Dominika Pawlik, WP SportoweFakty: Po raz czwarty z rzędu Grot Budowlani Łódź zagrają w turnieju finałowym Pucharu Polski. Wciąż jest to coś wyjątkowego dla pana?
Błażej Krzyształowicz, trener Grotu Budowlanych Łódź: Wyświechtany slogan, że puchar rządzi się swoimi prawami. Wszyscy będą mieli równe szanse, bo zagramy w nowej dla siebie hali. Każdy będzie startował z równej pozycji, walczył i bił się o to, żeby zatriumfować. Dla każdego z tych zespołów zwycięstwo będzie miało inny smak, ale dla każdego będzie niesamowicie ważne i cenne.
Nie będzie też powtórki z rozgrywek Ligi Siatkówki Kobiet, bo do turnieju finałowego nie awansowały dwie ekipy z czołówki.
Nie możemy na to patrzeć, czy myśleć, że droga będzie łatwiejsza, bo nie ma Chemika Police czy Developresu. Zespoły, które chcą tu coś osiągnąć, po prostu muszą to od siebie odciąć, w ogóle nie patrzeć za siebie. Trzeba szukać swoich rozwiązań, nastawić dobrze swój zespół i skupić na rywalu, znaleźć jak najsłabsze jego strony.
Czy ostatnie występy dają nadzieję na to, że Grot Budowlani ustabilizowali formę?
Nie chciałbym generalizować. Na pewno ten sezon dla nas jest na zasadzie "up and down". Mamy bardzo dobre mecze, później wypadają gorsze, wskakujemy na lepszy poziom. Bardzo różnie to wygląda, ale sądzę, że na tym turnieju będziemy w stanie dobrze się zaprezentować, jeśli chodzi o poziom naszej gry. Nie chcę mówić o efekcie końcowym, natomiast tylko zaprezentowanie dobrej siatkówki nam na to pozwoli i sądzę, że jesteśmy w stanie to osiągnąć.
Zakończyliście już swój udział w Lidze Mistrzyń. Losowanie było dalekie od ideału. Jak pan ocenia całą fazę grupową?
Możemy jako cały klub być zadowoleni, że graliśmy z takimi zespołami. Nie ma się co oszukiwać, w jakiejkolwiek grupie byśmy nie byli, nie wygralibyśmy - to możemy sobie powiedzieć wprost. Natomiast granie przeciw takim rywalom dało nam doświadczenie, ale na pewno mogliśmy od siebie wymagać więcej. Jeśli chodzi o koncentrację, podejście, to różnie to wyglądało. Były momenty, kiedy nie patrzyliśmy na to, kto jest po drugiej stronie siatki i wtedy gra wyglądała lepiej, było więcej odwagi, bardziej skupialiśmy się na sobie. Chwilami, kiedy dostaliśmy 2-3 razy "bęcki" w poszczególnych akcjach, zaczynaliśmy patrzeć, kto jest po drugiej stronie siatki i w bardzo kiepski sposób odchodziły umiejętności, pewność siebie i wszystko, co najgorsze dla zespołu, zaczęło się uwidaczniać: serie traconych punktów, brak umiejętności wyjścia z takich sytuacji. Reasumując, odnoszę wrażenie, że to nam pomoże, natomiast z całości rezultatu, globalnego podejścia, na pewno nie możemy być zadowoleni, bo nie trzymaliśmy równego poziomu przez cały czas.
ZOBACZ WIDEO Zamiana ról na konferencji Vitala Heynena. Selekcjoner odpytywał dziennikarzy
Były jednak momenty, kiedy Budowlane wcale nie odstawały od przeciwniczek, a grały przecież z najlepszymi europejskimi drużynami.
Powtarzaliśmy sobie, że im dłużej wytrzymamy na minimalnej różnicy punktowej z każdym przeciwnikiem, to będzie powodowało, że będziemy grali w 100-procentowych warunkach meczowych. Bo jeśli się przegrywa dziesięcioma punktami, to wtedy jest wariactwo, a takie mecze też nam się przytrafiały. Wówczas to nie przynosiło efektów.
Po odpadnięciu z Ligi Mistrzyń odejdą dalekie podróże, a będzie więcej czasu na zwykłe treningi i podreperowanie zdrowia?
Na razie momentu na pełne trenowanie nie mieliśmy. Każdy zespół boryka się z problemami zdrowotnymi. To jest po prostu sport. Dziewczyny dostają spore obciążenia, czasami są inne niefortunne zdarzenia, nie związane z siatkówką, do tego choroby i przeziębienia. Trochę z biegu wpadamy w Puchar Polski. Dla nas jest to ok, bo jesteśmy w takim rytmie meczowym. Byliśmy przygotowani do grania co trzy dni, więc dziewczyny i my, jako sztab, wiemy jak funkcjonować, co do nich bardziej trafia, co mniej, jeśli chodzi o formę treningów. Te ostatnie mecze, to jest taka ciągłość nad czym pracowaliśmy i z tego możemy być zadowoleni.
Przez kłopoty zdrowotne w drużynie, nie wszystkie zawodniczki zawsze grały na swoich pozycjach.
W treningach to zawsze największy problem. Najważniejszym elementem powinny być szóstki. Tam się doskonali intuicję, zagrania, piłka cały czas jest inna. Strzelanie w indywidualnych ćwiczeniach ma swoje miejsce w treningu, ale najważniejsze są szóstki. Musieliśmy to zastępować na tyle, na ile potrafiliśmy. Zabrało nam to czas w konstruktywnej pracy.
W półfinale Pucharu Polski czeka was starcie z E.Leclerc Radomką Radom. Czy to najmniej wygodny rywal ze względu na to, że na co dzień nie występuje w LSK?
Jesteśmy przygotowani na nich, jak i na każdy inny zespół, natomiast nasze zawodniczki najmniej je znają. Wiadomo, że kiedy gra się któryś sezon, mecz, set, to wiadomo na co stać siatkarki po drugiej stronie siatki, łapie się automatyzmy. Tu najważniejsze będzie to, żeby zagrać trochę tak jak w Lidze Mistrzyń. W kryzysowych momentach powtarzaliśmy, żeby dziewczyny nie patrzyły na drugą stronę siatki, na to, kto tam stoi, żeby nie łapały zbyt dużego respektu, a zajmowały się sobą. Wydaje mi się, że tutaj będzie trzeba to samo zastosować. Ważne będzie, żeby się nie rozluźniać, żeby podejść jak do meczu najważniejszego dla nas, a nie starać się półśrodkami tego załatwić, bo gramy z I-ligowcem. Musimy grać, jakbyśmy grali z najlepszym zespołem na świecie, ze 100-procentową determinacją, wykorzystywaniem swojej palety umiejętności, wybieraniem najlepszych zagrań w odpowiednim momencie. Mam wrażenie, że to może zniwelować sytuacje, kiedy zawodniczki nie do końca znają rywalki, które stoją po drugiej stronie siatki.
Można więc powiedzieć, że w Grocie Budowlanych Łódź wszystko bez zmian. Obowiązuje myślenie o kolejnym meczu.
My nic nie zmieniamy. Dla nas najważniejsze jest takie podejście, żeby w każdym meczu się doskonalić, a nie szukać przypadkowych i łatwych rozwiązań, które może przynoszą efekt, bo przeciwnik jest słabszy, a kiedy będziemy grali z kimś o wyższym potencjale, to te zagrania będą z góry skazane na porażkę. Było widać to w Lidze Mistrzyń, sytuacje, które pozwalały nam wygrywać w pewnych momentach meczowych, choć nie chodzi mi o deprecjonowanie pozycji naszej ligi, tam nie miały prawa bytu. Tam spokojny atak, przeniesienie piłki nad blokiem, kończyło się freeballem i bardzo dużą karą ze strony przeciwnika. Czy z Radomką, czy w kolejnym meczu, musimy myśleć o tym, co jest tu i teraz, o podnoszeniu swojego poziomu. Wszystkie dziewczyny w moim zespole są na takim etapie, że mogą w swojej grze jeszcze dużo poprawić.