Puchar Piemontu: Włoszki poza podium - relacja ze spotkania Włochy - Chiny

Podopieczne Massimo Barboliniego chyba na długo zapamiętają dwa ostatnie dni Piemonte Woman Cup 2009. Najpierw piątkowa porażka z Polkami a co się z nią wiąże - brak w ścisłym finale, ostatecznie zajęcie czwartego, ostatniego miejsca w turnieju rozgrywanym przed własną publicznością.

W tym artykule dowiesz się o:

Włochy - Chiny 0:3 (21:25, 20:25, 17:25)

Włochy: Lo Bianco, Barazza, Rinieri, Aguero, Guiggi, Ravetta, Croce (libero) oraz Rondon, Marcon, Piccinini, Gioli

Chiny: Wei, Xue, Li, Wang, Yin, Ma, Hang (libero)

Yimei Wang rozpoczęła dobrze to spotkanie zdobywając dla swojej drużyny dwa punkty. Właściwie to od pierwszych minut meczu o 3. miejsce na boisku przeważały reprezentantki Chin - można było odnieść wrażenie deja vu, bowiem w piątkowym meczu przeciwko Polkom Włoszki równie nieudolnie radziły sobie na boisku od pierwszego gwizdka. Trener Massimo Barbolini bardzo szybko zareagował, bo już przy stanie 2:5, ale na niewiele się to zdało, gdyż przy pierwszej przerwie technicznej jego podopieczne traciły już 5 punktów do rywalek. Niesamowita zarówno w ataku, jak i w bloku była Juan Li - nękała gospodynie z lewego skrzydła i stawiała blok nie do przejścia. W połowie partii straty pomogła odrobić Martina Guiggi, ale wkrótce ponownie do głosu doszły Chinki. Niewiele pomogło też wprowadzenie na boisko Franceski Piccinini - przedstawicielki Azji wciąż utrzymywały wysoką przewagę. Gdy set wszedł w decydującą fazę wydawało się przez chwilę, że Włoszki jeszcze mogą namieszać, od stanu 16:21 zdobyły kilka punktów z rzędu i doprowadziły do remisu, po 21. Jednakże Chinki nie pozwoliły sobie wyrwać zwycięstwa z rąk i w następnych akcjach punkty były zapisywane po ich stronie.

Początek drugiej partii mógł wskazywać na to, że dojdzie do powtórki z pierwszego seta: szybkie odskoczenie i wyraźna przewaga Chinek, pogoń Włoszek. Ale tymczasem ta przewaga nie była aż tak wyraźna bo oscylowała w granicach 2-3 punktów. Ładnymi zagraniami popisała się rozgrywające "Azzurre" Eleonora LoBianco posyłając w środek boiska rywalek kiwki. Mimo zdecydowanie lepszej gry Włoszkom nie udawało się dogonić podopiecznych Cai Bina. Te zaś dopiero w końcówce pokazały na co jeszcze je stać i boleśnie wypunktowały zawodniczki z Półwyspu Apenińskiego. Dwa bloki na Guiggi, punktowa zagrywka Yimei Wang oraz blok na Simonie Ranieni - tak wyglądał finisz drugiej partii.

Analogicznie do poprzednich również i trzecia partia rozpoczęła się od prowadzenia Chinek. Brązowe medalistki igrzysk olimpijskich były drużyną zdecydowanie lepiej grającą, co z kolei wymuszało na rywalkach popełnianie błędów. A tych po stronie Włoszek było niemało. Momentami można było odnieść wrażenie, że gospodynie chcą jak najszybciej znaleźć się w szatni - świadczyć 0o tym mogły chociażby serie zepsutych zagrywek, czy też błędy, które takiej drużynie przytrafiać się nie powinny. Chinki rozpędziły się po drugiej przerwie technicznej: Lo Bianco i spółka nie były w stanie sforsować siatkarskiego chińskiego muru. Dodatkowo zagrywką zaryzykowała Wang, która wraz z każdym uderzeniem wkładała w nie coraz więcej siły i zdobyła dzięki temu dwa punkty z rzędu bezpośrednio zagrywką. A spotkanie zakończyła autowym atakiem Jenny Barazza.

Komentarze (0)