Wypowiedzi po meczu Płomień Sosnowiec - Jastrzębski Węgiel

"Wilk syty i owca cała" - tak w skrócie można podsumować nastroje po meczu Płomienia Sosnowiec z Jastrzębskim Węglem. Trener sosnowiczan, pomimo porażki, nie krył zadowolenia ze swoich zawodników. Podkreślał, że wreszcie ma dwunastu zawodników, którzy tworzą drużynę.

Dawid Murek (Jastrzębski Węgiel): -Dzisiaj na pewno było widać zmęczenie. To było trudne spotkanie, wiedzieliśmy, że Sosnowiec wyjdzie i będzie grał jak najlepiej z takimi zespołami jak nasz trzeba stawać na wysokości zadania, co też dzisiaj było widać. Sosnowiec zagrał ambitnie, o każdą piłkę walczyli i chyba to było u nich najważniejsze. A u nas zmęczenie jest bardzo widoczne, musimy złapać trochę oddechu, bo mamy za sobą ciężkie mecze z Bełchatowem i Treviso, a teraz przyszedł tego typu mecz z Sosnowcem, gdzie nie ukrywam , przyjechaliśmy wygrać. Udało nam się to, mamy te dwa punkty, bardzo cenne oczywiście bo musimy je zbierać. Ale musimy też trochę odpocząć, żeby złapać oddech na te najważniejsze mecze. Przed nami Liga Mistrzów, ostatni mecz ale bardzo też bardzo ważny, a potem jeszcze mecz z Olsztynem, także przed nami długa droga.

Rafał Legień (Płomień Sosnowiec): -Uważam, że mecz się mógł podobać, zagraliśmy kolejny raz bardzo ambitnie, ale popełniliśmy trochę więcej błędów od Jastrzębia, i dlatego to Jastrzębie wygrało spotkanie 3:2. Krzysiek Niedziela rozegrał dzisiaj bardzo dobry mecz, można mu tylko podziękować za tak dobrą grę. W tym meczu było widać, że tworzymy zespół i kto by nie wszedł na boisko , grał bardzo dobrze.

Roberto Santilli (Jastrzębski Węgiel): -To był bardzo trudny mecz dla nas. Nie ukrywam, że zawodnicy są zmęczeni meczami rozegranymi w ciągu ostatniego tygodnia, a poza tym Płomień grał bardzo dobrze, ambitnie, zwłaszcza w pierwszej połowie tego spotkania. Mieliśmy problemy z kończeniem ataków, wyprowadzaniem kontr. Jesteśmy zadowoleni z tego, że udało nam się zakończyć to spotkanie jako zwycięzcy. To był dziewiąty mecz z rzędu, który wygraliśmy i mamy powody do radości.

Mirosław Zawieracz (Płomień Sosnowiec): -Zwykle przy takich okazjach gratuluję zwycięstwa zespołowi z Jastrzębia, aczkolwiek bardzo się cieszę z postawy chłopaków, ich gry przede wszystkim. Nie ma co się dziwić: ostatni mecz przed własną publicznością rozegraliśmy 11 listopada ubiegłego roku, dlatego wszyscy chcieli się pokazać, przypomnieć kibicom, a przy okazji udało się nagrać jeden punkt. Już nie będę mówił o tym niesmaku, który pozostał, że mogliśmy wygrać 3:1. Nagraliśmy jeden punkt, przegraliśmy z wicemistrzem Polski 2:3, który ostatnio jest na bardzo dużej fali. Jestem bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw i obyśmy tak grali do końca. Mam w końcu całą dwunastkę zawodników i ta dwunastka gra bez względu na to, czy ktoś stoi z boku, czy też w danym momencie gra to razem trenujemy już ładnych parę tygodni. To nie jest tak, że sześciu ludzi potrafi grać, a pozostałych sześciu nie. Bo nawet gdyby na początku tych sześciu ludzi nie umiało grac, to żeby pomóc tej szóstce, która gra, to też musi się na jakieś wyżyny wznieść. Mam dwunastu ludzi, którzy w tym momencie grają w lidze. A czy ktoś się nazywa Grygiel czy Niedziela to jest nieistotne. Każdy wie co ma robić, wchodzi na boisko i w miarę możliwości to robi.

Komentarze (0)