Michał Kaczmarczyk z Katowic
- Z pewnością pomógł nam blok, zwłaszcza w czwartym secie, kiedy tym elementem wypracowaliśmy sobie kilka punktów przewagi, której już nie straciliśmy. To było trudne spotkanie, wynik nie oddaje tego, jak bardzo. Ale walczyliśmy z sercem i dzięki temu jesteśmy bliżej awansu do kolejnej rundy mistrzostw. Nic jeszcze nie jest pewne, bo grupa D jest jedną z najtrudniejszych i kolejne dwa mecze będą dla nas prawdziwym wyzwaniem. Na razie wykonaliśmy jeden, bardzo ważny krok do kolejnego etapu - ocenił Josko Milenkovski, macedoński szkoleniowiec reprezentacji Turcji mężczyzn. Ekipa znad Bosforu w przekonującym stylu pokonała na inaugurację mistrzostw Europy 2017 Holendrów (3:1).
Różnicę między zespołami widać było zwłaszcza na pozycji rozgrywającego. Daan van Haarlem wystawiał, Arslan Eksi rozgrywał i kreował grę ofensywnie nastawionej drużyny Turcji. Dzięki niemu Metin Toy i Burutay Subasi mogli rozwinąć skrzydła w ataku, a blok Pomarańczowych punktował jedynie sześć razy. - Eksi to zdecydowanie najlepszy rozgrywający w całej Turcji i nie bez powodu podpisał niedawno kontrakt z Lokomotiwem Nowosybirsk. Po latach gry w Fenerbahce i występach w Lidze Mistrzów nadszedł czas, by rozpoczął karierę międzynarodową i mogę tylko przyklasnąć takiej decyzji. Był liderem i dobrze poprowadził całą drużynę, bez dwóch zdań - trener Turków był pewien podziwu dla kapitana swojego zespołu.
W ostatniej edycji Ligi Światowej Turcja wygrała ledwie trzy spotkania i zajęła dopiero 10. miejsce w drugiej dywizji rozgrywek. Milenkovski, który prowadzi męską reprezentację tego kraju od stycznia, nie wykonywał nerwowych ruchów, reagował ze spokojem na pojawiające się problemy i to się opłaciło. Turcja w barażach do europejskiego czempionatu pokonała Portugalię, a teraz stoi przez szansą na najlepszy wynik w ME od sześciu lat.
- Ten rok był bardzo dziwny dla naszej reprezentacji, nie mogliśmy skorzystać z wielu doświadczonych graczy, którzy po długim sezonie ligowym leczyli kontuzje. Zdarzało się, że musieliśmy rozgrywać mecze bez nominalnego atakującego, a i teraz nie jest lepiej. Ze składu na mistrzostwa wypadli Yigit Gulmezoglu i Serhat Coskun, nie ma Mustafy Koca i Emre Savasa... Jestem dumny ze zmienników, że pokazują swoje maksimum i nie przejmują się tą trudną sytuacją. Mówiłem im: grajcie swoje, cieszcie się turniejem, końcowy wynik pokaże nam, gdzie jesteśmy - tłumaczył Macedończyk.
Tureccy reprezentanci występują głównie w rodzimej lidze, pęczniejącej od zagranicznych gwiazd światowego formatu, ale nie są w stanie dorównać do ich poziomu. Niezależnie od szkoleniowca męska reprezentacja pozostaje w cieniu nie tylko klubów tureckiej ekstraklasy, ale także kadry narodowej siatkarek pod wodzą Giovanniego Guidettiego. Czy da się to zmienić? Zdaniem szkoleniowca poziom ligi nie ma tutaj nic do rzeczy, kluczowa jest za to praca u podstaw.
- Dobrze wiemy, że turecka kadra nigdy nie osiągała spektakularnych rezultatów w mistrzostwach Europy i by to zmienić, musimy pracować każdego dnia jeszcze lepiej niż dzień wcześniej. Awans do fazy pucharowej mistrzostw byłby na tę chwilę dobrym rezultatem, a przyszłość rysuje się ciekawie. Mamy utalentowanych graczy, którzy zajmowali wysokie lokaty na młodzieżowych mistrzostwach świata i Europy, już teraz kilku z nich znalazło się w seniorskiej kadrze. Po tym turnieju będzie okazja, by włączyć do poważnej gry kolejnych przedstawicieli młodej generacji - zapowiedział Josko Milenkovski, zwracając uwagę przede wszystkim na srebrnych medalistów mundialu U-23 z 2015 roku.
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek: Wyszliśmy trochę przestraszeni, potem pojawił się luz
W niedzielę 27 sierpnia kadra Turcji zagra swój drugi mecz na mistrzostwach Europy, jej rywalem będzie Belgia (godz. 17:30).