Radosław Rybak: Naprawdę chciałbym tu jeszcze pograć

Zespół J.W. Construktion Osram AZS Politechnika Warszawa przegrał trzy spotkania z kędzierzyńską ZAKSĄ i nie zdołał awansować do czwórki najlepszych drużyn PlusLigi. Niezwykle istotny w tej rywalizacji był pierwszy mecz, rozegrany w Kędzierzynie. Po bardzo zaciętym spotkaniu lepsza okazała się ZAKSA, mimo że Akademicy prowadzili już 1:2 w setach i mieli piłkę meczową w górze. - Rywalizację ustawił pierwszy mecz, w którym mieliśmy dwie piłki meczowe. Rywale grali wtedy bardzo asekuracyjnie. Jednak kiedy daliśmy im szansę i wygrali inauguracyjne spotkanie, złapali wiatr w żagle - mówi Radosław Rybak w rozmowie z Życiem Warszawy.

- Następnego dnia wyszli już na luzie i nas pewnie ograli. Kapitan warszawskiej Politechniki nie może darować sobie niewykorzystanej szansy. - Kto wie, jakby się potoczyła rywalizacja, gdybyśmy wykorzystali piłkę meczową. Przecież w fazie zasadniczej toczyliśmy z nimi wyrównane boje.

Stołecznym siatkarzom pozostaje więc walka o miejsca 5-8. Kapitan inżynierów przyznaje jednak, że na takie spotkania ciężko o motywację w zespole. - Walka o dalsze miejsca w PlusLidze jest bez sensu, a co za tym idzie, mniejsza jest motywacja. Oczywiście fajnie zająć piąte miejsce, ale nikogo w Polsce to nie interesuje, bo wszyscy zachwycają się meczami o mistrzostwo - twierdzi Radosław Rybak. - Np. we Włoszech nie ma walki o pozycje 5-8.

Radosław Rybak odniósł się również do kwestii niewypłacanych od miesięcy pensji. Po tym jak Firma J.W. Construction wycofała się ze sponsorowania klub, Politechnika straciła głównego, tytularnego sponsora. - Kiedyś w szatni nie rozmawialiśmy o pieniądzach. Ale ostatnio co chwilę zawodnicy pytają o wypłaty. Wszystko ma swoje granice, ich cierpliwość też. Jedyne, co trzyma obecnie siatkarzy w Politechnice, to wspaniała atmosfera. Rybak ma jednak nadzieje, że sytuacja szybko się wyjaśni. Jak przyznaje, on również w warszawskim zespole czuje się bardzo dobrze i chciałby zostać na następny sezon. - Zdaję sobie sprawę, że w klubie jest wiele do poprawy. Chodzi głównie o stabilizację finansowo-organizacyjną. Mam nadzieję, że zespół skompletuje budżet na następny sezon. To nie są przecież jakieś wielkie pieniądze - mówi na łamach Życia Warszawy.

Gdyba nawet włodarzom Politechniki udało się znaleźć sponsora i ustabilizować sytuację w klubie, i tak będzie im niezwykle ciężko zatrzymać najlepszych zawodników. Przed rozpoczęciem sezonu nazwiska takie jak Karol Kłos czy Jurij Gladyr, były dla przeciętnego kibica zupełnie anonimowe. Teraz o tych siatkarzy pytają najmocniejsze zespoły w lidze. - Wiem, że sporo chłopaków ma już propozycje z innych klubów. To są młodzi ludzie, którzy pokazali się w tym sezonie z dobrej strony. Nie będzie łatwo ich zatrzymać - mówi Radosław Rybak. - Jesteśmy przecież zawodowcami i gramy dla pieniędzy. Jeśli ktoś ma do wyboru Skrę Bełchatów, gdzie opóźnienia w wypłatach wynoszą najwyżej trzy dni, albo występy w klubie, gdzie trzeba czekać prawie pół roku, logiczne, że wybierze korzystniejszą dla siebie ofertę - dodał.

Los rzeczywiście nie rozpieszczał w tym roku stołecznych siatkarzy. Poza problemami finansowymi dochodzi jeszcze choroba trenera Krzysztofa Kowalczyka, która uniemożliwiła mu pracę z zespołem. - Dopadło nas jakieś fatum i to na kilku frontach. Najpierw dostaliśmy wiadomość o chorobie trenera Krzysztofa Kowalczyka, potem odszedł od nas sponsor. Cały czas gramy z jednym wielkim znakiem zapytania - mówi Rybak. Jednak kapitan inżynierów nie traci nadziei. - Wierzę jednak, że chłopaki będą się trzymać razem, a wtedy ktoś zainteresuje się tą drużyną. Szkoda by było, aby Warszawa straciła siatkówkę.

Komentarze (0)