25-letni zawodnik pojawił się w wyjściowym składzie reprezentacji Holandii podczas pierwszego meczu mistrzostw Europy 2017, ale już nie w roli reżysera jej poczynań. Miał być główną armatą zespołu, ponieważ obecnie na stałe występuje jako atakujący. Za nim już jeden pełny sezon w tej roli.
Rozegrał go w barwach francuskiego Stade Poitevin. I mógł zaliczyć do udanych, ponieważ zajął 10. miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących Ligue A. Podjęcie decyzji o zmianie pozycji ułatwiła mu końcówka sezonu 2015/16, w którym również występował dla klubu z Poitiers.
- Mieliśmy w drużynie kilka kontuzji, w związku z czym zagrałem w paru spotkaniach jako przyjmujący lub atakujący. Potem w żartach mówiliśmy o zmianie pozycji, aż w końcu trener spytał mnie, czy nie chciałbym na stałe przekwalifikować się na atakującego. Zgodziłem się bez wahania, ponieważ odbiór zagrywki nie był moją stroną - wyjaśnia Nimir Abdel-Aziz.
O ile siatkarz spełnił wtedy swoje dziecięce marzenie, o tyle jego decyzja mocno rozzłościła Gido Vermuelena, selekcjonera drużyny narodowej. Według jego wizji, były gracz ZAKSY miał bowiem pełnić w kadrze funkcję pierwszego rozgrywającego.
ZOBACZ WIDEO Piotr Gruszka: Trener Cretu to duży atut Estonii
- Trener się zdenerwował, ponieważ swój wybór oznajmiłem mu po tygodniu przygotowań. Jednocześnie zaznaczyłem, że nie myślę o powrocie na rozegranie. Nasza pierwsza rozmowa przebiegała w nieco nerwowej atmosferze, co można łatwo zrozumieć. Obecnie wszystko jest już jednak w porządku - dodaje Abdel-Aziz.
- To zawodnik, który ma w głowie trochę szaleństwa. Na treningach dajemy mu możliwość wykonywania ataków, bo widać, że sprawia mu to wielką frajdę - mówił Sebastian Świderski, będący szkoleniowcem Holendra w ZAKSIE. Urodzony w Hadze siatkarz na dłuższą metę nie dał rady oszukać swojej natury.
- Zawsze marzyłem, by grać na pozycji umożliwiającej częste atakowanie. W wieku 17 lat byłem jednak niski, miałem zaledwie 181 cm wzrostu. Ponadto rozgrywałem już wtedy w juniorskiej reprezentacji Holandii, a rok później podpisałem kontrakt z Sisley'em Belluno. Dopiero potem znacząco urosłem. W rok "podskoczyłem" o około 12 cm - tłumaczy Holender, aktualnie mierzący nieco ponad 2 metry.
W swoich klubach nie zawsze był podstawowym kreatorem gry. Był skazany na porażkę w rywalizacji z takimi tuzami jak Nikola Grbić (Bre Banca Lannutti Cuneo, 2013/14) czy Paweł Zagumny (ZAKSA). Na rozegraniu nigdy nie osiągnął wybitnego poziomu, co również wpłynęło na to, że rozpoczął nowe siatkarskie życie. Musiał w związku z tym nieco przewartościować swoje priorytety.
- Prawdę mówiąc, nie jestem szczególnym entuzjastą siłowni. Kiedy zostałem atakującym musiałem się jednak do niej przekonać, by sprostać czekającej mnie liczbie skoków i wykonywanych ataków w każdym spotkaniu - opowiada.
Za swoje wysiłki w nowej roli otrzymał już nagrodę. W najbliższym sezonie będzie występować we włoskiej Serie A. Trafił do Revivre Milano, gdzie będzie trenować pod okiem Andrei Gianiego.
- Andrea był jednym z najlepszych siatkarzy w historii. Jestem przekonany, że współpraca z nim wydatnie mi pomoże i sprostam czekającemu mnie wyzwaniu, pomimo jego dużej skali trudności - kończy Abdel-Aziz.