- Ktoś zapytał mnie: "Chcesz służyć w wojsku?" Odpowiedziałem: "Tak, chcę ". Człowiek tylko podniósł wzrok znad papierów i spojrzał na mnie, jakbym był szalony - wspomina przesłuchanie przed komisją rekrutacyjną Nikita Aleksiejew. Był przeciwieństwem bohatera "Paragrafu 22", kapitana John Yossariana, który udawał szaleńca, aby nie służyć w wojsku. Aleksiejew aby wstąpić do armii, musiał dowieść, że jest zdrowy na ciele i umyśle. Było lato 2014. Wojna z Ukrainą trwała już w najlepsze. Nawet Rosyjskiej Wojskowej Komisji Rekrutacyjnej nie mieściło się w głowie, że ktoś może marzyć o wyjeździe na front. Mało brakowało, by gracz Zenitu Kazań zamiast siatkarzem, został spadochroniarzem.
Jak kończył z siatkówką
Zawodnik do dziś sam się zastanawia, dlaczego nagle zamarzyło mu się zostać żołnierzem. Miał już na koncie pierwsze sportowe sukcesy. Do roku 2013 rodowity moskwianin zdążył się pokazać z dobrej strony w kadrach młodzieżowych Sbornej i klubie Ural Ufa. Przeważnie pełnił tam jednak rolę zmiennika, w dodatku trener przerzucał go z ataku na przyjęcie i odwrotnie. W Ufie były wtedy inne gwiazdy: Aleksiej Wierbow, Aleksiej Spiridonow, Paweł Abramow czy Leandro Vissotto.
W roku 2013 Nikita Aleksiejew przyjechał z nimi do Polski. W Bydgoszczy Rosjanie po złotym secie pokonali miejscową Łuczniczkę w półfinale Pucharu Challenge. Kiedy zawodnicy w euforii wracali autobusem do Warszawy, Aleksiejew z radości tańczył w samochodzie lezginkę, tradycyjny taniec kaukaski.
W kolejnym sezonie w Ufie o żadnych wygibasach ze szczęścia nie było mowy. Nastroje były zgoła odmienne. Klub musiał walczyć o utrzymanie. Aleksiejew doznał w dodatku kontuzji i poczuł, że ma dość siatkówki. W dodatku znów zanosiło się na to, że na boisku będzie się pojawiał jedynie na dwie, trzy akcje. Postanowił więc zaciągnąć się do armii.
ZOBACZ WIDEO: Polak chce dokonać niemożliwego na K2. "To bardzo trudne wyzwanie, ale uważam, że da się to zrobić"
Wzięli go za wariata
Było lato 2014. Rosjanie do tego czasu zdążyli już zająć Krym, a walki toczyły się tam w najlepsze. Jeszcze kiedy Nikita Aleksiejew grał w Ufie, do jego rodzinnego domu w Moskwie przychodziły wezwania z biura rekrutacji. Mama sportowca wpadła w rozpacz. - Uspokajałem ją, mówiłem, że wrócę do domu i się wspólnie zastanowimy, co dalej - opowiadał siatkarz w wywiadzie dla portalu championat.com - Chciała, żebym został przy siatkówce. Za to ojciec jest zdecydowanie bardzie surowym człowiekiem.
Siatkarz stwierdził, że dojrzał do tego aby wstąpić do wojska i, jak to sam określa, spłacić długo wobec ojczyzny. Marzył o karierze w wojsku i wstąpieniu do Akademii Wojskowej. Wspomina, że kiedy siedział pod drzwiami komisji z innymi rekrutami, bardzo wyróżniał się na ich tle. Siedzieli tam wątli i przestraszeni, a on wśród nich dumnie obnosił swoje 202 cm wzrostu i ponad 100 kg. Każdy modlił się, żeby podczas badań wykryto chorobę uniemożliwiającą bycie żołnierzem. Aleksiejew przeszedł pozytywnie wszystkie testy i wprawił w osłupienie komisję. Oświadczył, że jest siatkarzem, ale rzuca sport i pragnie wstąpić do wojska.
Komisja nie miała nic przeciwko. Trafił do Gwardyjskiego 45. Samodzielnego Pułku Specjalnego Przeznaczenia. Wchodzi on w skład Wojsk Powietrznodesantowych Federacji Rosyjskiej. Nikita Aleksiejew miał zostać spadochroniarzem. - Koledzy opowiadali mi, że służąc w wojsku w zimie zajmowali się odśnieżaniem, a latem kosili trawę. Ja chciałem poczuć, jak wygląda prawdziwa armia.
Bracia broni
I poczuł, chociaż do walk w pierwszej linii frontu go nie wysłano. Przez półtora roku służył w Specnazie, czyli Wojsku Specjalnego Przeznaczenia Federacji Rosyjskiej. Trafił do jednej z baz wojskowych na Krymie. - Nie mogę opowiedzieć o wszystkim, co mnie w ciągu służby spotkało, ale wiem jedno: to by najlepszy rok w moim życiu - mówił Aleksiejew już po powrocie do cywila.
- Nie było ani jednego dnia, żebym nie przypominał sobie czasu spędzonego w armii. Znalazłem tam swojego najlepszego przyjaciela. Kiedy grałem w tym roku w Krasnodarze spotkałem go ponownie. Był dla mnie jak brat. Przez ponad rok żyliśmy razem w wojsku. Tyle złego przyszliśmy....Byliśmy razem od 6 rano do 22. Ramię w ramię. Czasem nie mieliśmy przy sobie nawet kopiejki, żeby kupić lemoniadę. Albo mieliśmy jedną butelkę wody podzielną tak, żeby starczyło dla nas dwóch na cały dzień - opowiadał o pobycie w wojsku w rozmowie z Lwem Rossoszikiem.
Żołnierskie braterstwo ma zdaniem 26 - latka potężną moc. Tego braterstwa brakuje mu czasem w sporcie. - Mam siatkarskich przyjaciół. Do tej port utrzymujemy kontakt na grupie społecznościowej z chłopakami z Ufy, ale to jest taka przyjaźń na odległość. W wojsku byliśmy razem od rana do wieczora. Gdybym był trenerem, przeniósłbym z armii do siatkówki niektóre ćwiczenia, bo reżim jest i tu, i tam. Ale dobre są takie ćwiczenia dla spadochroniarzy, które bardzo wzmacniają stawy kolanowe.
Krymski wiatr powiał siatkówką
Po roku służby, podczas ćwiczeń na poligonie w bazie na Krymie, mocno się przeziębił. - Stacjonowaliśmy blisko morza. Na Krymie wieją silne wiatry - wspomina. - Zachorowałem na zapalenie oskrzeli. Miał dużo wolnego czasu aby jeszcze raz przemyśleć różne sprawy. Leżąc w szpitalu podczas transmisji internetowej oglądał swoich kolegów z boiska i kiedy komentator powiedział, że "cała drużyna go pozdrawia" aż poczuł gęsią skórkę. - Kiedy zadzwonił agent oznajmiłem, że chcę znów grać. Powiedział tylko: "Wiedziałem, że wrócisz".
Zakończył służbę i wrócił do siatkówki. Początkowo nie szło mu dobrze, ale kiedy w minionym sezonie dostał szansę gry w pełnym wymiarze w Novej Nowokujbyszewsk pokazał, na co go stać. Został drugim najlepiej punktującym siatkarzem Superligi. Zwrócił na siebie uwagę samego Władimira Alekny. Słynny trener jeszcze w trakcie sezonu wręcz prosił go, aby przeszedł do Zenitu Kazań. - Nikt nie chce przyjść do pary z Maksimem Michajłowem. Musiałem obiecać Nikicie, że będzie miał sporo czasu do gry i nie przestoi sezonu w kwadracie - skomentował transfer zawodnika do najlepszego klubu w Europie.
Hamburger odbił mu się czkawką
Wielu fachowców typowało, że po świetnym sezonie Nikita Aleksiejew trafi też do kadry. Trener Siergiej Szlapnikow pomija go jednak na razie przy powołaniach. Panowie już mieli kiedyś okazję razem pracować. W roku 2013 Aleksiejew został dyscyplinarnie wyrzucony z reprezentacji młodzieżowej, bo zjadł hamburgera. Było to tuż przed rozpoczęciem młodzieżowych mistrzostw świata w Brazylii.
Trenerzy bojąc się komplikacji żołądkowych, zabronili jeść cokolwiek poza daniami z listy. Aleksiejew został przyłapany na jedzeniu hamburgera z miejscowej restauracji. Za niesubordynację został surowo ukarany. Trener był bezlitosny i wręczył mu natychmiast powrotny bilet do domu. Koledzy dwa tygodnie później zdobyli złote medale. - Tą lekcję i tego hamburgera zapamiętam na całe życie - mówi siatkarz. Trener Siergiej Szlapnikow chyba też.