Ryszard Bosek (na chwilę) trenerem AZS-u Częstochowa. "Chciałbym, by zawodnikom odblokowały się głowy"

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Ryszard Bosek
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Ryszard Bosek

W meczu z Espadonem Szczecin funkcję trenera AZS-u Częstochowa pełnił dyrektor sportowy tego klubu - Ryszard Bosek. Był to jednak tylko chwilowy powrót byłego selekcjonera reprezentacji na trenerską ławkę.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice AZS-u Częstochowa nie ukrywali zaskoczenia nieobecnością Michała Bąkiewicza w Szczecinie. Jako że w sztabie szkoleniowym Akademików brakuje asystenta pierwszego szkoleniowca, funkcję tę musiał przejąć Ryszard Bosek, który od kilku lat pełni funkcję dyrektora sportowego częstochowskiego zespołu. Pod jego wodzą AZS przegrał z Espadonem Szczecin 2:3.

Dla 66-letniego byłego reprezentanta Polski i selekcjonera Biało-Czerwonych powrót na trenerską ławkę nie był niczym szczególnym. - Ja już nie mam takich emocji. Wiadomo, że to była nagła decyzja. Współpracownicy trenera Bąkiewicza zajmują się innymi rzeczami, a on sam doznał takiej przypadłości, że musiał zostać w łóżku. Największe emocje są wtedy, gdy widzi się możliwość wygrania, a nie wykorzystuje się jej. Chciałbym pomóc tym zawodnikom, by odblokowały im się głowy. Jestem na każdym treningu, widzę co potrafią, ale nie potrafią tego sprzedać w meczach ligowych i to jest największy problem - przyznał Bosek.

AZS Częstochowa w tym sezonie spisuje się poniżej oczekiwań. Akademicy w swoim dorobku mają jedynie 9 punktów po dwunastu kolejkach, co daje im dopiero 13. pozycję. - Zawodnicy nie są do końca przekonani o swojej indywidualnej sile i to się przekłada na moc zespołu. W trudnych momentach tracą wiarę, że potrafią wykonać to, co robią na treningu. To jest największy problem szkoleniowca i ich samych, by stworzyć pełny zespół, walczący do ostatniej piłki - powiedział Bosek.

- Dla nas przeciwnicy są mniej ważni, gdyż zawodnicy sami ze sobą się biją i odpowiedzialnością na nich ciążącą. Oni wiedzą, że mogą dużo pomimo tego, że nie mają doświadczenia. Są momenty, że nie potrafią się zorganizować. Jak przeciwnik trochę naciśnie, to nie odpowiadają gardą ani ciosem prostym - dodał były selekcjoner reprezentacji Polski.

ZOBACZ WIDEO Vadis Odjidja-Ofoe: Dojrzeliśmy

W tym sezonie AZS wygrał dwa mecze przed własną publicznością, oba w tie-breakach. Gra we własnej hali, gdzie przychodzi niewielu kibiców, a momentami fani gości są głośniejsi niż kibice wspierający AZS, jest dla siatkarzy dodatkowym balastem. - Dochodzi wtedy dodatkowa odpowiedzialność gdy przychodzą kibice. Zawodnicy chcieliby się pokazać, ale mają mało doświadczenia. To ich nie mobilizuje do tego, by tę odpowiedzialność przełożyć na umiejętności, które już mają. Wiedzą, że ich stać na dużo i nie potrafią tego zrobić. Jeżeli to się uda przełamać, to będzie większe zadowolenie - ocenił Bosek.

- Na szczęście teraz zaczynamy walczyć, bo pierwsze mecze wyglądały dużo gorzej. Chodzi o to, by była walka, bo to hartuje zespół. Jeżeli się za szybko poddajemy, to działa źle na zespół - zakończył dyrektor sportowy AZS-u Częstochowa.

Źródło artykułu: