LŚ grupa A: Nagła zamiana ról we Włoszech

W grupie A doszło do kolejnej sensacji. Wcześniej Holandia wybiła Amerykanom z głowy siatkówkę, a teraz Chińczycy odprawili z kwitkiem Włochów, z którymi dzień wcześniej przegrali 0:3. Tym razem role się całkowicie odwróciły i to siatkarze, na których chyba mało kto stawiał, wyszli z tej potyczki zwycięsko.

W tym artykule dowiesz się o:

Włochy - Chiny 0:3 (21:25, 23:25, 32:34)

Włochy: Mauro Gavotto, Mateo Martino, Giacomo Sintini, Cristian Savani, Emanuele Birarelli, Andrea Sala, Andrea Bari (libero) oraz Dragan Travica, Matej Cernić, Michał Łasko, Loris Mania.

Chiny: Bian H.M., Cui J.J., Jiao S., Chen P., Yu D.W., Shen Q., Ren Q. (libero).

Pierwsza i druga potyczka pomiędzy zespołami Włoch i Chin to dwa różne światy. Po piątkowej deklasacji Chin przez włoską ekipę chyba nikt się nie spodziewał, że sobotnia odsłona będzie tak dobra w wykonaniu Chińczyków, którzy wyszli na ten mecz jakby z zupełnie innym nastawieniem. W ciągu niecałych 24 godzin przebyli oni niesamowitę metamorfozę, która zadziwiła nie tylko wszystkich kibiców, ale także i samych Włochów, którzy przez pierwsze dwie partie przecierali oczy ze zdumienia. Obie reprezentacje grały w porównywalnych, jeśli nie nawet identycznych składach, a jednak pojedynek ten miał kompletnie inny przebieg niż poprzedni mecz.

Chińczycy rozpoczęli sobotnią konfrontację dużo bardziej zmobilizowani. Widać było, że chcieli wygrać i naprawdę wierzyli, że tak się może stać. Od samego początku pierwszej partii prowadzili. Dobrze pracował ich blok, zdobywali też ważne oczka w ataku. Nic nie zmieniło się w tej kwestii także i do drugiej przerwy technicznej. Wtedy trener Andrea Anastasi postanowił działać i posłał do boju kapitana ekipy włoskiej - Mateja Cernića. Nie zmieniło to jednak obrazu gry reprezentacji Italii. Również wprowadzenie na parkiet przy stanie 18:22 dla Chin Michała Łasko ani Dragana Travicy nie wpłynęło znacząco na postawę Włochów, którzy nie potrafili znaleźć patentu na świetnie dysponowanych tego dnia Azjatów. Set zakończył się więc zwycięstwem gości.

Dopiero w drugiej partii Włosi po raz pierwszy poczuli smak uzyskania drobnej przewagi nad przeciwnikiem. Podopiecznym Anastasiego udało się nawet dowieźć dwupunktowe prowadzenie do pierwszej przerwy technicznej. Mimo to grało im się bardzo ciężko przeciwko niesamowicie zdeterminowanym Chińczykom. Szczególnie dobrze radzili oni sobie w przyjęciu i obronie. W obu elementach można było zauważyć znaczący progres w porównaniu z rokiem ubiegłym. Jednak w środkowej fazie seta Chiny popełniły kilka niewymuszonych błędów, co dało Włochom prowadzenie na drugim time-oucie 16:13. Później przewaga wzrosła jeszcze do czterech oczek i kiedy wydawało się, że gospodarze doprowadzą do wyrównania stanu meczu, zaczęły się ich problemy z przyjęciem i atakiem. Chińczycy wykorzystali wtedy nadarzającą się okazję i doszli Włochów na jedno oczko. Mimo to gospodarze się nie poddawali, zaś szczególne brawa należą się za to Cristianowi Savaniemu. Niestety błędy pod koniec drugiej partii przekreśliły szanse Włochów na doprowadzenie do remisu 1:1. Chiny wygrały tego seta 25:23.

Trzecia odsłona pojedynku była najlepsza w wykonaniu Włochów. Zagrywki, jakimi uraczył Chińczyków Andrea Sala już na samym otwarciu partii numer trzy, zmusiły trenera Zhou Jianana do wzięcia szybkiej przerwy na żądanie. Prowadzenie Włochów rosło jednak z minuty na minutę. Efektywna postawa w bloku dała im przewagę w postaci ośmiu punktów. Sytuacja na parkiecie nie uległa zmianie do chwili, gdy doszło do pewnego niemiłego dla jednego z Włochów incydentu. Ich problemy zaczęły się, gdy Loris Mania otrzymał przypadkowy cios piłką w nos, w wyniku którego musiał opuścić boisko. Kłopoty z ustawieniem i złe przyjęcie spowodowały, że Chińczycy dogonili reprezentantów Italii i ostatecznie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Po spotkaniu trener Andrea Anastasi uznał ów pojedynek za klęskę. -Nie byliśmy tak skuteczni jak w poprzednim pojedynku - próbował wyjaśnić przyczyny tej porażki. Z kolei w zupełnie odmiennym nastroju był szkoleniowiec chiński, który cieszył się z wygranej. - Mamy bardzo młody zespół - mówił. - Zaliczyliśmy dwa kompletnie różne występy, ale tak się zdarza, gry gra się z tak mocnym zespołem, jaki niewątpliwie są Włochy.

Matej Cernić szukał przyczyn porażki w bloku i obronie, które jego zdaniem zawiodły włoski zespół w sobotniej konfrontacji. Komplementował również rywali - Chińczycy byli niewyobrażalnie wręcz skoncentrowani - podkreślił. Shen Q., kapitan kadry Chin, powiedział z kolei, iż jego team wyciągnął odpowiednie wioski z piątkowej porażki. - Po klęsce w pierwszym meczu zastanawialiśmy się nad naszymi błędami, by ich uniknąć w kolejnym spotkaniu. Najważniejsze jednak było to, że zostaliśmy mocno zmotywowani - wyjaśnił Shen Q.

Komentarze (0)