Skoro jest to publicystyka, skrajnie subiektywna i z wyraźnym piętnem autorskim, pozwolę sobie na osobisty wtręt: jestem z natury przekorny wobec rzeczywistości. Czasem mi to pomagało, kilka razy wręcz przeciwnie, ale nie mam zamiaru żałować takiego podejścia do życia. Kiedy ktoś bez przerwy powtarza mi, że jest super i nie ma się czym absolutnie przejmować, pozwalam sobie w to nie wierzyć i wytrwale szukać powodów, dla których wypadałoby się trochę pomartwić i pomyśleć o przyczynach i rozwiązań. Ludzie pięknej wymowy i cudownego wizerunku nie wzbudzają we mnie euforii, podobnie jak zbiorowe prawdy objawione i rewolucyjne hasła.
Być może właśnie dlatego nie umiem dołączyć się chóru nazywającego Jacka Nawrockiego (uwaga, teraz następuje wybór cytatów z internetowych komentarzy, pomijam te najbardziej wulgarne) bałwanem, kretynem, debilem, trenerkiem za dziesięć złotych, pastuchem bez szkoły, anemikiem, nieudacznikiem, amatorem, czołowym głupcem polskiej siatkówki lub człowiekiem-porażką. Zakładam możliwość, że to jednak ci błyskotliwi komentujący mają rację, ale jednocześnie budzi się we mnie przekora poparta obserwacją uczestniczącą. I choć zgadzam się z wieloma zdaniami, jakie napisał mój redakcyjny kolega Jacek Pawłowski w czwartkowym tekście, to nie przychylam się do pomysłu, by żegnać się z selekcjonerem reprezentacji Polski kobiet po porażce z Turcją i odpadnięciu z ME 2017 kobiet. I to mimo zastrzeżeń, jakie mam do jego pracy w ostatnim roku.
Choćby do tego, że dopiero w meczu z Turcją przypomniał sobie, że ma w składzie Julię Twardowską, dysponująca największą siłą ognia ze wszystkich przyjmujących powołanych na ME. Że drużynie brakuje instynktu killera i poddaje się ona zachowawczym, wręcz asekuranckim wypowiedziom trenera o znajomości swojego miejsca w szeregu. Że rezerwowe mają prawo czuć się pomijane i tak naprawdę nie znamy ich możliwości, mamy okazję poznać ich próbkę dopiero w sytuacjach naprawdę kryzysowych. A przede wszystkim, że mija już trzeci rok pracy selekcjonera, wypadałoby oczekiwać choćby małej stabilizacji, a tymczasem doczekaliśmy się już Polski A (2015, Anna Werblińska, Izabela Kowalińska i Katarzyna Skowrońska-Dolata), Polski B (2016, Anna Grejman, Berenika Tomsia i Natalia Mędrzyk) i w końcu Polski C (2017, Martyna Grajber, Malwina Smarzek i Patrycja Polak), a jeśli wykruszanie się kolejnych zawodniczek będzie postępowało w takim tempie, doczekamy się reprezentacji w wariancie D, E i F.
Oczywiście, gdyby na przykład sam Hugh McCutcheon uznał, że znudziła mu się praca na uczelni i zadeklarowałby, że popracuje nad Wisłą za samą premię ze zdobytych medali, na miejscu władz PZPS nie wahałbym się ani chwili. Ale tak się nie stanie, mamy zwykłą, szarą rzeczywistość, w której wielu ludzi by chciało, by zniknięcie jednego Nawrockiego rozwiązało najważniejsze problemy naszej reprezentacji. Ale nie rozwiąże, zatrudnienie zagranicznego geniusza nie naprawi wiele, a Jacek Nawrocki nie jest podstawowym problemem ani jego praprzyczyną. Jego zwolnienie nie sprawi, że na Ligę Siatkówki Kobiet będzie patrzyło się bez bólu zębów, a kluby zaczną dbać o promocję, będą regularnie płacić zawodniczkom i spłacą nagromadzone przez lata wierzytelności. Że transfer polskiej zawodniczki będzie bardziej opłacalny niż ściągnięcie do klubu anonimowej postaci z obcym paszportem. Nie poprawi to jakości szkolenia w klubach i szczyrkowskim SMS-ie, na polskich parkietach nie pojawią się dzięki temu godne spadkobierczynie Złotek, przyszłe gwiazdy najlepszych klubów. Odpowiedzialność za taką, a nie inną postawę kadry spada na znacznie więcej barków.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: Trener De Giorgi nie widział swojej winy, tego mi zabrakło
[color=#000000]
[/color]
Poza tym nie chce mi się wierzyć, że umielibyśmy skorzystać z otrzymanej przez los pracy z przedstawicielem europejskiego topu. Jestem dość młodym człowiekiem, ale pamiętam, w jakiej atmosferze z kadrą żegnał się Andrzej Niemczyk, w jakiej niesławie Polskę opuszczał Marco Bonitta, jak sprawnie i bez żalu pożegnano się z rokującym projektem autorstwa Alojzego Świderka, nie mówiąc już o Jerzym Matlaku i Piotrze Makowskim. Pamiętam wywiady, w których selekcjoner był bezlitośnie wyśmiewany przez gwiazdę reprezentacji. A wcześniej miały miejsce wojenki ekspertów, trenerów i siatkarek na łamach prasy. Było o czym pisać, było o czym czytać, ale atmosfera była i jest daleko od zdrowej. Można po latach unikać wspomnień o różnych przykrych słowach i zatargach, ale to niczego nie poprawi. Skoro już przywoływałem twórczość internautów, zacytuję naprawdę udaną myśl jednego z nich: - Ta drużyna znalazła się w takim, a nie innym miejscu dzięki sprawnej i zgodnej współpracy działaczy oraz samych siatkarek.
Krajowy światek siatkarski (szczególnie ten kobiecy, co nie powinno nikogo dziwić) jest hermetyczny, emocjonalny, bardzo wrażliwy na swoim punkcie i nic dziwnego, że od czasu do czasu z powodu jednego krzywego spojrzenia lub źle odebranego słowa coś pęka i wybucha. Im dłużej się obserwuje tarcia jednej lub drugiej strony, zwłaszcza z pozycji bliższej niż ta zajmowana przez telewizyjnego kibica, ma się po prostu dość. To przestaje być zabawne lub potrzebne, w tym całym bałaganie zapominamy o samej siatkówce, a skoro my jej nie szanujemy, nie należy oczekiwać, że ktoś będzie ją szanować za nas. Jeśli największym problemem tego środowiska jest trener, który nie chce i nie umie bawić się w towarzyskie gierki i chce skupić się na czystej, siatkarskiej pracy mimo przeciwności i problemów, to chyba nie dzieje się najlepiej.
Tak, domagam się weryfikacji pracy Nawrockiego i przedstawienia przez niego rzetelnego posezonowego raportu, skoro taki musiał sporządzić Ferdinando De Giorgi. Domagam się postawienia tej reprezentacji konkretnych celów krótkoterminowych, zbudowania przekonującego i przede wszystkim trwałego zespołu, który będzie cieszył swoją grą i utrzyma lub nieco podźwignie zainteresowanie siatkówką. Po tylu latach pracy, obserwacji ligi i analizy możliwości naszych zawodniczek chcę widzieć efekty. Ale nawet mimo wszystkich zastrzeżeń wobec obecnego trenera chciałbym, by w naszej kobiecej siatkówce było więcej takich ludzi jak Nawrocki.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)
jak PZPS na 10 miejsce de Giorgiego i mieli Czytaj całość
Może mi ktoś z obrońców JN ( może autor newsa) wyjasni coś czego nie pojmuję.
Budowa polegająca na graniu jedną 6 ( 2 libero ocw) ma jakiś związek z tworzeniem tej nowej repry czy wyłącznie chodziło o wynik? Według mnie to drugie.
Czy dwie najważniejsze imprezy zakończyły się klapą- zakończyły się.
Reasumując: drużyny w tym roku JN nie budował, wyniki słabiutkie- to skąd te pochwały pracy Nawrockiego? \
Sry, serio nie rozumiem tego...
Proszę o jakieś wyjaśnienie to może mnie oświeci... Czytaj całość