Calisia Kalisz - KPSK Stal Mielec 1:3 (22:25, 20:25, 26:24, 15:25)
Calisia: Anna Woźniakowska, Anita Chojnacka, Ewelina Toborek, Dominika Sieradzan, Magdalena Godos, Sylwia Wojcieska, Marta Kuehn-Jarek (libero)
Stal Mielec: Justyna Ordak, Ewelina Dązbłaż, Iwona Niedźwiecka, Dorota Ściurka, Agata Wilk, Katarzyna Zaroślińska, Magdalena Banecka (libero) oraz Marta Łukaszewska, Karolina Olczyk, Małgorzata Skorupa, Paulina Dutkiewicz
Sędziowie: Maciej Twardowski (pierwszy), Paweł Zajc (drugi)
MVP: Anna Woźniakowska (Calisia)
Stan rywalizacji (do czterech zwycięstw): 4:1 dla Stali Mielec
Z nadzieją, tchniętą przez ostatnie zwycięstwo, podchodzili do poniedziałkowej potyczki kibice Calisii Kalisz. Ich zespół zdołał w końcu przełamać się i wygrać na obcym terenie, ratując tym samym swój los w PlusLidze Kobiet. Jednak do pozostania było jeszcze daleko. Aby spełnić ten cel kaliszanki musiały wygrać trzy kolejne spotkania ze Stalą Mielec oraz również trzykrotnie pokonać Piasta Szczecin. Nim jeszcze mecz się zaczął mięliśmy już pierwsze zaskoczenie. W pierwszej szóstce przyjezdnych wybiegła Iwona Niedźwiecka, która na środku zastąpiła Małgorzatę Skorupę.
Starcie zaczęło się od udanego ataku Anity Chojnackiej, której coraz lepsza dyspozycja w połączeniu z Anną Woźniakowską i Dominiką Sieradzan miała być kluczem do przedłużenia rywalizacji o kolejne pojedynki. Początkowe akcje seta należały do kaliszanek. Dwukrotnie punktowymi blokami popisała się Sylwia Wojcieska, co dało jej drużynie prowadzenie. Jednak od tego momentu gra gospodyń zaczynała szwankować, a wszystko zaczynało się od zagrywek Doroty Ściurki. Mielecka przyjmująca nękała swoją zagrywkom kaliszanki, zmuszając je do błędu. Po stronie kaliszanek widać było dużo niedokładności oraz nieporozumień. Przewaga między zespołami robiła się coraz większa, bo zawodniczki trenera Wiesława Popika nie marnowały nadarzających się okazji. Po kolejnym udanym ataku Doroty Ściurki na tablicy świetlnej pojawił się wynik 13:21. Wtedy mało kto wierzył końcowy sukces kaliszanek, jednak cudowny zryw doprowadził do zniwelowania strat do tylko jednego "oczka". Działo się tak, dzięki skutecznym atakom wszystkich zawodniczek. Ambitna pogoń nie wystarczyła do zwycięstwa w tej odsłonie gry. Trzy ostatnie piłki padły łupem Stali, tak jak cała pierwsza partia 22:25.
Druga część spotkania dalej korzystnie układała się dla zespołu gości. Już na pierwszej przerwie technicznej mielczanki prowadziły różnicą trzech punktów. Działo się tak dzięki skutecznej grze w ataku Katarzyny Zaroślińskiej i Agaty Wilk, która podczas całej rywalizacji niemiłosiernie męczyła kaliszanki. Jednak ponownie chwila zawahania przyjezdnych pozwoliła Calisii nabrać "wiatr w żagle", co doprowadziło do upragnionego prowadzenia. To jednak nie trwało długo, bowiem było ono niewielkie, a Stal powróciła do swojej normalnej gry. Tempo rozgrywanych akcji było spokojne. Nagle cała hala zadowolona krzyknęła, ale chwila radości nie trwała długo. Do roli pierwszoplanowego aktora urósł sędzia spotkania, który nie zgodził się z opiniami kibiców i przyznał punkt drużynie przeciwnej. Decyzja nie spodobała się również samym zawodniczkom, które zaczęły protestować. Liczne okrzyki krytykujące prace arbitrów jeszcze bardziej wzniosły się, gdy zespół ukarany został żółtą kartką. Do końca seta gospodynie nie wyszły już na prowadzenie, a końcówka, tym razem bez walki, wskazała zwycięzcę drugiej partii ponownie w Stali.
Trzecia partia, a właściwie jej początek, lepiej ułożył się dla mielczanek. Zawodniczki z Podkarpacia od pierwszej piłki grały skoncentrowanie i widać było, że spotkanie chcą zakończyć jak najszybciej. Po dobrej akcji Iwony Niedźwieckiej przyjezdne objęły czteropunktową przewagę, która niezbyt długo utrzymała się. Wszystko dzięki świetnym obronom Marty Kuehn-Jarek, która broniła bardzo trudne piłki atakowane na czystej siatce. Jej ofiarna postawa doprowadziła do remisu, a następnie prowadzenia Calisii. Zdobywanie kolejnych "oczek" przychodziło gospodyniom z wielkim trudem, co było korzystne dla Stali, która skorzystała z gapiostwa zespołu z Wielkopolski. Wyrównany wynik utrzymywał się do końca partii. W końcu pierwszą piłkę na wagę rozstrzygnięcia rywalizacji miały przyjezdne, ale ich serwis nie przebił się przez siatkę. Swoją szansę zwietrzyły gospodynie, które dwoma atakami zakończyły seta przy stanie 26:24.
Calisia "wróciła z dalekiej podróży", robiąc pierwszy krok ku wygraniu pojedynku. Kibice odetchnęli z ulgą, ale wiedzieli, że zaliczka mielczanek jest bardzo duża. Zawodniczki wyszły na parkiet i dyskusje zakończyła się. Mielczanki kontrolowały przebieg gry na boisku i wszystko wskazywało na to, że rywalizacja zakończy się w tej odsłonie. Z akcji na akcje dystans między drużynami zwiększał się, a gospodyniom brakowało po prostu wiary na doprowadzenie do remisu. Jak zwykle odwrócić losy starcia chciała Anna Woźniakowska, ale nawet ona zaczynała się mylić. Tak więc wszyscy przygotowani byli na najgorsze. Czwarta, ostatnia część meczu zakończyła się wynikiem 15:25.
Ostatnim akcentem kaliszanek pośród klubów PlusLigi Kobiet było odebranie statuetki dla najlepszej zawodniczki pojedynku przez Annę Woźniakowską. Przykro było patrzeć jak w ciągu sezonu tak utytułowany zespół jak Calisia wygrywa tylko cztery mecze. Spadek jest całkowicie zasłużony, bo Wielkopolanki były zdecydowanie najsłabszym zespołem w całe stawce. Mielczanki pokazały charakter i bez większych kłopotów rozprawiły się z przeciwniczkami, robiąc ważny krok ku utrzymaniu. Ostatnią przeszkodą na ich drodze będzie zespół Piasta Szczecin, wicemistrza pierwszej ligi. Zwycięzca trzech starć zagra w ekstraklasie w sezonie 2009/2010.