Kibice AZS-u Częstochowa nie pamiętają tak słabego sezonu w wykonaniu sześciokrotnych mistrzów Polski. Zespół z Częstochowy jest czerwoną latarnią PlusLigi. Na swoim koncie ma 10 punktów i musi skupić się na walce o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
W ostatnim meczu przeciwko Indykpolowi AZS-owi Olsztyn częstochowianie zanotowali trzynastą porażkę z rzędu. Znów fatalnie grali w pierwszym secie, a w dwóch kolejnych odsłonach starali się nawiązać walkę z wyżej notowanym przeciwnikiem. Olsztynianie kontrolowali jednak przebieg meczu i nie dali rywalom ugrać choćby seta.
- Pierwszy set, tak jak ostatnio, nie należał do naszych najlepszych partii. Musimy przemyśleć to, bo wchodzimy bardzo późno w spotkanie. Dwa kolejne sety były emocjonujące. Oczywiście, trzeba uczciwie przyznać, że zespół z Olsztyna prezentował lepszą siatkówkę, był bardziej cierpliwy i zwyciężył zasłużenie - ocenił szkoleniowiec AZS-u Częstochowa, Michał Bąkiewicz.
W tym roku AZS zdobył tylko jeden punkt. Gra Akademików daleka jest od oczekiwań kibiców. Wiary w zespół nie traci jednak opiekun częstochowskiego zespołu. - Zbudowaliśmy zespół na miarę naszych możliwości finansowych. Wierzymy w tych chłopców. Będziemy dalej pracować, by jak najlepiej się prezentować. Jednak ta różnica do czołowych zespołów jest bardziej widoczna. Musimy w każdym meczu walczyć na całego, niezależnie z kim gramy - zadeklarował Bąkiewicz.
Dla AZS-u był to pierwszy mecz po odejściu do włoskiej Serie A Pawła Adamajtisa. Ponownie podstawowym atakującym był nominalny środkowy Michał Szalacha, ale tym razem spisał się słabiej niż w spotkaniu z GKS-em Katowice. - Nastąpiła taka sytuacja i już o tym nie rozmyślamy. Skupiamy się na swojej pracy, jesteśmy w takim zestawieniu, a Paweł Adamajtis jest teraz gdzie indziej - uciął Bąkiewicz.
ZOBACZ WIDEO Mama Roberta Lewandowskiego: Liczę na finał mistrzostw świata z udziałem Polski i Roberta