnionych doświadczonym atakującym i ciągle młodym Bartmanem, została poukładana przez trenera Panasa w taki sposób, że potrafiła spiąć się w najważniejszych momentach. I nieważne jest to, że przegrała z zespołem Michała Winiarskiego, że w lidze nie osiągnęła prawie nic. Z tak wąskim składem nie miała na to szans. W Lidze Mistrzów skazywana była na pożarcie, a prawdopodobnie to dzięki jej postawie mamy w tym roku trzy zespoły w tych elitarnych europejskich rozgrywkach. I pomimo iż Bartman emigruje do Rosji, a ponadto nieznana jest przyszłość Mljakowa, to trzon zespołu, tak wspaniale grający młodzi zawodnicy zostają, zdecydowanie bogatsi o nowe doświadczenia, które na pewno zaprocentują. Nie rozumiem tylko decyzji o zmianie trenera (z całym szacunkiem dla Grzegorza Wagnera), ale to już jest zupełnie inna sprawa. A jak się to ma do Jastrzębskiego Węgla? Ano tak, że kolejny sezon działacze wydają mnóstwo pieniędzy na zatrudnienie zagranicznej gwiazdy (na jeden sezon właśnie), nie osiągnąwszy wcześniej prawie nic taką polityką transferową (w porównaniu do zainwestowanych pieniędzy).

Bardzo często używa się stwierdzenia, że pieniądze (lub nazwiska) nie grają. Nigdy jakoś nie mogliśmy się zgodzić z tym stwierdzeniem, najlepsze w Europie były najbogatsze ligi (włoska i rosyjska), a dopiero przychodzące gwiazdy doprowadziły niektórych do stawiania tez o tym, że polska liga jest również wysoko. Lecz miarą naszego sukcesu nie jest liczba i jakość sprowadzanych gwiazd. Naszym sukcesem są tacy siatkarze jak Kurek, Zatorski, Nowakowski, Buszek czy Kłos i trenerzy tacy jak Panas i Stelmach. Dlaczego wielu nie pamięta wspaniałego zespołu Mostostalu Kędzierzyn-Koźle, który w sezonach 2001/2002 i 2002/2003 tak udanie reprezentował nas w rozgrywkach Ligi Mistrzów, mając w składzie większość Polaków? Najwyższy czas, żebyśmy zaczęli doceniać naszych siatkarzy i młodych - niezwykle zdolnych trenerów, a nie ekscytować się kolejnymi pieniędzmi wydawanymi na gwiazdy, których za rok już w Polsce nie będzie.

Źródło artykułu: