Kielczanie uważali, że mecz PlusLigi w Szczecinie jest dla nich szansą na przełamanie po serii porażek. Spotkali jednak przeciwnika odbudowanego po zmianie trenera, który grał skutecznie i konsekwentnie. Effector Kielce miał problem ze swoją siatkówką. Nie potrafił wygrać nawet drugiego seta, w którym prowadził 24:20.
- To nie był newralgiczny moment meczu. Dla mnie całym newralgicznym okresem były pierwszy i drugi set. Przez ten czas graliśmy bez zagrywki. W pierwszej partii popełniliśmy sześć błędów w tym elemencie, a w drugim dziewięć. Łącznie błędów w tych setach było kolejno 8 i 13. Przy tylu pomyłkach nie mamy prawa wygrać partii. To była kluczowa sprawa - wskazał trener Dariusz Daszkiewicz.
Espadon Szczecin wygrał 3:0 po raz pierwszy od czasu awansu do PlusLigi. Miał przewagę we wspomnianej grze zagrywką, a także w przyjęciu oraz bloku. Effector spisał się lepiej w ataku, ale to nie wystarczyło mu, by przechylić szalę zwycięstwa.
- Espadon grał równo, na dobrym poziomie i nie pomagał nam swoimi błędami, natomiast my popełniliśmy ich co niemiara. Własne pomyłki i zagrywka doprowadziły do porażki. Fajnie wyglądaliśmy w ataku, może nie na wysokim bloku, ale w większości sytuacji. To nie zmienia jednak oceny. Po raz pierwszy byłem wściekły na grę swojego zespołu - dodał Daszkiewicz.
Przed świętami Effector zagra jeszcze jeden mecz. O przełamanie serii niepowodzeń może być trudniej niż w Szczecinie. Do Kielc przyjedzie PGE Skra Bełchatów.
ZOBACZ WIDEO Jacek Kasprzyk: To jest fantastyczna grupa