Pierwszy set rozpoczął się od dwóch pomyłek w ofensywie Jakuba Ziobrowskiego. Później toczyła się walka punkt za punkt i wynik oscylował wokół remisu. Gdy atakujący Cerrad Czarnych uderzył w aut po prostej, było 13:15. Gospodarze błyskawicznie wyrównali. Po chwili ponownie na dwa "oczka" przewagi wyszedł Lotos Trefl, po tym jak z pozoru łatwa do przyjęcia piłka przeleciała przez ręce Wojciecha Żalińskiego. Wydawało się, że zespół z Gdańska spokojnie utrzyma prowadzenie, lecz dwie kontry wykorzystali radomianie. Końcówka należała do ekipy z Pomorza, a w najważniejszym momencie świetnym wyczuciem wykazał się Andrea Anastasi, wprowadzając zadaniowo na zagrywkę Szymona Romacia. Leworęczny zawodnik posłał na drugą stronę asa serwisowego i jego drużyna wygrała 25:22.
Druga partia rozpoczęła się od mocnych uderzeń. Przy stanie 5:5 w polu zagrywki pojawił się David Smith i wtedy jego zespół zanotował pięciopunktową serię. Podbił piłkę w obronie i skończył z szóstej strefy Żaliński, w aut uderzył Damian Schulz. Wojskowi wyraźnie się rozpędzili, byli bardzo skuteczni i z czasem jeszcze powiększyli różnicę. Przyjezdni stracili rezon, nie pomogły zmiany przeprowadzone przez Anastasiego. Rywale górowali na siatce.
Po dziesięciominutowej przerwie lepiej na parkiecie odnaleźli się Czarni. Trzecia odsłona wyglądała podobnie do poprzedniej - mniej więcej w tym samym momencie co w drugim secie podopieczni Roberta Prygla uzyskali przewagę. Co prawda pojawienie się rezerwowego Patryka Niemca w polu serwisowym wprowadziło w ich szeregach nieco zamieszania, gdyż siatkarz Lotosu Trefla posłał dwie bardzo trudne zagrywki, lecz czas wzięty przez szkoleniowca radomian i akcja skończona przez Ziobrowskiego przerwały tę serię. Gospodarze wygrali wyrównaną końcówkę po błędzie przełożenia rąk przez gdańszczan.
Piorunujące w wykonaniu Lotosu Trefla otwarcie czwartej części pozwoliło mu uzyskać prowadzenie i kontrolować przebieg wydarzeń na parkiecie. Świetną serię w polu serwisowym zanotował Miłosz Hebda, a jego koledzy złapali wiatr w żagle, kończąc każdą z kontr. Przy stanie 0:5 o czas poprosił Prygiel. Po powrocie na parkiet jego podopieczni niemal zniwelowali straty, ale mocno rozpędzeni goście atakowali coraz pewnie. Prym w ich szeregach wiódł Mateusz Mika, to wbijając "gwoździe", to wybierając ciasny skos. Dołączył do niego Schulz, zaś po stronie Czarnych mnożyły się błędy. Stało się więc jasne, że o końcowym rezultacie zadecyduje tie-break.
ZOBACZ WIDEO Barcelona przeprowadziła szybką egzekucję - zobacz skrót meczu z Sevillą [ZDJĘCIA ELEVEN]
Blok był tym elementem, który zapewnił przyjezdnym zwycięstwo w najważniejszym secie sobotniego spotkania. O ile przez większą część tej odsłony wynik oscylował wokół remisu, to przy stanie 11:11 gdańszczanie dwukrotnie zatrzymali radomian. Co prawda nieco nadziei w serca kibiców wlał jeszcze Emanuel Kohut, nie dając przedrzeć się Bartoszowi Gawryszewskiemu, jednak po czasie wziętym przez Anastasiego otrzymał piłkę "na przełamanie" i postawił kropkę nad "i".
MVP zawodów został wybrany Mateusz Mika, przyjmujący Lotosu Trefla.
W czwartek w Ergo Arenie zostanie rozegrane drugie spotkanie o siódme miejsce pomiędzy obiema ekipami.
Cerrad Czarni Radom - Lotos Trefl Gdańsk 2:3 (22:25, 25:15, 25:23, 16:25, 13:15)
Czarni: Żaliński, Kędzierski, Ziobrowski, Kohut, Smith, Fornal, Watten (libero) oraz Bołądź, Gonciarz, Ostrowski.
Lotos Trefl: Schulz, Paszycki, Gawryszewski, Mika, Hebda, Masny, Gacek (libero) oraz Romać, Stępień, Pietruczuk, Niemiec.
MVP: Mateusz Mika