PlusLiga. ONICO - Jastrzębski Węgiel. Warszawian jazda windą z piekła do nieba

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jan Nowakowski
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jan Nowakowski

- Właściwie dopiero teraz dojdzie do nas to, co się wydarzyło - przyznał po wygranej z Jastrzębskim Węglem Jan Nowakowski. Środkowy ONICO Warszawa nie mógł uwierzyć, że udało się jemu i kolegom awansować do finału PlusLigi.

Rywalizacja w półfinale pomiędzy ONICO Warszawa i Jastrzębskim Węglem przypominała trzymający w napięciu serial. Pierwsze spotkanie wygrali jastrzębianie, a ich rywale stracili trzech czołowych zawodników. Potem jednak podopieczni Stephana Antigi podnieśli się i wygrali dwa kolejne mecze. - To będzie naprawdę fajny scenariusz filmiku motywacyjnego dla młodszych zawodników pokazujący jak może wypaść właściwie połowa składu w pierwszym meczu półfinałowym i jak zespół może się bardzo szybko przebudować i zagrać bardzo dobrą siatkówkę, która pozwala na wejście do finału PlusLigi. To jest coś niesamowitego. Chyba sam napiszę o tym powieść i sam ją sobie będę czytał - nie krył emocji po wygranej Jan Nowakowski, środkowy drużyny ze stolicy.

Jak sam przyznał, on i jego koledzy właściwie już nie musieli wiele bardziej się nakręcać. - Przed takimi meczami nikogo nie trzeba motywować, nikomu nie trzeba nic mówić, po prostu wychodzi się na boisko. Właściwie dopiero teraz dotrze do nas to, co się wydarzyło, co się działo przez ostatnie trzy godziny. To było coś niesamowitego. Ja sobie z przyjemnością ten mecz obejrzę w z nagrania, żeby po prostu rzeczywiście przeżyć te emocje, bo na boisku cały czas byliśmy obok. Cały czas parliśmy do przodu, żeby wygrać, żeby dać jak najwięcej. Właśnie zaczyna to do mnie docierać, zaczynam się uśmiechać, bo przed chwilą nawet nie wiedziałem, gdzie jestem nawet.

Czasu na cieszenie się z wygranej rywalizacji siatkarze ONICO nie będą mieć wcale, bo już w najbliższą sobotę zaczynają walkę w finale z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. - Lepszego przeciwnika jak ZAKSA nie można sobie było wymarzyć na ten finał, dlatego przygotujemy się do tego meczu najlepiej, jak potrafimy. Wypoczniemy tyle, ile możemy w tym momencie. Jedziemy tam już pewnie w piątek, także to będzie kolejna długa przeprawa, bo patrząc jak półfinał zagrała ZAKSA i jak my, to ewidentnie stoimy na tym samym poziomie i to rzeczywiście może się skończyć w pięciu meczach.

ZOBACZ WIDEO Debiut Leona w kadrze Polski coraz bliżej. "Mieć go w drużynie to jak oszukiwać. Jest po prostu za dobry!"

W trzecim spotkaniu, decydującym bezpośrednio o awansie do finału, warszawianie prowadzili już 2:0 w setach, ale jastrzębianie odrobili straty i o wyniku musiał decydować tie-break. Ale nawet mimo tego, jak zapewnił środkowy warszawskiej drużyny, nie stracili oni przekonania, że ten mecz wygrają. - My cały czas wygrywaliśmy. Oni zaczęli się odbudowywać, ale my byliśmy cały czas na prowadzeniu. Dopiero jak doszli do 2:2, czyli wyrównali stan rywalizacji, to wtedy można było zacząć sobie myśleć, no dobra, gramy od nowa, jesteśmy 15 punktów od finału. Jakby ktoś na początku sezonu powiedział, słuchajcie chłopaki, macie teraz zagrać 15 punktów, jak je wygracie, to jesteście w finale, to byśmy chyba wybuchnęli śmiechem, puknęli w czoło i spytali, jak to jest możliwe, a dzisiaj mieliśmy taką sytuację. Zagraliśmy na maksa, to co mogliśmy najwięcej. Widać było wzloty, upadki, jazdę windą od piekła do nieba w każdym secie. Akurat skończyliśmy w niebie, lepiej się nie dało - cieszył się Jan Nowakowski.

Czytaj również:

-> PlusLiga: Asseco Resovia Rzeszów w trakcie rozbiórki
-> PlusLiga. Cerrad Czarni - PGE Skra. Radomianie piątą drużyną sezonu

Komentarze (0)