Beniaminek z Zawiercia walczył o serca kibiców. "Wstydu nie było"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mobilizacja siatkarzy Warty Zawiercie
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Mobilizacja siatkarzy Warty Zawiercie

Historyczna inauguracja sezonu PlusLigi w Zawierciu nie przyniosła gospodarzom punktów, ale Aluron Virtu Warta Zawiercie i tak zyskała sporo dzięki starciu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.

Półtora tysiąca kibiców to niewiele jak na standardy PlusLigi, ale w zawierciańskiej hali OSiR dokładnie tylu ludzi wystarczyło do tego, by siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i Aluronu Virtu Warty Zawiercie czuli się prawie jak w wypełnionym po brzegi katowickim Spodku. Gospodarze ulegli 1:3 mistrzowi kraju, ale mają powody do zadowolenia. - Mam nadzieję, że podobaliśmy się zarówno kibicom w hali, jak i tym przed telewizorami i sprawiliśmy dobre wrażenie. Oby jak najwięcej ludzi nas oglądało, mam nadzieję, że sprawimy niejedną niespodziankę w tym sezonie. Było nas stać na więcej: w trzecim secie, kiedy nastąpiła nasza pogoń od stanu 17:10 i doprowadziliśmy do wyniku 23:23, napędziliśmy ZAKSIE nieco strachu i szkoda, że nie udało się wykorzystać tej szansy. Kto wie, może jeden ugrany punkt sprawiłby, że to do nas należałaby pełna pula - rozmyślał w rozmowie z portalem PLPS Grzegorz Pająk, rozgrywający beniaminka siatkarskiej ekstraklasy.

Trzy punkty mogą sugerować, że ZAKSA wygrywała pewnie i bez większych wahań, ale tak nie było. Andrea Gardini, który prowadzi kędzierzynian w sezonie 2017/2018, przyznał, że obrońca mistrzowskiego tytułu jeszcze nie wszedł na najwyższe obroty. - Mówiłem wiele razy, że w PlusLidze nie ma łatwych meczów i trzeba bardzo szybko to zrozumieć. Granie na wyjeździe nie jest łatwe, zwłaszcza dla takich ekip jak nasza, nieco przebudowanych. Mamy bardzo cenne na starcie sezonu trzy punkty. Na razie zaczynamy tworzyć swój sposób na grę, choćby rozgrywający musi nabrać pewności w grze do atakującego. Na starcie sezonu wiele jest problemów tego typu i ich rozwiązaniem są dalsze treningi - komentował Włoch.

Faworyt zyskał punkty, a zawierciańska Warta nowych sympatyków. Wielu obserwatorów niedzielnego meczu doceniało zarówno wrzawę na trybunach, jak i popisy japońskiego libero Taichiro Kogi. To spotkaniu po prostu dobrze się oglądało, co dowiodło słuszności decyzji o dołączeniu drużyny Jurajskich Rycerzy do PlusLigi.

- Od roku przeżywam momenty, w których muszę się szczypać, by upewnić się, że pewne rzeczy dzieją się naprawdę. Tak było, gdy wygrywaliśmy pierwsza ligę, kiedy wygrywaliśmy baraż... I podczas tego meczu także. Nie byliśmy przygotowani na to, by cokolwiek urywać mistrzowi, z naszej strony była to walka o serca kibiców i własnego ducha. Straciliśmy trzy punkty, ale wstydu nie ma. Po tym meczu będziemy mieli jeszcze większe kłopoty ze zmieszczeniem wszystkich chętnych w naszej hali, ale damy radę - z uśmiechem mówił Kryspin Baran, prezes siatkarskiego klubu z Zawiercia.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. Bartłomiej Tomczak i Marek Daćko rozstrzelali Gwardzistów (WIDEO)

Źródło artykułu: