W PlusLigdze Michał Masny gra już od dziesięciu lat. Przygodę z polską ekstraklasą zaczął w Płomieniu Sosnowiec, następnie dwa sezony spędził w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle i trzy w Łuczniczce Bydgoszcz (wówczas: Deleccie Bydgoszcz), kiedy zespół ten był w stanie bić się o medale. Największe sukcesy słowacki siatkarz święcił jednak z Jastrzębskim Węglem, zdobywając w jego barwach brąz mistrzostw Polski i Ligi Mistrzów. Stał się ulubieńcem kibiców i jedną z ikon jastrzębskiego klubu.
W obliczu problemów finansowych, które dotknęły jastrzębian przed sezonem 2015/2016, Masny jako jedyny zawodnik z podstawowego składu zdecydował się pozostać w klubie. Jego doświadczenie i spokój na boisku okazały się bezcenne dla reszty drużyny, tworzonej głównie przez zawodników młodych, jak Maciej Muzaj czy Jakub Popiwczak. Przed sezonem 2016/2017 Słowak postanowił jednak zmienić pracodawcę. Lotos Trefl Gdańsk miał dać mu okazję do walki o wyższe cele.
Paradoksem jest, że aktualnie Jastrzębski Węgiel znajduje się na czwartym miejscu w tabeli i jest poważnym kandydatem do medalu, zaś ekipa z Pomorza najprawdopodobniej powalczy o miejsca 7-8. Składa się na to kilka czynników, grze Michała Masnego nie można jednak niczego zarzucić. Jest jednym z filarów gdańskiej ekipy. W niedzielę, 5 marca, zagra przeciwko byłemu klubowi.
Na pewno będzie ten mecz trochę inny, ale też nie przesadzajmy. Zamiast jakichś ekstra emocji, bardziej spodziewam się odrobiny zabawy na boisku. Ja lubię takie spotkania - przyznaje rozgrywający.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: nie mogłam uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę