Już na początku sezonu Iwo Wagner podkreślał, że chciałby uczestniczyć w tak wielkim święcie siatkówki w Kędzierzynie-Koźlu, jakie miało miejsce na zwieńczenie sezonu 2015/2016. W tym roku 26-latek wziął udział w tym wielkim wydarzeniu. - Moje uczestnictwo w świętowaniu po zdobyciu złota stało się faktem. Wcześniej jeszcze był Puchar Polski. Aż do znudzenia powtarzało się o klątwie Pucharu - uważam, że nie ma czegoś takiego. Pokazaliśmy, że po zdobyciu Pucharu Polski, można sięgnąć po mistrzostwo kraju. Ja wciąż do końca nie wierzę, w to co się wydarzyło. Jestem w szoku. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć, jak przebiegał mecz. Piękne uczucie - mówił tuż po zakończeniu widowiska, najmłodszy z pokolenia Wagnerów.
Zaraz po końcowym gwizdku, statystyk ZAKSY cieszył się nie tylko z kolegami z drużyny, ale także z kibicami. - To oni stworzyli to widowisko. Fajnie móc się z nimi pobawić. Pracujemy na co dzień, robimy wszystko po to, żeby wygrywać i żeby grać miłą dla oka siatkówkę, aby kibicom przyjemnie się to oglądało i cudownie tworzyć tę historię z nimi, wspólnie z nimi pokrzyczeć. Na finał przyjechali także fani z Bielska, mojego rodzinnego miasta - dla mnie to coś pięknego - dodał Iwo Wagner.
Statystyk to podobnie jak asystent trenera, czy fizjoterapeuta - człowiek, którego nie widać na pierwszym planie, który często zanosi pracę do domu, a również jest ważnym elementem całej układanki. Układanki, z której budowany jest wielki sukces. - Dla przeciętnego kibica my jesteśmy niewidoczni. Są trenerzy na ławce i jest "Fefe", który jest twarzą tego wszystkiego, ale to "Fefe" właśnie ponosi całą odpowiedzialność. My robimy swoje, po to, aby wygrywać - dodał statystyk ZAKSY.
Na pytanie, czy Hubert Jerzy Wagner, byłby dumny z sukcesu wnuka, Iwo odpowiedział: - Dziadek byłby dumny, ale w swoim stylu zapytałby: a co się stało z Ligą Mistrzów? Myślę, że to byłby cały dziadek...
ZOBACZ WIDEO Serie A: Perugia bez szans w Trydencie