J. W. Deconstruction - przedmeczowa zawierucha w Warszawie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Prezes firmy J.W. Construction użył w stosunku do siatkarzy i władz Warszawy pospolitego szantażu. Jeśli miasto wybuduje drogę na budowanym przez tego dewelopera osiedlu, to Politechnika odżyje i nawet dostanie więcej pieniędzy niż zapisano w umowie. Władze miasta nie podjęły decyzji. Na szczęście zawodnicy nie biorą udziału w tej dziwnej zawierusze i w sparingowym spotkaniu zremisowali w Bełchatowie ze Skrą 2:2. W ostatnią środę przegrali jednak 2:3 z Jadarem Radom. Jak będzie w Wielką Sobotę w akademickich derbach? Kto komu zrobi przedwczesny śmigus dyngus?

W tym artykule dowiesz się o:

Siatkarze stołecznej Politechniki przygotowują się bardzo sumiennie do walki o najwyższe miejsce w historii klubu, (tak, tak, "Inżynierowie" wciąż mają szansę na zajęcie piątej lokaty i grę w pucharach!) a wokół klubu wciąż toczą się dziwne targi.

Kilka dni temu członek zarządu spółki siatkarskiej i jednocześnie rzecznik firmy J.W. Construction ogłosił, że szanse powrotu pana Józefa Wojciechowskiego do finansowania drużyny są… bliskie zera. - Nie widzimy, by miastu na tym zależało - powiedział Piotr Ciszewski i ogłosił, że 75 procent akcji klubu może kupić każdy. Od razu dodał, że chętnych na razie nie ma!

Na pięć dni przed bardzo ważnym meczem z AZS Domexem Częstochowa okazało się jednak, że szef J.W. Construction może zmienić zdanie i nawet… zwiększyć sumy przekazywane klubowi. Pod jednym warunkiem! Niech władze Warszawy wybudują drogę na jednym z osiedli budowanych przez firmę, której nazwę widać na koszulkach Politechniki. Decyzji na razie nie podjęto, a pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz poszła na zwolnienie lekarskie. Działacze Politechniki błagają jednak władze stolicy. - Wybudujcie mu tę drogę. Ludzie na osiedlu będą zadowoleni, a siatkówka w Warszawie zostanie uratowana.

Muszę przyznać, że z taką formą szantażu, bo inaczej postępowania pana Wojciechowskiego nazwać nie można, jeszcze się nie spotkałem. Na miejscu radnych i klubowych działaczy powiedziałbym wprost: - Bierz pan kasę i buduj sobie sam! Na szczęście, jak mawiają niektórzy, "nie mój cyrk i nie moje zwierzęta".

Tak samo myślą chyba zawodnicy, który w ostatnim czasie wybrali się do Bełchatowa i w sparingowym meczu zremisowali z mistrzem Polski, Skrą 2:2. To dla stołecznych kibiców siatkówki krzepiąca wiadomość, tak samo jak powrót na parkiet libero, Roberta Milczarka, który przed kontuzją był jednym z liderów stołecznej drużyny. Trochę gorzej poszło podopiecznym Ireneusza Mazura w kolejnym sparingu, który rozegrali z radomskim Jadarem 2:3. Mecz był bardzo wyrównany, a trener Ireneusz Mazur wypróbował kilka rozwiązań, którymi zamierza zaskoczyć gości z Częstochowy.

Niezależnie od zawieruchy ze sponsorem, pierwszy mecz o miejsca 5-8 odbędzie się w ursynowskiej Arenie już w najbliższą sobotę o godz. 14.45. Gospodarze święcie wierzą w to, że kibice znów wesprą swój zespół i Wielka Sobota, będzie również wielka po względem sportowym, a akademickie derby wygrają studenci z Warszawy.

Co jednak stanie się z Politechniką po świętach? Tego nie wie nikt, jak śpiewał niegdyś Bohdan Łazuka. Może miasto wybuduje drogę? Może odejdą najlepsi zawodnicy? A może jednak uda się uratować zespół, który był jedną z rewelacji PlusLigi?

Źródło artykułu: