Liga Narodów. Polska - Australia: zwycięski początek mistrzów świata

Newspix / Michał Stańczyk / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Newspix / Michał Stańczyk / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski

Polska kadra siatkarzy pokonała Australię 3:1 w swoim pierwszym spotkaniu Ligi Narodów 2019. Mistrzowie świata byli dalecy od idealnej formy, ale zebrali zasłużone brawa od publiczności w katowickim Spodku.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwszego dnia rozgrywek Ligi Narodów w Katowicach mierzyło się ze sobą dwóch trenerów powszechnie uwielbianych przez polskich kibiców: zeszłoroczny mistrz świata Vital Heynen oraz Mark Lebedew, który doprowadził klub z Zawiercia w poprzednim sezonie PlusLigi do wysokiego, czwartego miejsca.

Liga Narodów Kobiet. Reprezentacja Polski siatkarek może myśleć o Final Six. Takiej serii zwycięstw nie było od lat

Jako że Australijczyk doskonale znany z pracy w polskiej ekstraklasie stał się ostatnio specjalistą od zaskakiwania teoretycznie silniejszych rywali, można było się zastanawiać, czym przeciwstawi się drużynie złożonej z dwunastu złotych medalistów ostatniego siatkarskiego mundialu.

Emocji nie trzeba było dodatkowo wywoływać, wystarczyło, że Marek Magiera przedstawił kibicom w Spodku zawodników polskiej kadry i przypomniał o ich złotych medalach, by poziom decybeli w katowickiej hali zaczął się zgadzać. W meczowej szóstce Biało-Czerwonych zaroiło się od mistrzów z Turynu i Katowic z jednym wyjątkiem w osobie Tomasza Fornala, debiutującego w oficjalnym spotkaniu reprezentacji.

ZOBACZ WIDEO Michał Kubiak: Wszyscy przyjechali na zgrupowanie żądni bycia w kadrze

Jeżeli ktoś się spodziewał, że same nazwiska polskich siatkarzy zdeprymują graczy z Antypodów, to był w sporym błędzie, bo ci dzięki zagrywkom Lincolna Alexandra Williamsa szybko doprowadzili do remisu 4:4. Ale chwilę potem Piotr Nowakowski zaczął dokuczać rywalom swoim serwisem, zaś atakujący Australii zrywał ataki lub trafiał piłką prosto w Polski blok, przez co dalsza część seta była dla Biało-Czerwonych zdecydowanie łatwiejsza.

Gracze Heynena wpadli w szalony punktowy trans, a Mateusz Bieniek udowodniał swoimi zagraniami, że zasłużył na transfer do zespołu mistrza Włoch. Polacy grali tak, jak przystało na mistrzów świata, czyli szybko, mądrze i ładnie dla oka, a gdyby nie genialne zagrywki Williamsa pod koniec partii, postawę zahukanych Australijczyków należałoby po prostu przemilczeć (25:15). Nie wszyscy mistrzowie świata grali jednak na miarę swoich możliwości, choćby Artur Szalpuk, który nie był tego dnia najpewniejszą opcją w ataku.

Goście wykorzystali dwa niepomyślne zagrania Fornala i zaczęli drugiego seta od prowadzenia 8:7. Na szczęście Fabian Drzyzga miał w odwodzie skutecznego Dawida Konarskiego, a do tego do Polaków uśmiechało się szczęści w spornych sytuacjach, na przykład wtedy, gdy Paweł Zatorski uniknął błędu przekroczenia linii środkowej. Rywal nacierał, Harrison Peacock znalazł porozumienie z Maxem Staplesem i Lukiem Smithem (15:16), dzięki czemu rywalizacja była ciekawsza.

Dzięki chłodnej głowie Dawida Konarskiego, wykorzystującego każdą okazję do punktu, nasi rodacy utrzymali do samego końca partii kontakt z Australijczykami. Niestety, na sam koniec zawiodło lewe skrzydło, a konkretnie Aleksander Śliwka, który nie utrzymał w grze zagrywki Staplesa, a dwie wymiany wcześniej dopuścił się piłki rzuconej.

Mimo pomyłek Śliwka utrzymał miejsce w wyjściowej szóstce polskiej kadry na trzeciego seta. Obraz gry nie zmienił się zanadto: Biało-Czerwoni razili rywala Konarskim, a w drużynie trenera Lebedewa wyróżniali się środkowi, zbyt szybcy w poczynaniach dla polskiego bloku. Gospodarze zdołali zyskać cenną przewagę dzięki czujności na siatce, sporo dało wejście Bartosza Kwolka za nieskutecznego Szalpuka.

Coraz pewniej w ofensywie czuł się Śliwka, do tego swoje dołożył Drzyzga i dlatego partia długo była po kontrolą faworytów, ale do czasu, kiedy Max Staples zmusił trenera Heynena do skorzystania z przerwy (21:18). Skończyło się na strachu, finisz polskich siatkarzy w tym secie był błyskawiczny, a jego bohaterami byli rezerwowi, Bartosz Kwolek oraz Jakub Kochanowski, którzy swoją postawą zasłużyli na pozostanie na boisku w kolejnej odsłonie spotkania.

Drużyna z Antypodów również pozwoliła sobie na dwie zmiany w podstawowym składzie, co nie wpłynęło na przebieg starcia, bo po drugiej strony siatki szalał właściwie bezbłędny Konarski. Dołączył do niego Aleksander Śliwka, który dobrze wiedział, jak ominąć australijski blok i gdzie znajdują się najsłabsze punkty w przyjęciu gości. Po punktowej zagrywce "Konara" (16:10) gracze Heynena mogli czuć się w miarę bezpiecznie i wystarczyła im spokojna gra punkt za punkt. Swobodna i pewna siebie gra Drzyzgi pozwoliła naszym rodakom na dopełnienie formalności, podobnie jak idealne wymierzone serwisy Kochanowskiego. Po bloku Mateusza Bieńka widownia w Spodku mogła skupić się w pełni na fetowaniu mistrzowskiej drużyny i skandowaniu "Dziękujemy!".

Polska - Australia 3:1 (25:15, 24:26, 25:21, 25:14)

Polska: Nowakowski, Konarski, Drzyzga, Szalpuk, Bieniek, Fornal, Zatorski (libero) oraz Łomacz, Bołądź, Śliwka, Kwolek, Kochanowski.

Australia: Graham, Peacock, O'Dea, Smith, Walker, Williams, Perry (libero) oraz Staples, Stockton, Weir, Dosanjh, Richards.

Liga Narodów. Michał Kaczmarczyk: Czego mają bać się mistrzowie (felieton)

Źródło artykułu: