Jacek Pawłowski: Nawrocki musi odejść. Rozstańmy się jednak w zgodzie (komentarz)

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jacek Nawrocki

Siatkarki reprezentacji Polski po raz drugi pożegnały się z marzeniami o awansie do ćwierćfinału mistrzostw Europy 2017. Po Azerbejdżanie, zbyt mocna okazała się Turcja. To oznacza, że misja Jacka Nawrockiego w żeńskiej reprezentacji dobiegła końca.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed kilkoma laty reprezentacja Polski siatkarek była niczym dziecko niechciane, od którego odżegnywali się kolejni trenerzy. Piotr Makowski zrezygnował twierdząc, że przegrał w nieczystej walce. Menedżerowie mieli bowiem zniechęcać zawodniczki do gry w barwach narodowych. Jego następca, Jacek Nawrocki, nie przestraszył się spisku i podjął wyzwanie. Na przekór tysiącom hejterów, którzy zza ekranów komputera zapewne dużo lepiej poradziliby sobie z budowaniem zespołu i jego prowadzeniem. Czytając niektóre komentarze można było odnieść wrażenie, że sięgnęliby nawet po olimpijskie złoto, pokazując miejsce w szeregu najwybitniejszym szkoleniowcom. 52-letni trener tego nie dokonał. Podjął się jednak odbudowania z gruzów zespołu, który po latach zaniedbań związkowych działaczy i w obliczu lekceważącej postawy czołowych zawodniczek, wypadł ze światowej czołówki, stając się europejskim średniakiem.

Polkom pod wodzą obecnego szkoleniowca nie udało się wkroczyć na światowe, a nawet europejskie salony. Co prawda w kolejnym sezonie nasz zespół będzie miał okazję sprawdzić się w elicie, jednak trudno ocenić na ile jest to zasługa potencjału naszej ekipy, a na ile reformy rozgrywek zafundowanej przez FIVB, która wpłynęła na postawę pozostałych drużyn.

Jacek Nawrocki zbudował zespół, który godnie reprezentuje Polskę na arenach międzynarodowych. Bez wielkich gwiazd, co roku kręcących nosem na powołanie do kadry, ale z zawodniczkami gotowymi poświęcić się dla Orła! To z pewnością spory sukces. Tym bardziej że, mimo kilku ciężkich miesięcy pracy, poza małymi wyjątkami, żadna z siatkarek nie zrezygnowała z podjętego wyzwania. Dzięki temu udało się zbudować wokół kadry pozytywną atmosferę i wynik sportowy dający nadzieję na przyszłość. Reasumując, program wydobywania z dna żeńskiej reprezentacji Polski wystartował na dobre. Miną jednak długie lata, zanim ponownie nawiążemy do tradycji "Złotek Niemczyka".

Mistrzostwa Europy rozgrywane w Azerbejdżanie i Gruzji miały być sprawdzianem generalnym naszej ekipy. Czy zespół budowany przez ostatnie dwa lata, jest w stanie powrócić na europejskie salony? Wobec wcześniejszego niepowodzenia, które zamknęło nam drogę na mundial, sukcesem miał być ćwierćfinał. O medalu nikt racjonalnie myślący nie marzył. Miejsce w ósemce championatu Starego Kontynentu miało pokazać, że wynik uzyskany na Torwarze był jedynie wypadkiem przy pracy. Niestety, także i tym razem nasza przygoda zakończyła się wcześniej, niż się wszyscy spodziewali. Po Azerbejdżanie, który zamknął nam drzwi do 1/4 finału, to samo uczyniła Turcja. Druga porażka była o tyle bolesna, że na tle rywalek zaprezentowaliśmy się równie "skutecznie" jak dużo niżej notowane w świecie Ukrainki - ambitnie, ale bez efektu.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Miłka Raulin chce wejść na Mount Everest

[/color]

Trudno oprzeć się wrażeniu, że po takim meczu jak z Turcją, misja Jacka Nawrockiego w drużynie narodowej dobiegła końca. Ekipa znad Bosforu, mimo trwającego od dłuższego czasu kryzysu, bez większego problemu poradziła sobie z naszym zespołem. Jednak kto wie, jakby potoczyły się losy meczu, gdyby nie wrodzona niechęć Jacka Nawrockiego do dokonywania zmian. Argument dotyczący zgrywania zespołu, powtarzany nieprzerwanie od kilku miesięcy, wydaje się na dłuższą metę kiepski. Konfrontacja z Sułtankami siatki kolejny raz tylko to potwierdziła.

Czy po wymagającym ligowym sezonie, można trenować przez kolejne miesiące równie ciężko, godząc się ze statutem rezerwowej? W kadrze Jacka Nawrockiego oficjalnie nikt nie narzekał, jednak w kuluarach słychać było narzekania zawodniczek, które nawet w starciach z dużo niżej notowanymi rywalkami, jak Kolumbia, Peru czy Kenia, musiały obserwować poczynania koleżanek z kwadratu dla rezerwowych. Trudno w tej sytuacji zadbać o wysokie morale zespołu i formę siatkarek w momencie, kiedy byłoby to najbardziej potrzebne. Potencjał wśród rezerwowych był, co potwierdzały dokonywane zmiany. Niestety selekcjoner zdawał się tego nie dostrzegać. Na szkodę zespołu, przy okazji szachując zdrowiem zawodniczek zmęczonych po ligowym sezonie. W tej sytuacji można się tylko cieszyć, że ostatnie miesiące udało im się przetrwać bez uszczerbku na zdrowiu.

Jacek Nawrocki, po nominacji na stanowisko selekcjonera drużyny narodowej, miał więcej przeciwników niż zwolenników. Dwa lata pracy sprawiły jednak, że reprezentacja żeńska odzyskała zaufanie kibiców i przywróciła nadzieję na odbudowanie pozycji żeńskiej kadry w świecie. Część kibiców snuło nawet wizje, nawiązujące do sukcesów  "Złotek Niemczyka". Do tego wyniku nie udało się nawiązać nawet częściowo, jednak trenerowi Nawrockiemu nie można odmówić pewnych zasług. Zdołał bowiem wskrzesić reprezentację Polski siatkarek, o której po latach niepowodzeń wielu kibiców zdołało zapomnieć. W sposób niewątpliwie sportowy powrócił wraz ze swoimi podopiecznymi do grona najlepszych ekip globu, wygrywając zmagania na zapleczu elity World Grand Prix. Szkoda tylko, że nie udało się awansować na mundial. To bez wątpienia olbrzymia i niepowetowana strata. Nie odmawiajmy jednak zasług selekcjonerowi, który był jednym z niewielu chętnych, do odbudowania polskiego zespołu. Być może część kibiców wiązało z nim większe nadzieje, niestety nie wszystkie cele udało się zrealizować.

Wiele wskazuje na to, że misja trenera Nawrockiego w roli selekcjonera kadry wraz z mistrzostwami Europy dobiegła końca. Doceńmy jednak wkład, jak miał w odbudowanie z gruzów naszej drużyny narodowej. Doświadczony trener nie uniknął co prawda błędów, ale w ogólnym rozrachunku uczynił więcej dobrego niż złego dla drużyny narodowej.

Jacek Pawłowski

Źródło artykułu: