Anna Grejman, niecierpliwa rekonwalescentka

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Anna Grejman
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Anna Grejman
zdjęcie autora artykułu

Reprezentantka Polski wraca na parkiety Orlen Ligi po urazie kolana i zalicza kolejne epizody. Ale to Annie Grejman zdecydowanie nie wystarcza, bo wie, że stać ją na zdecydowanie więcej.

Polski Cukier Muszynianka Muszyna nie spisał się najlepiej w wyjazdowym starciu w dąbrowskiej Hali Centrum. Zespół pod wodzą Ryszarda Litwina przegrał z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza po raz pierwszy od prawie dwóch lat (0:3), zaś przewaga rywala z Dębowego Miasta ani na moment nie podlegała dyskusji. Jednym z niewielu pozytywnych akcentów w postawie Mineralnych było krótkie wejście Anny Grejman. Przyjmująca skutecznie zaatakowała 4 z 9 posłanych do niej piłek i zanotowała przyjęcie pozytywne zagrywki na poziomie 50 procent, dzięki czemu na chwilę poderwała swoje koleżanki w drugim secie.

Ale sama zainteresowana, pytana o swoją gotowość do gry w pełnym wymiarze czasu, szczerze przyznała, że to jeszcze nie ten czas. - Fizycznie czuję się... powiedzmy, że bywało lepiej. Potrzeba jeszcze sporo czasu, by wejść w trening i dobrze się zgrać z dziewczynami, bo tak naprawdę dopiero teraz zaczęłam na treningach grę w szóstkach i poszczególnych ustawieniach. Jeszcze trochę minie czasu, zanim dojdę do jakiejkolwiek formy - powiedziała Grejman.

Kontuzje Małgorzaty Lis i Anny Grejman rozbiły cały schemat gry muszyńskiej ekipy. Podczas spotkania w Dąbrowie Górniczej miało się wrażenie, że Małopolanki wydają się wciąż przytłoczone tym, co je spotkało na starcie sezonu. Widać to w tabeli Orlen Ligi, gdzie Polski Cukier Muszynianka zajmuje dopiero siódme miejsce. - Cieszę się tym, że mam chociaż okazję wejścia na boisko po tylu tygodniach bez treningów. Wcześniej różnie bywało z tym kolanem. A co do naszej postawy: my same to zauważamy, widzimy, jak inne zespoły pracują w obronie, są szybkie, zwinne. A u nas... Jesteśmy dziwnie wolne, przynajmniej ja tak się czuję, ale w moim wypadku to pewnie inny rytm pracy niż reszty ekipy. I trudno powiedzieć, z czego to wszystko wynika. Jesteśmy nieprzewidywalne i ciężko jest mieć cierpliwość do takich kobiet! - stwierdziła wyraźnie zasmucona przyjmująca.

Grejman, która odniosła kontuzję kolana na zgrupowaniu przed eliminacjami mistrzostw Europy, miała być gotowa do gry w połowie grudnia, tymczasem jej powrót na parkiet przedłużył się i nawet pierwsze dłuższe fragmenty gry niespecjalnie zadowalają reprezentacyjnej przyjmującej. - Z jednej strony cieszę się, ale nie lubię grać poniżej swojego poziomu, a na razie czuję przede wszystkim niemoc. Teraz nie pokazuję tego, co faktycznie potrafię i to mnie bardzo denerwuje. Bardzo niecierpliwie czekam na moment, kiedy dojdę do swoich stu procent. Ta kontuzja tym bardziej boli mnie z tego powodu, że odniosłam ją w momencie, kiedy czułam się świetnie fizycznie, atmosfera w zespole była kapitalna i wszystko było poukładane... A tu jeden trening i koniec - wspominała siatkarka.

Po spotkaniu z przyjmującą muszynianek rozmawiał Waldemar Kawka, drugi trener kobiecej reprezentacji siatkarek. - Trener Kawka chciał rozeznać się w temacie, na ile jestem w stanie wrócić do grania na poziomie reprezentacji... Bo nie ukrywam, ciężko mi jest nazwać to, co robię teraz na boisku, graniem. Na razie stać mnie na epizody, a do dłuższej walki brakuje mi sił i tchu, a do tego brakuje mi zgrania z Agnieszką Rabką i resztą dziewczyn - przyznała szczerze i ze smutkiem Anna Grejman. [event_poll=72602]

ZOBACZ WIDEO Chorąży z Tonga specjalnie dla nas z Lahti! "Mam wielu fanów w Polsce"

Źródło artykułu: