Ostre słowa Jakuba Bednaruka po porażce z Cuprum. "W pewnym momencie dwóch-trzech zawodników zaczęło grać swój mecz"

Newspix / Dominik Gajda / Na zdjęciu: zespół Chemika Bydgoszcz
Newspix / Dominik Gajda / Na zdjęciu: zespół Chemika Bydgoszcz

Zespół Chemika Bydgoszcz, mimo prowadzenia 2:0, przegrał z Cuprum Lubin 2:3. Trener Jakub Bednaruk, po zakończeniu spotkania, nie ukrywał irytacji postawą zespołu. - Dwóch-trzech zawodników zaczęło grać swój mecz - powiedział szkoleniowiec.

- Mieliśmy serwować bez błędu, bo ryzyko nam się nie opłacało. Akcja rywali nie była na tyle mocna, żeby trzeba było ryzykować. Tymczasem my psuliśmy zagrywkę za zagrywką. To było bez sensu. Mieliśmy grać swoje, a tymczasem dwóch-trzech zawodników zaczęło grać swój mecz, zamiast dla zespołu. W efekcie skończyło się, jak się skończyło - powiedział krótko po zakończeniu spotkania Jakub Bednaruk.

Szkoleniowiec Chemika Bydgoszcz nie ukrywał frustracji postawą swoich podopiecznych. Trenerowi ekipy znad Brdy trudno się dziwić, bowiem jego gracze prowadzili 2:0, a mimo to zeszli z parkietu pokonani. Dezaprobaty dla postawy siatkarzy nie ukrywali kibice, którzy po meczu pożegnali zespół gwizdami.

- Możemy walczyć, ale jak usłyszałem gwizdy czy buczenie z trybun, to się wkurzyłem, bo można jednym meczem przegrać u kibiców wszystko. Przyjdzie ktoś i zaczyna buczeć na nas, bo co?! Bo przegrywamy 2:3?! Fakt, przegraliśmy i to bardzo boli. Muszę jednak zaznaczyć, że ciężko było chłopaków zmobilizować. Każdy z nich schodził na czas i łapał się za bolące miejsce, ale zaciskał zęby. Mieliśmy duże problemy przed meczem, zastanawialiśmy się, czy Rapha (Raphael Vinhedo - dop. aut.) wystąpi, czy Lipa (Bartłomiej Lipiński - dop.aut.) zagra. Dzień przed meczem znosiliśmy Vinhedo z treningu. Był problem z przywodzicielami, nie wiemy jak poważny. Dlatego jemu należą się podziękowania, ponieważ z bólem, jaki on odczuwał, 9/10 facetów zeszłoby z boiska już w pierwszym secie. Chciał zagrać, chociaż było widać, że nie jest sobą. Bartek Lipiński dwa dni wcześniej podkręcił staw skokowy, przeciwko Cuprum wystąpił z opuchniętą kostką - powiedział Jakub Bednaruk.

- Obawiam się, co będzie, kiedy zadzwoni do mnie lekarz i powie, jak wygląda sytuacja, bo być może będzie trzeba czekać na koniec miesiąca i mecze z Indykpolem AZS, Aluron Virtu Wartą Zawiercie. Przeciwko Cuprum obaj chcieli zagrać, bo zdawali sobie sprawę z wagi meczu - powiedział bydgoski szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Praca Orlen Team daje efekty. "Realizują projekt blisko 20 lat. To godne podziwu"

Jakub Bednaruk przyznał również, że ma żal do swoich zawodników, ponieważ przedwcześnie uwierzyli w końcowy sukces.

- Powodem porażki było to, że w pewnym momencie uznaliśmy, iż jesteśmy tak mocni, jak Skra 10 lat temu. Po dwóch wygranych setach zaczęliśmy sobie chodzić po boisku, uśmiechać się, uznaliśmy, że wygramy, bo jesteśmy lepsi. Zostaliśmy za to skarceni. Zamiast docisnąć przeciwnika, zaczęliśmy popełniać błędy. Robiliśmy głupoty, bo uznaliśmy, że jesteśmy wielkim zespołem. I bardzo dobrze, że dostaliśmy po głowie, bo nie jesteśmy wielkim zespołem. Jesteśmy drużyną, która musi wyszarpać każdy punkt. Zostaliśmy skarceni i to bardzo boli, bo prowadziliśmy 2:0 i 21:17 w czwartym secie. Wszystko było poukładane, a sędzia wręcz czekał, żeby zakończyć mecz - przyznał poirytowany szkoleniowiec bydgoskiej ekipy.

Źródło artykułu: