Beniaminek z Zawiercia zakończył debiutancki sezon w PlusLidze na bardzo dobrym, dziewiątym miejscu. W bezpośredniej rywalizacji o tę lokatę pokonał Cerrad Czarnych Radom. O losach tej walki musiał zadecydować "złoty set". Po zwycięstwie przed własną publicznością 3:1, w rewanżu drużyna Aluronu Virtu Warty przegrała bowiem 0:3.
- Czarni są trudną drużyną do pokonania we własnej hali. Bardzo duże wsparcie dają im kibice, tworzący niesamowitą atmosferę. Mieliśmy olbrzymie problemy w przyjęciu, ale na szczęście podeszliśmy do "złotego seta" z nowym nastawieniem, potrafiliśmy usunąć z głów wcześniejsze trzy partie - powiedział Taichiro Koga, jeden z najlepszych, obok Grzegorza Boćka, zawodników spotkania w Hali MOSiR-u w Radomiu.
Podopieczni Emanuele Zaniniego nie potrafili odnaleźć się w specyficznym obiekcie radomskiego zespołu. W rundzie zasadniczej również przegrali w nim 0:3. Co sprawiło im największe problemy? - Sufit jest żółty, bardzo specyficzny, i zlewa się z piłką, która ma na sobie podobny kolor. Ponadto, o czym już mówiłem, kibice tworzą "kocioł" - odpowiedział japoński libero, wskazując na aspekt, który podnosi wielu zawodników innych drużyn.
Jak podczas każdego spotkania, tak i tym razem beniaminkowi kibicowała bardzo liczna grupa fanów, którzy już w pierwszym sezonie w PlusLidze zrobili furorę zaskakującymi akcjami, jak np. słynnym już "Zawierciańskim Koniem Trojańskim". - Nasi sympatycy wspierają nas na każdym meczu, jeżdżą do wszystkich hal. Są magiczni, nawzajem się "napędzamy" - raz my ich naszą grą, innym razem, gdy gorzej nam idzie na parkiecie, oni nas swoim dopingiem. Jesteśmy im za to bardzo wdzięczni - nie ukrywał Koga.
Filigranowy libero zebrał za swoją grę w przekroju całego sezonu wiele pochebnych opinii. Jak odnosi się do tych słów? - Skupiłem się na naszej grze i na tym, jak współpracowaliśmy na boisku. Pomimo iż byliśmy beniaminkiem, to skończyliśmy sezon na dziewiątym miejscu, z czego jesteśmy bardzo szczęśliwi. Myślę, że pomogłem drużynie maksymalnie, na tyle, na ile mogłem - podkreślił.
Pierwszy w historii gracz z Kraju Kwitnącej Wiśni na polskich parkietach jest zadowolony z podjętej przed kilkoma miesiącami decyzji. Na tyle, że wie już, co będzie robił w następnym sezonie. - Zostaję w Zawierciu na kolejny rok, naszym planem będzie walka o play-offy. Co prawda kontraktu jeszcze nie przedłużyłem, ale stanie się to w najbliższym czasie - zdradził Koga.
ZOBACZ WIDEO Zaskakujący kandydat do sztabu Heynena. "Chcę mieć kogoś takiego"
Koga dodaje kolorytu naszej L