LŚ 2017: wymarzone debiuty. Polacy pokonali Brazylijczyków!

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela

Ferdinando de Giorgi zanotował udany debiut jako szkoleniowiec reprezentacji Polski. Jego drużyna pokonała w tie-breaku Brazylię na inaugurację Ligi Światowej.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkania Brazylijczyków z Polakami zawsze elektryzują kibiców, między innymi dlatego, że Biało-Czerwoni są wciąż mistrzami świata, a ich rywale nie tak dawno wywalczyli olimpijskie złoto. Canarinhos w tym roku bez presji mogą przejść przez fazę grupową Ligi Światowej, bowiem są gospodarzami turnieju finałowego.

Trybuny w Pesaro nie wypełniły się znacząco, pomimo tego, że ekipy gwarantowały dobry poziom widowiska. Od początku zespoły wymieniały się ciosami, ale i grały falami. Brazylijczycy dobrze grali blokiem, ale i tym samym odpłacali się Polacy.

Fabian Drzyzga miał do dyspozycji dobrze dysponowanych skrzydłowych, dzięki czemu mógł urozmaicać rozegranie. Punkty zdobywali jednak na przemian Bartosz Kurek i Ricardo Lucarelli. Wydawało się, że inicjatywa była po stronie drużyny z Ameryki Południowej, jednak końcówka należała do Biało-Czerwonych.

Znakomitą zagrywką popisał się Bartłomiej Lemański, debiutujący nie tylko w Lidze Światowej, ale i w kadrze. Ferdinando De Giorgi dokonał podwójnej zmiany i błyskotliwe rozegranie Grzegorza Łomacza pozwoliło skończyć atak Mateuszowi Bieńkowi, a to dało Polakom seta.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Jackiewicz został porwany. "Założyli mi reklamówkę na głowę i wywieźli do lasu"

Po zmianie stron niewiele się zmieniło, gra nadal była wyrównana, ale cały czas krok z przodu wydawali się być Brazylijczycy. Ich przewaga wzrosła nawet do czterech punktów. W końcówce znów ten sam manewr zastosował włoski szkoleniowiec, ale podwójna zmiana tym razem nie zdała egzaminu. Zdążył za to zadebiutować Aleksander Śliwka, ale Brazylijczycy wyrównali stan meczu.

Podobny przebieg miała trzecia partia. Poprawnie zareagował na kłopoty swoich podopiecznych Ferdinando de Giorgi i na parkiet wpuścił Grzegorza Łomacza, Aleksandra Śliwkę i Karola Kłosa. Rozpędzonego Lucarellego oraz Mauricio Souzę trudno było jednak zatrzymać. Mimo ambitnej postawy, Canarinhos okazali się być poza zasięgiem.

Brazylijczycy wcale nie zamierzali wyciągnąć pomocnej dłoni przeciwnikom. Kontynuowali marsz po premierowe trzy punkty w rozgrywkach. Z boiska zszedł Michał Kubiak, a w jego miejscu pojawił się Rafał Buszek. Aleksander Śliwka gnębił rywali nie tylko kiwkami, ale i zagrywką, dzięki czemu rywale nie oddalali się. Podopieczni Renan Dal Zotto już witali się z gąską, już mieli komplet na wyciągnięcie ręki, ale zupełnie się pogubili i ostatecznie doszło do tie-breaka.

W tej części spotkania Polacy grali jak z nut. Nie tylko funkcjonował blok, ale także oba skrzydła, a wszystkim świetnie kierował Grzegorz Łomacz. Zagrywkę dołożył jeszcze Karol Kłos i kilka chwil później doszło do pierwszej piłki meczowej. Spotkanie zakończył autowy atak Canarinhos.

Brazylia - Polska 2:3 (20:25, 25:20, 25:19, 21:25, 8:15)

Brazylia: Bruno, Mauricio Souza, Lucas, Evandro, Lucarelli, Mauricio Borges, Brendle (libero) oraz Douglas, Radke, Buiatti

Polska: Konarski, Kurek, Lemański, Drzyzga, Kubiak, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Muzaj, Łomacz, Śliwka, Kłos, Buszek

Komentarze (25)
avatar
Jerzy Kulawinski
3.06.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wczoraj i to nie pierwszy raz słabiutki kombinator Kubiak Michał. 
avatar
Riorwar
3.06.2017
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
A jeszcze co do meczu, to aż byłem zdziwiony, jak mało zagrywek nasi psuli. No i wyraźnie było widać, że jak nasi zawodnicy sami nie utrudniają sobie życia poprzez oddawanie przeciwnikowi wielu Czytaj całość
avatar
panda25
3.06.2017
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Ja mam przynajmniej komfort w oglądaniu naszej reprezentacji, bo mam/miałem inne oczekiwania (na ten moment). A temat jest o tyle dłuższy, że te moje oczekiwania biorą się z ostatniego "zjazdu" Czytaj całość
avatar
pajac
2.06.2017
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Słaby mecz Polski. Papke marnował dobre okazje, fatalna gra Świderskiego. 
avatar
Riorwar
2.06.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W ogóle tegoroczna formuła LŚ jest do niczego. W 2014 i 2015 roku, kiedy jeszcze te rozgrywki były normalne, nie zdarzało się, żeby na mecz w elicie przyszło mniej niż 1000 osób. Obecnie takie Czytaj całość