Japończycy postanowili udowodnić, że nieprzypadkowo wygrali dwa pierwsze mecze Ligi Narodów i zaskoczyli Amerykanów, wygrywając pierwszego seta 25:23. Rywale z USA blokowali ich w tej partii sześciokrotnie, ale oddali Azjatom aż 14 punktów przez swoje pomyłki. Nawet Matthew Anderson nie był w stanie sprawić, żeby siatkarze z USA zaczęli grać na miarę faworytów spotkania. A w kolejnym secie było jeszcze bardziej szokująco, bo Japonia prowadziła w nim 16:8, a ich przewaga tylko rosła! Tatsuya Fukuzawa i spółka wydawali się nie dowierzać w łatwość zdobywania kolejnych punktów. Widać było, jak bardzo ekipie Taylora Sandera, który zamiast polecieć wraz ze swoją kadrą do brazylijskiej Goianii, wrócił do Stanów z przyczyn osobistych.
Reprezentantom USA już raz udała się sztuka odwrócenia losów meczu mimo porażki w dwóch pierwszych setach (3:2 z Argentyną), dlatego wierzyli, że misja ratunkowa może się powieść. Na boisku zjawiło się aż czterech nowych graczy, w tym dobrze znany kibicom z Rzeszowa Thomas Jaeschke i Kawika Shoji, którego fani Resovii zobaczą niedługo w barwach swojej ekipy. Sporo dobrej energii na parkiet wniósł Ben Patch, do tego Amerykanie wrócili na swój właściwy poziom pewności siebie i to pozwoliło im wygrać trzeciego seta do 18.
Brązowi medaliści turnieju olimpijskiego w Rio de Janeiro byli na prostej drodze do wyrównania, ale nie mogli pozwolić sobie na luz przy niezwykle aktywnym w ataku i bloku Yujim Nishidzie. Azjatycki zespół pozwalał sobie na wiele w ofensywie, o ile nie był zmuszany do upraszczania gry po mocnym serwisie przeciwnika (15:16). Amerykanie mogli przestać się lękać o końcowy wynik tej odsłony meczu po tym, jak zdominowali całkowicie przestrzeń siatki, a wideoweryfikacja potwierdziła błędy Japończyków popełniane w okolicach linii środkowej. Do tego Aaron Russell odebrał rywalom ochotę do odrabiania strat swoją zagrywką i wiadomo było, że dojdzie do piątego seta.
Kawika Shoji mógł pewnie włączać do gry Taylora Averilla i zaskakiwać słabnących rywali. Ci od czasu do czasu odpowiadali w swoim stylu, ale uderzenia Masahiro Yanagidi i Yuiego Nishidy nie mogły wystarczyć na doprowadzenie do choćby remisu (4:8). Gracze z USA mieli wiele odpowiedzi na starania Japończyków, jak choćby siła Jaeschke'ego i bloki Jeffreya Jendryka II. Dzięki temu gracze trenera Sperawa mogli z ulgą cieszyć się z zasłużonych dwóch punktów, a azjatyccy siatkarze mogli tylko myśleć, jak niewiele im zabrakło do pierwszego od ćwierćwiecza zwycięstwa nad Amerykanami.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Wielkie serce Andrzeja Wrony
Japonia - USA 2:3 (25:23, 25:13, 18:25, 20:25, 10:15)
Japonia: Fukuzawa, Ri, Nishida, Yanagida, Yamauchi, Fujii, Koga (libero) oraz Otake, Sekita, Takahashi, Asano.
USA: Anderson, Smith, Jendryk, DeFalco, Russell, Christenson, Shoji E. (libero) oraz Shoji K., Patch, Jaeschke, Averill.