W jaki sposób Roberto Santilli pomaga swoim podopiecznym?

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Indykpol AZS Olsztyn
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Indykpol AZS Olsztyn

Gdy drużyna Roberto Santillego przebywa na boisku, włoski trener rozgrywa swój mecz, ale przy linii bocznej - Dzięki temu mogę po spotkaniu powiedzieć, że zrobiłem wszystko, żeby pomóc drużynie - twierdzi szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn.

Mimo wspólnego wysiłku olsztynianie w 9. kolejce ponieśli pierwszą domową porażkę. Przegrali w Uranii z Treflem Gdańsk 2:3. - Muszę pogratulować Treflowi, bo grali dobrze w kilku kluczowych momentach. W czwartym secie Mateusz Mika zagrał na niesamowitym poziomie, zwłaszcza przy ataku z wysokich piłek - przyznał Santilli.

Bohaterami tego spotkania byli środkowi obu ekip. Nagroda MVP trafiła do Piotra Nowakowskiego, ale wyróżniającą się postacią był również m.in. Jakub Kochanowski. - Moim zdaniem Nowakowski pokazał, że wraca do wielkiej formy. Świetnie czuł piłkę i blok. A my mamy złotego chłopca, Kochanowskiego. Moim zdaniem on zasługuje na to, by być w czołówce najlepiej blokujących ligi. Z każdego dnia pracuje coraz lepiej, a to pomaga bardzo całemu zespołowi - ocenił trener Indykpolu AZS-u Olsztyn.

Z problemami zdrowotnymi walczył belgijski przyjmujący, Tomas Rousseaux. - Był chory - wyjaśnił Santilli. - Od meczu z Asseco Resovią w Rzeszowie jest na antybiotyku. Nie ćwiczył cały tydzień. Podjęliśmy decyzję, że spróbujemy wystawić go w pierwszym składzie, ale okazało się, ze nie był w stanie walczyć na dłuższą metę - dodał.

Podczas meczu z Treflem Gdańsk nie brakowało sytuacji kontrowersyjnych i - co za tym idzie - dyskusji między zawodnikami, trenerami. Zdarzało się nawet, że challenge nie był w stanie wszystkiego wyjaśnić. A trenerzy robili w międzyczasie show. - Naszym podstawowym celem tutaj jest dawanie przyjemności kibicom, którzy przychodzą do hali. Zabawa z sędziami, dyskusje... to wszystko sprawia, że ludziom podoba się to widowisko. Starałem się pomóc zespołowi. Dzięki temu mogę po spotkaniu powiedzieć, że zrobiłem wszystko w tym kierunku. Mogliśmy to przegrać, ale także wygrać. Różnica była minimalna. Zadecydowało kilka piłek - ocenił włoski szkoleniowiec.

Była to druga kolejna porażka siatkarzy Indykpolu AZS-u. We wtorek zmierzą się na wyjeździe z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w zaległym meczu 4. kolejki. - Cieszę się, że chłopaki pokazali, ze maja nerwy i duszę. Udowodniliśmy, że mamy serducho. Nie jesteśmy najbogatszym zespołem ligi, ale gdy gramy na sto procent możliwości, jesteśmy w stanie utrzeć nosa faworytom. Musimy jednak pracować i podnosić swoje umiejętności, a także czerpać z tego satysfakcję. Droga do tego wiedzie jednak przez wiele trudnych gier - zakończył Roberto Santilli.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: polski siatkarz zaskoczył rywali w LM. "Szalony finisz!"

Komentarze (0)