Trudno być trenerką w polskiej siatkówce. Ale Magdalena Śliwa i tak dzierży rekord

WP SportoweFakty / Magdalena Śliwa
WP SportoweFakty / Magdalena Śliwa

MKS Dąbrowa Górnicza zmienił szkoleniowca po nieudanym początku sezonu i tym samym liczba trenerek w Lidze Siatkówki Kobiet spadła do zera. Jak wypada Magdalena Śliwa na tle pozostałych kobiet na ławkach trenerskich w tej lidze?

Kredyt zaufania dla Magdaleny Śliwy w MKS-ie Dąbrowa Górnicza wyczerpał się już w ósmej kolejce sezonu 2017/2018 Ligi Siatkówki Kobiet. Po porażce dąbrowianek 1:3 we Wrocławiu jej miejsce zajął Andrzej Stelmach, a była reprezentantka Polski i znakomita rozgrywająca musi zadowolić się powrotem do roli drugiego szkoleniowca Zagłębianek. To pokazuje, jak niepewne bywają trenerskie losy i deklaracje działaczy klubów, w końcu MKS traktował bieżący sezon w lidze jako przejściowy, nastawiony na budowanie jakości i Śliwa wydawała się mieć pewną pozycję niezależnie od wyników.

Mimo wszystko ten rok nie był dla dwukrotnej mistrzyni Europy zupełnie nieudany. Magdalena Śliwa po dwóch latach asystentury u boku Juana Manuela Serramalery zastąpiła Argentyńczyka w lutym tego roku po wyjazdowej porażce MKS-u z Grot Budowlanymi Łódź. Zmiana była konieczna, zespół nie dogadywał się z Serramalerą, a Śliwa miała wyjątkowy posłuch wśród zawodniczek jako ikona klubu i całej polskiej siatkówki. Dąbrowska drużyna przez niepotrzebnie stracone punkty ostatecznie nie wypełniła swojego celu, czyli awansu do półfinału ekstraklasy, ale 48-letnia trenerka była najmniej winna tego stanu rzeczy. Mało tego, pod jej wodzą siatkarki MKS-u zaczęły grać na miarę swoich możliwości i potwierdziły to, wygrywając bezdyskusyjnie oba spotkania o piąte miejsce w końcowej klasyfikacji z ŁKS-em Commercecon Łódź.

Tym samym Śliwa prowadziła ekipę z Dębowego Miasta przez 287 dni i jest to rekord  kobiety-trenera w polskiej ekstraklasie siatkarek (w okresie zarządzania rozgrywkami przez PLPS). Poprzedni rekord należał do Agaty Kopczyk, której w maju 2014 roku powierzono stery Pałacu Bydgoszcz. Kopczyk była związana od lat z lokalną siatkówką i szkoleniem młodzieży w Bydgoszczy, dlatego wiązano z nią spore nadzieje, ale skończyło się klapą. Była reprezentantka Polski pożegnała się ze stanowiskiem po ośmiu porażkach z rzędu i wróciła do trenowania ekip młodzieżowych, a jej miejsce zajął Dawid Pawlik. - Czy czuję się winna porażek? Absolutnie nie. Ja nie jestem sama w tym zespole, dlaczego to ja mam czuć się winna? - tłumaczyła Kopczyk po kolejnych nieudanych meczach.

Nieco wcześniej, w 2011 roku, trenerski epizod zaliczyła Małgorzata Niemczyk. Zespół Organiki Budowlanych Łódź, który rok wcześniej sięgnął sensacyjnie po Puchar Polski, w kolejnym sezonie nieustannie zawodził i był niebezpiecznie blisko miejsca barażowego, a do tego drużyna była w konflikcie z trenerem Wiesławem Popikiem i zarząd klubu musiał zdecydować, czy chce zmiany. Za kandydaturą Niemczyk opowiedziała się właściwie cała ekipa Budowlanych i to zaważyło na wyborze, choć dla samej byłej zawodniczki łódzkiego klubu było to podwójnie trudne wyzwanie. Niemczyk musiała nie tylko uratować klub przed najgorszym możliwym scenariuszem, ale i łączyć pracę trenera z mandatem radnej łódzkiego sejmiku.

Nie było łatwo, ale ostatecznie misja zakończyła się powodzeniem. Mistrzyni Europy z 2003 roku zakończyła swoją pracę w Budowlanych w maju 2011, a jej zespół zakończył rundę zasadniczą na ósmym miejscu, zaś cały sezon na szóstym. Być może wynik byłby lepszy, gdyby nie plaga kontuzji pod koniec rozgrywek, która wykluczyła z gry choćby Katarzynę Brydę. - Muszę być dla zawodniczek matką. Kiedy trzeba będzie, to opieprzę koleżanki. Kiedy jednak zasłużą na pochwały, to oczywiście zrobię to. Nie obawiam się, że z kimś się pokłócę. Jestem ich koleżanką, ale to nie oznacza, że nie mogę głośno powiedzieć, co myślę o ich podejściu do treningu czy o postawie w meczu - mówiła trenerka łodzianek. Zespól przejął Włoch Mauro Masacci, a Niemczyk poświęciła się w pełni polityce i działalności publicznej.

W ekstraklasie siatkarek kobieta w roli asystenta pierwszego trenera nie jest rzadkością. Choćby obecnie tę funkcję w Treflu Proxima Kraków pełni Joanna Mirek, a przed czterema laty Jolanta Studzienna pomagała swojemu bratu, Maciejowi Kosmolowi, w prowadzeniu Legionovii Legionowo. Poza tym asystencki epizod z czasów ostatniego sezonu w Nafcie Piła ma za sobą także Irina Archangielskaja, była grająca trener pierwszoligowego Piecogazu Murowana Goślina. W poprzednim sezonie drużynę WTS Solna Wieliczka prowadziła Katarzyna Wąsowska, znana lepiej pod panieńskim nazwiskiem Walawender, była zawodniczka klubów z Białegostoku i Dąbrowy Górniczej.

Być może w dalszej przyszłości doczekamy się kolejnych kobiet odgrywających poważniejsze role w sztabach trenerskich klubów Ligi Siatkówki Kobiet, ale jak pokazuje ogólnoświatowa tendencja, nie będzie to reguła, a wyjątek od niej. Jenny Lang Ping jest jedyna i niepowtarzalna, a osiągnięcia Swietłany Ilić, Saskii Van Hintum, Kumi Nakady czy Iriny Kiriłłowej nie przebijają się do pamięci kibiców tak mocno jak sukcesy mężczyzn. Wygląda na to, że jeszcze długo nie będzie w Polsce trenerki, która dorówna osiągnięciami Krystynie Czajkowskiej-Rawskiej. Medalistka igrzysk w Tokio i Meksyku po zakończeniu owocnej kariery zawodniczej została trenerką i doprowadziła Płomień Milowice do czterech tytułów mistrza Polski. Jej wyczyn nie zostanie pobity przez długi czas.

TrenerkaKlubLiczba dni w roli pierwszego treneraLigowy bilans (Z-P)
Magdalena Śliwa MKS Dąbrowa Górnicza 287 7-8
Agata Kopczyk Pałac Bydgoszcz 181 0-8
Małgorzata Niemczyk Organika Budowlani Łódź 104 5-9

ZOBACZ WIDEO: Morderczy wyczyn reprezentanta Polski. "To było moje życiowe zwycięstwo"

Źródło artykułu: