Ola Piskorska: gorączka sobotniej nocy została opanowana i pacjent będzie żył. Na razie (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Adam Warżawa / Radość reprezentantów Polski
PAP / Adam Warżawa / Radość reprezentantów Polski
zdjęcie autora artykułu

W sobotę wieczorem w drugim meczu ME 2017 reprezentacja Polski pokonała Finlandię w trzech setach i ma prawie pewny awans do następnej fazy. Zaaplikowana kuracja przyniosła poprawę. Nie wiadomo jednak, jak długo będzie działać.

Po fatalnej porażce reprezentacji Polski na inaugurację mistrzostw Europy 2017 widać było, że pacjent jest poważnie chory. W grze Biało-Czerwonych zabrakło wszystkiego, a cała siatkarska Polska zastanawiała się co począć z tym problemem. I czy pacjenta już skazywać na straty, czy też może da się jeszcze go jakoś uleczyć.

Po sobotnim spotkaniu przeciwko Finlandii wszyscy mogli odetchnąć z ulgą. Gorączka została zbita, pacjent przeżył i ma się nieźle. Zwycięstwo w trzech setach daje Polakom prawie pewny awans do następnej fazy, a przy okazji pokazali się oni ze znacznie lepszej strony niż dwa dni wcześniej.

Kibice i eksperci z przyjemnością oglądali zespół, w którym atak jest skuteczny, zawodnicy uwijają się w obronie, tworząc okazję do kontr, a gra jest w miarę dokładna i kombinacyjna. Wisienką na torcie była doskonała zagrywka, która w dwóch pierwszych setach była decydującym czynnikiem. Takiej dyspozycji w polu serwisowym dawno w polskim zespole nie było, a soczyste asy serwisowe (13 w 3 setach) nie tylko demolowały morale rywali, ale i cieszyły spragnione oko kibica.

Cieszyły oczy również zmiany, od których w tym spotkaniu nie stronił sztab reprezentacji. Opieszałość w tego rodzaju decyzjach była jednym z głównych zarzutów przeciwko trenerom po meczu z Serbią. Radością napawała także forma Bartosza Kurka, który ostatnio był raczej cieniem samego siebie, a także entuzjazm i energia, jaką emanowali polscy siatkarze.

Widać wyraźnie, że zaaplikowana kuracja na gorączkę podziałała, przynajmniej w sobotę. Jednak przy wszystkich zachwytach nie możemy zapominać, że to była tylko Finlandia. Finlandia, która, w przeciwieństwie do Serbii, do żadnej siatkarskiej elity zaliczana być nie może. Ich celem na te mistrzostwa jest wyłącznie wyjście z grupy, a wszystko ponad to zostanie uznane za wspaniały wynik.

- To nie ma znaczenia, z kim gramy, czy to jest Francja czy Finlandia. Liczy się tylko to, jak my zagramy i nie możemy się bać nikogo - powiedział po spotkaniu Michał Kubiak, ale jednak trudno się zgodzić z tymi słowami do końca. Łatwiej jest grać przeciwko mało doświadczonej drużynie z młodym trenerem i zawodnikami ze średnich półek, a takich raczej na drodze Polaków już nie będzie. Nawet Estonia już pokazała, że stać ją na urwanie punktów najmocniejszym i nie zamierza być "chłopcem do bicia".

ZOBACZ WIDEO: Małgorzata Glinka: Niesamowite emocje i gęsia skórka. Łzy płynęły mi po policzkach

Niepokojącymi objawami pokazującymi, że pacjent nie jest zupełnie zdrowy, jest wciąż mała ilość gry ze środkowymi oraz zdumiewająco mała liczba bloków. W całym spotkaniu z Finlandią Polacy odnotowali ich zaledwie trzy, z czego ani jeden nie był dziełem środkowego. Bez tego elementu będzie bardzo trudno wygrywać z kimkolwiek mocniejszym niż Finowie.

Niepokojące było także nerwowe rozedrganie podopiecznych Ferdinando De Giorgiego, którzy i w pierwszym i w drugim secie momentami sprawiali wrażenie nieco zagubionych na boisku. Z opresji ratowała ich za każdym razem zagrywka, ale ten element jest dosyć nieprzewidywalny, zwłaszcza u polskich siatkarzy. Trudno będzie na nią zawsze liczyć.

Już w poniedziałek ostatni mecz grupowy, który odpowie na pytanie czy gorączka została opanowana już na stałe i pacjent nabiera sił, czy też musimy liczyć się z nawrotem choroby, bowiem kuracja przyniosła skutek tylko krótkoterminowy.

Źródło artykułu: