W dwóch poprzednich meczach ekipa z Miasta Włókniarzy przejechała się niczym walec po Atomie Treflu Sopot i Polskim Cukrze Muszyniance Enea Muszyna, i pokonała je w trzech setach.
- To są takie mecze, które wydają się łatwe, ale my się do nich bardzo przykładamy. Na szczęście potrafimy szybko narzucić nasz styl gry, co przekłada się na wynik. Spokojnie kontrolujemy spotkanie i oby tak było - życzyła sobie i całej drużynie Gabriela Polańska.
Poprzednie drużyny Grot Budowlanych Łódź również były konstruowane z myślą o zajęciu miejsca w czołowej czwórce, ale przychodził w trakcie sezonu moment, w którym łodzianki roztrwaniały swój dorobek punktowy z ekipami z dołu tabeli. Teraz jest inaczej - na 30 możliwych do zdobycia oczek mają na koncie 27.
- W zeszłych sezonach, gdy zaczynałyśmy wygrywać 3:2, to już potem te wyniki leciały ciurkiem. Niepotrzebnie też gubiłyśmy punkty, które w końcówce okazywały się cenne, przez co sezon kończył się większym lub mniejszym "moralniakiem". Teraz sobie na to nie pozwalamy. Nie chcemy takich sytuacji. Chcemy wygrywać każde spotkanie, jeśli się da za trzy punkty i z szacunkiem dla przeciwnika - podkreśliła środkowa drużyny.
ZOBACZ WIDEO Bóg, futbol, Borussia. Polak, który zatrzymał papieża
Celem podopiecznych Błażeja Krzyształowicza jest już nie tyle miejsce w czwórce, co medal Orlen Ligi. Dawno tak wyraźnie o nim się nie mówiło. - Nareszcie mówimy o medalu głośno, nie tak jak w poprzednich sezonach. W moim przypadku jest on bardzo wyczekany i wytęskniony. Zrobimy wszystko, by go głupio nie stracić - zapewniła Polańska.
Kilkukrotnie już w trakcie obecnego sezonu łodzianki obejmowały pozycję lidera Orlen Ligi. Za każdym razem musiały ją jednak oddawać Chemikowi Police. Polańska - jak sama przyznaje - patrzy w tabelę, ale na tym etapie nie ma ona jeszcze aż tak dużego znaczenia.
- Trzeba pamiętać, że na którymś etapie sezonu ona się weryfikuje. Każdy pewnie pamięta, że 10 lat temu Muszynianka z piątego miejsca po fazie zasadniczej zdobyła złoto. Liczą się przede wszystkim punkty, bo żeby wygrać medal, trzeba wygrywać ze wszystkimi. Wiele osób stawia nas w takiej sytuacji, że wszystko będzie się rozgrywać między nami a Chemikiem, ale to nie jest przecież jeszcze rozstrzygnięte. Daj Boże, niech nam dalej układa się tak, jak teraz, ale nie możemy popadać w hurraoptymizm - przestrzegała siatkarka Grot Budowlanych.
Operacja "Chemik" rozpoczęła się w Łodzi oficjalnie wraz z zakończeniem pojedynku z Polskim Cukrem Muszynianką, ale nieoficjalnie siedziała już gdzieś w głowach zawodniczek i sztabu szkoleniowego dużo wcześniej.
- W sytuacjach treningowych, kiedy popełniałyśmy głupie błędy i trener wściekał się na nas, mówił: "ze słabszymi zespołami to przejdzie, ale z Chemikiem nie!". Ten mecz jest już od jakiegoś czasu z tyłu głowy. Usłyszałam nawet określenie "starcie tytanów". To jest dla nas nowa sytuacja, bo nigdy w roli "tytana" nie byłyśmy stawiane - tłumaczyła nasza rozmówczyni.
W niedzielę o 14:45 w Azoty Arenie w Szczecinie początek boju na szczycie tabeli, w którym Grot Budowlane zmierzą się z Chemikiem Police. W szeregach zespołu z centrum Polski panuje bardzo bojowa atmosfera.
- Na pewno nie pojedziemy do Szczecina, by postać na boisku. Od dwóch sezonu, kiedy jestem w Budowlanych i gramy z Chemikiem, te mecze wcale nie są tak jednoznacznie rozstrzygane na ich korzyść. Wtedy nie byłyśmy wielkimi faworytkami ligi, a te spotkania były zacięte, wyrównane i z determinacją po naszej stronie. I tak też zamierzamy do tego podejść - zakończyła Polańska.