Triumfatorki Superpucharu Polski prowadziły już w całym meczu 1:0 i 2:1. Dwukrotnie jednak prowadzenie to traciły, a w tie-breaku były już praktycznie bezradne na tle ełkaesianek, które w czwartej partii złapały wiatr w żagle i zwyciężyły 25:20, a w tie-breaku pozwoliły Grot Budowlanym zdobyć zaledwie siedem punktów (więcej o meczu).
- W czwartym secie, jak dla mnie, zagotowałyśmy się. Same wprowadzałyśmy zbyt nerwową atmosferę. Zamiast podnieść się, spokojnie rozegrać kilka dobrych akcji, my się jeszcze bardziej zakopałyśmy i tak ciągnęłyśmy przez piąty set - powiedziała Małgorzata Śmieszek.
- Zawsze przegrane w tie-breaku bolą, bo to jest już trochę loteria. Gry prowadziłyśmy 2:1 spadło z nas trochę ciśnienie i mam wrażenie, że według nas to już był wygrany mecz, a przez to, że ciśnienie spadło, dałyśmy sobie wyrwać czwartego seta, a następnie całe spotkanie - przyznała Julia Twardowska, przyjmująca niebiesko-biało-czerwonych.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie a nie robimy kompletnie nic"
Bardzo szkodliwą bronią ełkaesianek były w tym meczu zagrywka i blok. To one w dużej mierze ustawiły przebieg zdarzeń w czwartej i piątej części gry. Z kolei ekipa trenera Błażeja Krzyształowicza nie mogła się przełamać.
- Od przyjęcia wszystko się zaczyna. Jak już widać, że przyjęcie jest za trzeci metr, próbujemy coś z tym zrobić, ale ŁKS to bardzo dobry zespół, umie ustawić dobrze blok. Nie poradziłyśmy sobie z grą na wysokich piłkach przy bloku rywalek - oceniła Śmieszek.
Czytaj też: Developres SkyRes Rzeszów sprawił lanie Chemikowi. "Ten tydzień był szalony"
- Na pewno także przegrana w drugim secie na przewagi (27:29 - przyp. red.) też nam podcięła skrzydła, ale się podniosłyśmy, bo prowadziłyśmy już przecież 2:1. Ale nie możemy tego rozpamiętywać. Mamy teraz w głowach to, że cały czas gramy do trzech wygranych. Nie składamy broni i w piątek walczymy dalej - zapowiedziała Twardowska.
Kilka minut po ostatnim gwizdku cały zespół Grot Budowlanych zebrał się w kole na boisku i słuchał odprawy trenera Krzyształowicza. Nie dowiedzieliśmy się oczywiście, jakie dokładnie słowa padły, ale możemy dojść do wniosku, że była to przemowa o charakterze psychologicznym.
- Dla mnie były to motywujące słowa, bo jeszcze dużo grania przed nami. Walka nie jest jeszcze zakończona. To dopiero pierwszy mecz, i to rozegrany w pięciu setach. Myślę, że kolejne będą równie zacięte. Walczymy o to złoto i dalej chcemy je zdobyć. Na pewno będzie analiza, ale musimy się zresetować, abyśmy się już nie "zagotowały" w kolejnych meczach - zdradziła Śmieszek.
Na analizę spotkania, wyciąganie wniosków, ale również na wielkie rewolucje nie ma czasu. Już w piątek oba łódzkie zespoły spotkają się ponownie.
- Trener Krzyształowicz przeanalizuje ten mecz, zobaczymy co zrobiłyśmy źle i postaramy się już nie robić tych błędów. Moim zdaniem nastawienie na to spotkanie było dobre, atmosfera w szatni też była super. Myślę, że żadna z nas nie zadowoli się srebrem. Teraz nie ma co wybiegać, co będzie za jakiś czas. Najważniejszy jest ten najbliższy, piątkowy mecz - zakończyła Twardowska.
Formalnym gospodarzem tego spotkania będą siatkarki z "betkami" na koszulkach. Początek o 20:30.