Kwalifikacje do igrzysk. Dominika Pawlik: Kibicu, doceń tę reprezentację, mimo porażki

PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski
PAP / Jan Karwowski / Na zdjęciu: siatkarki reprezentacji Polski

Reprezentacja Polski nie sprostała mistrzyniom świata i wicemistrzyniom olimpijskim, przegrała 1:3 i (przynajmniej na razie) nie wywalczyła sobie przepustki do Tokio. Jednak to, co pokazała, daje nadzieję. Warto to docenić.

Kibicom trudno jest wyprzeć ze świadomości, że sportowcy w pewnym momencie kończą kariery, dochodzi do zmiany pokoleń i ciągłość w osiąganiu kolejnych sukcesów nie zawsze jest możliwa. Tak stało się z reprezentacją Polski siatkarek.

Przez kilka ostatnich lat nie notowała spektakularnych wyników. Awansowała do najwyższej dywizji World Grand Prix, ostatecznie przekształconej w Ligę Narodów. Jeśli wziąć pod uwagę tylko wyniki, to rzeczywiście byłoby na tyle. Jednak to krzywdzące wobec siatkarek oraz sztabu szkoleniowego, którzy ciężko pracują przez kilka miesięcy w roku i robią progres.

Czytaj też: 
-> Kwalifikacje do igrzysk. Gra reprezentacji Polski napawała optymizmem. "Widać progres, gramy dobrą siatkówkę"
-> Tokio 2020 turniej kwalifikacyjny. Siatkówka nie z tej ziemi. Igrzyska jeszcze nie dla reprezentacji Polski
Jacek Nawrocki dostał zadanie odbudowania reprezentacji. Stopniowo więc wprowadzał młodsze zawodniczki, poświęcając czasami wyniki. Do tej pory zaliczył tylko jedną wpadkę, przegrywając podczas turnieju kwalifikacyjnego do MŚ 2018 z Czeszkami na Torwarze. Gdyby nie tamta porażka, być może Polki miałyby na koncie jeszcze jedną dużą imprezę.

ZOBACZ WIDEO Jacek Nawrocki: Serbia była do ogrania? To była determinacja naszego zespołu, zostawienie serca i zdrowia na boisku

Niedzielne spotkanie decydowało o awansie do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. Stawka była ogromna. Co istotne, dla większości dziewczyn był to pierwszy mecz takiej rangi, który był kluczowy. Dostały przeciwniczki od razu z najwyższej półki, aktualne mistrzynie świata. W pierwszym secie można było się jednak zastanawiać, kto jest faworytem, a kto tylko pretendentem. Biało-Czerwone grały jak z nut: widać było luz, pewność siebie, realizację taktyki i konsekwencje.

W kolejnych setach to Serbki wskoczyły na wyższy poziom, którego po nich oczekiwano. Reprezentantki Polski, choć dwoiły się i troiły, nie były w stanie skutecznie odeprzeć ich ataków. W ostatniej partii wystarczyła chwila rozprężenia, pozwolenie na złapanie wiatru w żagle Tijanie Bosković i mecz się skończył. Trochę na własne życzenie, a trochę dlatego, że przeciwniczki po prostu były lepsze. Wiedziały jak to jest walczyć o taką stawkę.

Nie można odmówić polskim siatkarkom zaangażowania, woli walki i pozostawienia serca na boisku. Łzy, kiedy zawodniczki dziękowały kibicom za wsparcie, powodowały tylko smutek. Trudno jest oglądać sportowców, których marzenie było na wyciągnięcie ręki, ale odpłynęło.

Kiedy czekałam na Jacka Nawrockiego tuż przed wejściem do mixed-zone został zatrzymany przez grupkę kibiców, mężczyzn w średnim wieku. Gratulowali mu tego, co zrobił z kadrą. Trener, który jest zresztą zawsze bardzo skromny, dziękował tylko, kiwając głową. Lekko się uśmiechnął dopiero wtedy, kiedy usłyszał, że wszyscy mają nadzieję, że najlepsze dopiero przed reprezentacją, a na wszystko przyjdzie czas.

Chwilę wcześniej Zuzanna Efimienko-Młotkowska przed kamerą opowiadała nam o tym, że to zainteresowanie czasami nie pomaga, a siatkarkom jest dobrze w cieniu męskiej kadry. Może wynika to z tego, że kiedy reprezentacja rozgrywa dobre spotkania czy turnieje, to i tak porównywana jest ze "złotkami", zawsze jest niedosyt, bo można było osiągnąć więcej.

Zgodzę się z tym, że po porażce chwalić nie należy. Natomiast te dziewczyny zasługują na dobre słowo za pracę, którą wykonują. Za progres, który jest tak bardzo widoczny. Pozwólmy im pracować na sukcesy, ale nie przytłaczajmy, nie szukajmy negatywów. "Nie znam porządniejszego człowieka od Jacka Nawrockiego" - powiedział jeden z członków sztabu szkoleniowego. I tym słowom można zaufać.

Źródło artykułu: