Liga Mistrzyń: jak na tureckim kazaniu. VakifBank bez błysku, ale z awansem do finału

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki VakifBanku
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: siatkarki VakifBanku

Derby Stambułu w europejskich pucharach są zawsze gwarancją jakości, tym razem starcie VakifBanku Stambuł z Eczacibasi zawiodło pod względem poziomu. Tak czy siak wyraźnie lepsze były zawodniczki Giovanniego Guidettiego.

Od czterech lat oglądamy turecki półfinał w Lidze Mistrzyń i zawsze udział w nim bierze VakifBank dowodzony przez wciąż głodnego kolejnych sukcesów Giovanniego Guidettiego. Starcie we włoskiej hali Palaverde mogło być dla niego okazją do rewanżu za nieudaną kampanię europejską z 2015, kiedy to Eczacibasi sięgnęło po tytuł klubowego mistrza Europy. A przede wszystkim okazją do osiągnięcia przewagi mentalnej przed spotkaniami o brąz tureckiej ekstraklasy. Turniej rozgrywany w Treviso był dla obu ekip ze Stambułu okazją na poprawienie humorów po klęskach na krajowym podwórku.

Mało kto się spodziewał, że podopieczne Massimo Barboliniego tak wyraźnie odstąpią pola rywalkom zza miedzy w pierwszym secie (12:4), ale miało to wyraźny związek ze słabym przyjęciem Tatiany Koszeliewej, bombardowanej serwisami przez drużynę VakifBanku. Dopiero kiedy aktualne klubowe mistrzynie świata rewanżowały się zagrywkami kierowanymi na Ting Zhu, Guidetti musiał zacząć przerywać grę przerwami na żądanie. Koszeliewa przebudziła się w drugiej części seta i to wyraźnie wpłynęło na postawę jej koleżanek, ale było już za późno na wyrwanie partii VakifBankowi. Na sam jej koniec Kimberly Hill dołożyła trzeciego asa serwisowego.

Za to początek drugiej części meczu w wykonaniu triumfatora LM sprzed dwóch lat był imponujący. Prowadzenie 7:0 mogło ustawić przebieg całego seta, ale siatkarki Guidettiego robiły wszystko, by odrobić straty i uporządkowały grę po przyjęciu. Po bloku Mileny Rasić było już tylko 20:18 dla Eczacibasi, a chwilę potem doszło do walki na przewagi, której losy wyjaśniła serbska środkowa VakifBanku! Mai Ognjenović wyraźnie zabrakło pomysłu na wykorzystanie możliwości drużyny w ataku i to szybko się zemściło.

Dopiero od trzeciej partii poziom meczu wszedł na poziom, którego należałoby oczekiwać od tak znakomitych drużyn i indywidualności na parkiecie. Była na nim także Neslihan Demir-Guler, której wejście pobudziło ratujące wynik Eczacibasi do walki. Mimo to inicjatywa byłą po stronie VakifBanku, grającego jak drużyna, a nie siódemka gwiazd, którym kazano zagrać po jednej stronie boiska. Wyraźnie poniżej swojego poziomu atakowała Tijana Bosković (28 proc. skuteczności), za to skrzydłowe po drugiej stronie siatki nieraz szalały. Losy awansu do finału wyjaśniły się po dwóch widowiskowych akcjach Chinki Ting, bohaterki trzeciej odsłony widowiska.

O 20:30 rozpocznie się drugi półfinał Final Four Ligi Mistrzyń, w którym Imoco Volley Conegliano z Katarzyną Skorupą w składzie podejmie Dynamo Moskwa.

VakifBank Stambuł - Eczacibasi Vitra Stambuł 3:0 (25:20, 26:24, 25:22)

VakifBank: Ting, Akman, Sloetjes, Aydemir Akyol, Hill, Rasic, Orge (libero) oraz Kirdar, Aykac (libero), Ozbay, Cetin

Eczacibasi: Bosković, Adams, Kilicli, Larson-Burbach, Koszeliewa, Ognjenović, Kuzubasioglu (libero) oraz Sebnem Akoz, Ozdemir, Demir-Guler, Baladin

ZOBACZ WIDEO: Łukasz Jurkowski: To będzie piekło i wielkie przeżycie, tworzymy nową historię KSW

Komentarze (0)