Z Warny - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
To miał być typowy mecz-hołd dla sędziego Jaskuły - zapłacili za trzy zero, będzie trzy zero. Nikt nie spodziewał się, że Biało-Czerwoni mogą stracić choćby seta w spotkaniu z najsłabszą drużyną grupy D. Nawet środowe problemy Polaków z Kubą w jednym z czterech setów nie dawały powodów by myśleć, że zobaczymy widowisko dłuższe niż godzina z prysznicem.
[tag=29184]
Vital Heynen[/tag] tym razem dał szansę kilku zawodnikom, którzy nie pojawili się na boisku dzień wcześniej. Na ataku zagrał od początku Damian Schulz, na rozegraniu Grzegorz Łomacz, parę przyjmujących z Michałem Kubiakiem stworzył Aleksander Śliwka, a na środku Piotra Nowakowskiego zastąpił Mateusz Bieniek.
Z graczy drużyny Portoryko polski kibic mógł kojarzyć jedynie Maurice'a Torresa, całkiem niezłego atakującego, który ostatni sezon spędził w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle. Jego koledzy to siatkarze, którzy mieliby problem z załapaniem się do składów drużyn środka tabeli PlusLigi, więc silnego oporu z ich strony raczej się nie spodziewano.
Początek pierwszego seta to spokojna gra Polaków, bez szarżowania, ale skuteczna. Przewaga naszej drużyny w umiejętnościach była ewidentna, więc ta punktowa również regularnie rosła. Po widowiskowym bloku Kubiaka na Torresie było już 13:8, w kolejnej akcji kapitalną wystawą na środek do Jakuba Kochanowskiego popisał się Łomacz, a dwa następne punkty to asy naszego rozgrywającego.
Od stanu 16:8 dogranie seta do końca stanowiło formalność. Swoją szansę dostał trochę poszkodowany dzień wcześniej Bartosz Kwolek (potrzeba chwili kazała Heynenowi zrobić z niego drugiego libero) i Dawid Konarski. Partia nadal toczyła się jednak według zasady "dwie sztaby Polska, jedna Portoryko" i po ataku Kwolka skończyła się wynikiem 25:14.
W secie numer dwa reguła zdobywania punktów, na jakiej w filmie "Kiler-ów 2-óch" złotem dzielili się Jan Englert i Janusz Rewiński, nadal obowiązywała. Na zmagania Portorykańczyków z polskim blokiem momentami patrzyło się ze współczuciem. Bezradni rywale Biało-Czerwonych starali się jak mogli, ale mogli niewiele. W naszej drużynie pomysł na grę mieli wszyscy zawodnicy, wśród Portorykańczyków jedynie Torres. Nasi gracze w końcówce stwierdzili nawet, że podział 2:1 to dla nich trochę za mało i wygrali 25:12. Ostatni punkt znów zdobył jednodniowy libero Kwolek.
Ostatnia partia niczego nie zmieniła jeśli chodzi o obraz gry. Portorykańczycy wyglądali już tak, jakby marzyli tylko o tym, żeby lanie się skończyło. W polskiej drużynie ciekawostką był fakt, że najlepiej ze wszystkich graczy punktowali środkowi - Kochanowski i Bieniek. Dobrze radził sobie też Śliwka, a Kubiak od połowy drugiej partii mógł już odpoczywać - Heynen uznał, że nie potrzebuje swojego lidera i wynagrodził Kwolkowi środowy zawód. Trzeci set skończył się wynikiem 25:15, cały mecz najbardziej jednostronną wygraną Polaków 3:0 od kilku lat. Całość trwała godzinę i 20 minut. Miało być trzy do zera, to było.
Na początek turnieju Polacy zdobyli obowiązkowe sześć punktów, ale teraz będzie już tylko trudniej. Po dniu przerwy nasi siatkarze zmierzą się z Finlandią, potem czekają ich starcia, które będą kluczowe dla ich medalowych nadziei. Wygrane w dwóch bataliach wagi junior ciężkiej, z Irańczykami i Bułgarami, mogą zaprowadzić nas na tych mistrzostwach naprawdę daleko.
MŚ 2018, grupa D, Warna:
Portoryko - Polska 0:3 (14:25, 12:25, 15:25)
Portoryko: Angel Perez, Maurice Torres, Eddie Rivera, Jonathan Rodriguez, Sequiel Sanchez, Jessie Colon, Arnel Cabrera (libero), Edgardo Goas, Pablo Guzman, Ezequiel Cruz, Pedrito Sierra.
Polska: Grzegorz Łomacz, Damian Schulz, Michał Kubiak, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero), Bartosz Kwolek, Dawid Konarski, Fabian Drzyzga, Damian Wojtaszek (libero).
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Michał Kubiak: Wymówek szukają dzieci. My jesteśmy dorośli. Wiemy, po co przyjechaliśmy
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Portorykańczycy oszukiwali go niemiłosiernie! On w prawo do bolku, ni Czytaj całość